Wójcik: Ropa musi drożeć

22 maja 2018, 11:30 Energetyka

Początek bieżącego tygodnia przynosi dalszą zwyżkę cen ropy. Na londyńskiej giełdzie ropa Brent osiągnęła w transakcjach spotowych 79,4 dolarów za baryłkę ( wzrost o 0,69 procent). Baryłka amerykańskiej lekkiej WTI na NYMEX w spocie kosztowała 72,48 dolarów ( o 1,13 procent więcej niż w piątek). Ceny ropy osiągnęły najwyższy poziom od 2014 roku – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.

To już szósty tydzień nieprzerwanych wzrostów do poziomu najwyższego od 3,5 roku ( od 2014 roku). Na londyńskiej giełdzie w ciągu ubiegłego tygodnia cena Brent za baryłkę w transakcjach terminowych wzrosła o 2,5 procent, do 79,05 dolarów. Był nawet moment 17 maja, kiedy po raz pierwszy od listopada 2014 r. został przebity pułap cenowy 80 dolarów w transakcjach na czerwiec.

Ropa musi drożeć

W ubiegłym tygodniu wzrosty na amerykańskim rynku były nieco słabsze – za baryłkę w transakcjach spotowych płacono 71,30 dolarów, o 0,9 procent więcej niż dwa tygodnie temu. Jednak – jak wspomniałam – na początku tego tygodnia (21 maja) wzrost ceny WTI był bardziej dynamiczny niż ceny Brent.

Analitycy oceniają, że na wzrosty składa się kilka ważnych wydarzeń. Ostro spada produkcja ropy w Wenezueli, USA zapowiadają ponowne wprowadzenie sankcji wobec Iranu – produkującego 4 procent światowego wolumenu – a także wobec Wenezueli. Jednocześnie zwiększa się popyt na ropę, zwłaszcza w Chinach i Indiach.

Do spadku podaży przyczynia się także ograniczenie produkcji w państwach OPEC+. Dotyczy to przede wszystkim największych światowych producentów ropy: Arabii Saudyjskiej i Rosji. Trzeba pamiętać, że od stycznia 2017 roku. OPEC +, w tym Rosja zmniejszyły wydobycie i eksport ropy o 1,8 mln baryłek dziennie, aby ograniczyć rezerwy światowe do poziomu pięcioletniego i w ten sposób ustabilizować ceny na rynkach globalnych. Norbert Ruecker, analityk szwajcarskiego banku Julius Baer podkreśla, że obecnie na te rynki zaczęła oddziaływać zasadniczo odmienna sytuacja geopolityczna, a spowodowana nią panika raczej prędko nie wygaśnie.

Sankcje wobec Iranu po myśli Rosji?

Sankcje USA wobec Iranu są więcej niż prawdopodobne, a gdy się staną faktem – spowodują nie tylko panikę, ale i realny spadek podaży o około 1 mln baryłek dziennie – uważa Ruecker. Pytanie – czy wobec tego czerwcowa konferencja OPEC z udziałem Rosji nie uzna, że ograniczenie produkcji o owe 1,8 mln baryłek dziennie nie jest już konieczne. Niepotrzebnie zmniejsza przychody państw członkowskich kartelu.

Dla Rosji jednak obecne wzrosty cen na rynkach ropy są korzystne, a ewentualne wyeliminowanie z tych rynków Iranu (z produkcją stanowiącą 4 procent światowego wydobycia) jeszcze korzystniejsze, bo spowoduje dalsze podbicie cen. Czyli sankcje amerykańskie byłyby właściwie dobrodziejstwem dla Kremla, pozwalając na znaczące zwiększenie przychodów do wysychającego budżetu. W ocenie analityków Bernstein Banku na razie zapowiadają się wobec Iranu sankcje jednostronne, a więc prawdopodobnie nie tak skuteczne, jak poprzednie, z udziałem państw Unii Europejskiej. Jednak według tych analityków do sankcji USA mogą przyłączyć się przynajmniej niektóre państwa UE.

Wenezuela wypadnie z rynku ropy?

W Wenezueli sytuacja sektora ropy od kilku lat jest coraz gorsza – podkreślają analitycy Barclays PLC (brytyjskiej firmy holdingowej, globalnego dostawcy usług finansowych, nadzorowany przez Financial Conduct Authority oraz Prudential Regulation Authority). Według ich ocen obecnie w tym kraju produkcja ropy wynosi mniej niż 1 mln  baryłek dziennie. A jeszcze w marcu było to około 1,5 mln baryłek. Gospodarczy kryzys w Wenezueli pogłębia się gwałtownie, a wraz z nim postępuje korupcja, chaos w zarządzaniu sektorem ropy i spadek wydobycia. Brak jest środków na zagospodarowanie nowych złóż, na inwestycje, sprzęt i prace badawcze. W miniony weekend prezydent Wenezueli Nicolas Maduro wygrał reelekcję na sześcioletnią kadencję. Jeśli w reakcji na te najprawdopodobniej sfałszowane wybory USA nałożą sankcje m.in. na handel ropą wenezuelską – ten produkt ubędzie z rynku światowego.

Analitycy Barclays zwracają uwagę – na razie jako jedyni – że pojawiają się też nowe, znaczne zakłócenia w dostawach ropy z Nigerii. Ostatecznie według ich prognozy średnia cena ropy Brent na giełdzie w Londynie w tym roku wyniesie 70 dolarów za baryłkę. O siedem dolarów więcej niż przewidywali dotychczas. W przyszłym roku za baryłkę będzie się płacić 65 dolarów. O pięć dolarów więcej niż niedawno przewidywano w Barclays.

Eksperci niemieckiego Bernstein Banku podkreślają perspektywy dużego zmniejszenia światowych rezerw ropy i produktów ropopochodnych. Ich zdaniem powodem jest w mniejszym stopniu spadek produkcji przez OPEC i Rosję, większe znaczenie ma duży wzrost popytu w Chinach i Indiach. Tendencja spadkowa rezerw paliw w skali globalnej będzie się nasilać w nadchodzących miesiącach letniej turystyki i zneutralizuje systematyczne zwiększanie produkcji ropy w USA.

USA ucieszą się ostatnie?

Zdaniem Bernstein Banku rekordowe wydobycie ropy WTI, które niedawno osiągnęło 10,7 mln baryłek dziennie – w żadnym wypadku nie powstrzyma wzrostu światowych cen ropy. Nawet, gdy wydobycie w Stanach Zjednoczonych przekroczy 11 mln baryłek, co wprowadzi USA na pierwsze miejsce w światowej produkcji „płynnego czarnego złota”.

Według ostatnich danych Baker Hughes, w Stanach Zjednoczonych pracuje obecnie 844 platform wydobywczych.To najwięcej od  marca 2015 roku. W maju ub.r. było aktywnych tylko około 640 platform. Ta informacja wskazuje, że amerykańskim nafciarzom obecne ceny się w zupełności opłacają. Rentowny jest systematyczny wzrost wydobycia, a USA, od kilkudziesięciu lat importer ropy, staje się jej eksporterem. Biały Dom prowadzi politykę bardzo korzystną dla sektora ropy i gazu, także w wymiarach stosunków międzynarodowych. Otwierają się perspektywy eksportu na duży rynek Indii. Sekretarz skarbu USA Steven Mnuchin poinformował w minioną niedzielę (20 maja), że Stany Zjednoczone i Chiny po dwudniowych negocjacjach w sprawie „likwidacji nierównowagi w handlu” obu państw „zamroziły wojnę handlową”. Efektem ma być poważne ograniczenie deficytu handlowego po stronie amerykańskiej. Pekin zobowiązał się, że „znacząco” zwiększy import towarów i usług ze Stanów Zjednoczonych. Wprawdzie nie podano żadnych liczb, ale oficjalnie strona chińska zapowiedziała „podwojenie zakupów produktów energetycznych w USA” czyli ropy i produktów ropopochodnych. Według Bloomberga znaczy to, że wzrost produkcji ropy w Stanach Zjednoczonych jest przeznaczony także na eksport. M.in. na ogromny i bardzo chłonny rynek chiński.

Przy wyższych cenach ropy problem pojawi się po stronie państw, które importują ropę i produkty ropopochodne. Tania ropa stymulowała ich rozwój gospodarczy. Drożejąca – rozwojowi nie sprzyja.