Jakóbik: Rosja apeluje o zbliżenie z Polską. Czy to skutek wojny cenowej na rynku ropy?

22 kwietnia 2020, 07:30 Energetyka

Minister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej wykonuje umizgi względem Polski akurat wtedy, gdy ropa Arabii Saudyjskiej wypiera rosyjską. Czy Polska korzysta w ten sposób na wojnie cenowej na rynku ropy – zastanawia się Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Siergiej Ławrow. Fot. MSZ Rosji
Siergiej Ławrow. Fot. MSZ Rosji

Saudyjczycy odbijają Europę

Reuters podał, że saudyjska ropa zyskuje klientów w Europie, w tym w Polsce, dzięki rabatowi wprowadzonemu po upadku starego porozumienia naftowego OPEC+ przez nieporozumienia z Rosją. Chociaż Arabia i Rosja zawarły nowe porozumienie, to ma zacząć obowiązywać od maja tego roku, a wojna cenowa trwa. Naftoport w Gdańsku ma przez to odebrać w kwietniu 560 tys. ton saudyjskiej ropy, a nie odbierze żadnego ładunku z Rosji. Refinitiv podaje, że Saudi Aramco oferuje klientom europejskim premię do frachtu oraz odroczenie płatności o 90 dni. Taka oferta mogła skłonić polskie PKN Orlen i Grupę Lotos do zwiększenia zakupów.

Byłaby to kontynuacja trendu zapoczątkowanego w 2016 roku, kiedy PKN Orlen zawarł pierwszą umowę długoterminową z Saudi Aramco, obierając kurs na dywersyfikację źródeł dostaw i zmniejszenie zależności od kierunku rosyjskiego. Ta zmiana wywołała nerwową reakcję prezesa Rosnieftu Igora Sieczina i jego głośną wypowiedź o tym, że Saudyjczycy wkraczają na terytorium tradycyjnie znajdujące się w sferze wpływów rosyjskich firm naftowych. – Wracając do konkurencji, chcę powiedzieć, co widzimy obecnie. Arabia Saudyjska po raz pierwszy weszła nawet na rynek Polski, dostarczając ropę do Gdańska. Stosują oni aktywnie dumping cenowy – powiedział szef Rosnieftu cytowany przez Reutersa w 2015 roku, kiedy trwał poprzedni kryzys cen ropy i rywalizacja cenowa z Arabią. Wygląda na to, że współczesny kryzys to powtórka z historii o wojnie cenowej.

Co zrobią Rosjanie?

Wydaje się, że była to bardziej szczera wypowiedź prezesa Rosnietu, niż obecne opowieści Sieczina o tym, że kryzys cen ropy szkodzi tylko USA i Arabii Saudyjskiej. Także Kreml stara się utrzymywać dobrą minę do złej gry. Podczas gdy 22 kwietnia cena ropy amerykańskiej WTI zbliżyła się do 10 dolarów, a Brent do 16 dolarów, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow przekonuje, że nie ma powodów do obaw i odnosi się do faktu, że cena majowych kontraktów WTI była ujemna. – Odnośnie do tego jednego sygnału z rynku futures, to absolutnie wynik momentu spekulacji, czysto handlowego, który miał związek z datą zamknięcia handlu futures majowych. Oczywiście nie należy go malować w apokaliptycznych barwach – powiedział cytowany przez Russia Today, propagandowy organ Federacji Rosyjskiej. Zdaniem Pieskowa ceny spoza kontraktów majowych nie spadły tak nisko i nie ma powodów do „zbyt negatywnej oceny sytuacji”. Przyznał, że „sytuacja jest nieprzyjemna” a w razie czego Rosja może wykorzystać „zasoby, które ma pod ręką”. Budżet rosyjski jest uzależniony od sprzedaży ropy i zaprojektowany w 2020 roku w uzależnieniu od założenia, że ropa będzie kosztować 42,4 dolary. Rosjanie posiadają jednak rezerwy finansowe pozwalające jej realizować budżet pomimo niższej ceny baryłki. Słowa rzecznika Kremla sugerują, że będą teraz przepalać te rezerwy, ograniczając w ten sposób elastyczność wydatków społecznych i militarnych będących fundamentami stabilności reżimu. Utrzymanie strumienia petrodolarów będzie zatem w żywotnym interesie Rosji bardziej, niż polityczne podnoszenie ceny baryłki przez OPEC+, które na razie i tak nie przynosi efektów.

Warto przy tym dodać, że Rosjanie prawdopodobnie nie pozostaną dłużni Saudyjczykom i można się spodziewać niebawem wieści o tym, że odbijają rynek azjatycki, jak robili to podczas wcześniejszej wojny w 2015 roku. Fakt, że nowe porozumienie naftowe nie wystarczyło do ograniczenia spadku cen ropy spotęgowanego kryzysem popytu związanym z pandemią koronawirusem, może oznaczać możliwość rewizji układu lub jego niewypełnienia przez którąś z potęg, o czym więcej pisałem w innym miejscu. Taki scenariusz sugerują nieporozumienia między firmami naftowymi z Rosji odnośnie podziału obciążeń w ramach porozumienia naftowego sygnalizowane w Financial Times. Mariusz Marszałkowski przyjrzał się szczegółowo jej możliwościom. Wówczas wojna cenowa będzie trwać, a Polacy będą korzystać ze zniżek, do których prawdopodobnie przyłączą się producenci amerykańscy także już obecni na rynku polskim dzięki ruchom wspomnianych Orlenu i Lotosu.

W świetle tych wieści ciekawie prezentuje się ostatni komentarz ministra spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Siergieja Ławrowa, który stwierdził 21 kwietnia cytowany przez RIA Novosti, że Moskwa liczy na przezwyciężenie kryzysu w relacjach z Polakami. Przypomniał, że istnieje szereg kanałów współpracy, które można odmrozić. – Naprawdę mam nadzieję, że my i nasi polscy sąsiedzi i, nie boję się użyć tego słowa, przyjaciele, a mam wielu przyjaciół w Polsce, przezwyciężymy obecny okres i nie przetrwają próby sztucznego tworzenia powodów seperacji naszych narodów – ocenił podczas dyskusji okrągłostołowej Funduszu Wsparcia Dyplomacji Publicznej im. A.M. Gorczakowa. Nie odniósł się do nielegalnej okupacji Krymu, agresji na Ukrainę i innych powodów sankcji zachodnich wprowadzonych przeciwko Rosji z udziałem Polski.

Nie ma powrotu do przeszłości

Rosjanie tracą rynek polski z wielu powodów, wśród których argumenty polityczne mają istotne znaczenie. Rosjanie prowadzą wrogą Polsce politykę zagraniczną. Nie są godnym zaufania dostawcą, bo spowodowali kryzys zanieczyszczonej ropy w 2019 roku. Pojawiają się alternatywy względem ich surowca. Nie oznacza to, że ropa rosyjska jest zawsze złej jakości. Ten surowiec o określonych parametrach pozostaje istotnym źródłem produktów naftowych w rafineriach polskich. Jednak warunki sprzyjają dywersyfikacji tym bardziej, gdy nadszedł nowy kryzys cen ropy, a dostawcy muszą jeszcze bardziej starać się o klienta, co właśnie robi Saudi Aramco. Rosjanie powinni wziąć przykład z Saudyjczyków zamiast próbować bezskutecznie dzielić Europę na strefy wpływów. Być może zaoferują Polakom renegocjację warunków kontraktów długoterminowych? Za ciepłymi słowami ministra Ławrowa powinny pójść konkrety.

Jakóbik: Ujemna cena ropy, czyli taka, jaką wycenił koronawirus (ANALIZA)