Sekściński: Aukcje OZE – wyciągnąć wnioski z doświadczeń Europy

25 stycznia 2016, 13:00 Energetyka

KOMENTARZ

OZE - energetyka wiatrowa

Dr Arkadiusz Sekściński

Wiceprezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

W 2016 roku ma się odbyć pierwsza w Polsce aukcja dla wytwórców energii z odnawialnych źródeł. Po kilku latach debat nad kształtem ustawy o OZE powinniśmy się więc cieszyć.

Teoretycznie ma być teraz efektywniej, taniej i bardziej stabilnie. Patrząc jednak na to, jak przebiegały aukcje w Holandii, Włoszech czy Wielkiej Brytanii, trzeba się liczyć z tym, że naszym licytacjom będą towarzyszyły spore problemy.

Czyhające pułapki

Wydaje się, że autorzy polskiego systemu aukcyjnego nie ustrzegli się pułapek, w które wpadli Włosi czy Holendrzy. We Włoszech w 2012 r. system zielonych certyfikatów zastąpiono aukcyjnym. W pierwszych aukcjach wygrały projekty farm wiatrowych o łącznej mocy 1300 MW. Do końca kolejnego roku powstało jednak tylko 400 MW nowych mocy, a w 2014 r. jeszcze mniej, bo niewiele ponad 100 MW. Poziom realizacji nie sięgnął więc nawet 40%.

Podobne efekty przyniosły też aukcje w Holandii. Chcąc zwiększać produkcję czystej energii, zmniejszając jednocześnie koszty wsparcia, licytacje wprowadzono tam już w 2008 r. Rok później aukcję wygrały projekty z zakresu energetyki wiatrowej o łącznej mocy ponad 460 MW, ale powstały z nich instalacje o mocy zaledwie 90 MW, czyli niewiele ponad jedna piąta. Natomiast kilka lat później, w 2013 r., aukcję wygrały projekty wiatrowe o mocy prawie 400 MW, w ramach których ostatecznie wybudowano niecałe 150 MW. Łącznie w latach 2008-2014 aukcje zorganizowane w Holandii wygrały projekty wiatrowe o mocy ponad 1600 MW, ale zrealizowano raptem ok. 50% z nich.

Problemów nie udało się też uniknąć w Wielkiej Brytanii, która pierwszą aukcję ma już za sobą. Dopiero w marcu ma być znana ostateczna liczba projektów instalacji, które inwestorzy planują wybudować. W przypadku dwóch projektów fotowoltaicznych, które podczas licytacji znalazły się wśród wygranych, inwestorzy ogłosili rezygnację z nich już w 2014 r.

Podobnych problemów można się spodziewać w Polsce. Nasz system aukcyjny w znacznie mniejszym stopniu niż we Włoszech, Holandii czy Wielkiej Brytanii chroni przed underbiddingiem, czyli składaniem ofert z nierealną ceną, która nie pozwala na realizację projektu. W Holandii można składać oferty tylko w konkretnych przedziałach cenowych, a we Włoszech oferta nie może być niższa niż 30% ogłoszonej ceny referencyjnej.

Jedno zabezpieczenie – czy wystarczy?

W Polsce jedyne zabezpieczenie przed underbiddingiem polega na konieczności przedstawienia gwarancji bankowej na poziomie 30 tys. zł za 1 MW projektowanej instalacji. Pewne jest natomiast to, że do aukcji w tym roku przystąpi u nas, podobnie jak we Włoszech w 2014 r., dużo większa liczba projektów wiatrowych niż przewidziano dla nich megawatogodzini. We Włoszech skutkiem było oferowanie cen bliskich 30-procentowemu minimalnemu poziomowi (w odróżnieniu od poprzednich aukcji w latach 2012 i 2013 r., w których ilość zgłoszonych projektów była mniejsza, a obniżki cen nie aż tak duże).

Autorzy systemu aukcyjnego w Polsce nie założyli również żadnego poziomu minimalnej oferowanej ceny. Oznacza to, że może dojść do powtórki z Wielkiej Brytanii, gdzie aukcję wygrały projekty fotowoltaiczne oferujące tak niską cenę, że kilka tygodni po wygraniu aukcji inwestorzy musieli się wycofać z inwestycji.

W ocenie skutków regulacji ustawy o OZE założono, że wygrane projekty zostaną zrealizowane w ciągu dwóch lat, mimo że prawo przewiduje czteroletni termin na budowę instalacji. Doświadczenia krajów, w których aukcje już przeprowadzano, potwierdzają, że projekty nie są finalizowane w najkrótszym możliwym czasie ani we Włoszech, ani w Holandii. Powstaje nawet ich rynek wtórny, który we Włoszech oszacowano na ok. 40% całego przyznanego wolumenu (ostatecznie zrealizowano mniej niż 20% projektów).

Przykłady te dowodzą, że wprowadzanie dodatkowych podziałów na „koszyki” technologiczne zmniejsza efektywność całego systemu. W Polsce największa konkurencja zapowiada się w „koszyku” instalacji o mocy powyżej 1 MW i czasie pracy poniżej 4000 godzin w roku – będzie to głównie energetyka wiatrowa. W tym przypadku ryzyko underbiddingu oraz niewykorzystania potencjału OZE jest poważne. Natomiast w pozostałych „koszykach” konkurencja okaże się znacznie mniejsza. Oznacza to, że oferty składane przez inwestorów będą mogły mieć ceny bliskie referencyjnej, a i tak część wolumenu pozostanie niewykorzystana. Przeciwdziałać temu można albo likwidując przynajmniej część podziałów na „koszyki” technologiczne (np. usuwając podział na instalacje pracujące poniżej i powyżej 4000 godzin w roku), albo zezwalając na przenoszenie niewykorzystanego wolumenu do koszyków, w których liczba projektów jest znacznie większa niż ilość energii wystawionej na aukcję.

Biorąc pod uwagę to, ile zagrożeń niesie za sobą nowy system aukcyjny dla OZE w Polsce, bez wątpienia można stwierdzić, że będzie on wielkim wyzwaniem. Potencjał wytwarzania zielonej energii z różnych źródeł jest u nas ogromny. Perspektywa stabilnych dochodów też może zachęcać kolejnych inwestorów, ale im mniej będziemy wyciągać wniosków z doświadczeń innych, tym bardziej wzrośnie ryzyko, że to nasze rozwiązania staną się przykładem błędów, których należy unikać.

Źródło: CIRE.PL