Sierakowska: Arabia Saudyjska zapowiada spadek eksportu ropy

20 lipca 2018, 10:45 Energetyka

Druga połowa bieżącego tygodnia na rynku ropy naftowej upływa pod znakiem odreagowania wzrostowego. Cena amerykańskiej ropy WTI pnie się w górę, przekraczając poziom 68 USD za baryłkę, z kolei notowania europejskiej ropy Brent poruszają się tuż poniżej poziomu 73 USD za baryłkę. Mimo większego optymizmu inwestorów, na razie notowania ropy naftowej znajdują się na drodze do spadku w ujęciu całego tygodnia – pisze Dorota Sierakowska, analityczka DM BOŚ.

Ropa

Pewnym wsparciem dla cen ropy naftowej były informacje, które wczoraj przekazał przedstawiciel OPEC w Arabii Saudyjskiej, Adeeb Al-Aama. Powiedział on, że w sierpniu saudyjski eksport ropy naftowej spadnie o około 100 tysięcy baryłek dziennie, natomiast w lipcu ma on pozostać na poziomach zbliżonych do czerwca (czyli, według nieoficjalnych źródeł, około 7,2 mln baryłek dziennie). Według Saudyjczyków, uzasadnieniem tej decyzji jest dbałość o to, aby nie zalewać rynku ropy naftowej większą ilością ropy niż jest autentycznie potrzebna konsumentom.

Komentarz ze strony Arabii Saudyjskiej może być próbą ujarzmienia spadków cen ropy naftowej, które ostatnio są w dużej mierze efektem oczekiwań rosnącej produkcji ropy w krajach będących liderami wydobycia. Faktycznie, Arabia Saudyjska w czerwcu produkowała średnio 10,488 mln baryłek ropy dziennie, co jest wzrostem o 458 tys. baryłek dziennie w porównaniu do poziomów produkcji deklarowanych w maju. Dodatkowo, wydobycie zwiększa Rosja, której produkcja oscyluje obecnie w okolicach 11,2 mln baryłek dziennie i, tym samym, kraj ten przoduje w globalnym wydobyciu tego surowca. Rosję doganiają jednak powoli Stany Zjednoczone, gdzie produkcja ropy naftowej dotarła do bariery 11 mln baryłek dziennie po raz pierwszy w historii.

W obliczu wyścigu o pozycję lidera produkcji ropy, toczonego obecnie między Rosją a USA, próby zatrzymania spadków cen ropy naftowej mogą okazać się mało skuteczne. Ostatnie zwyżki póki co należy traktować zaledwie jako odreagowanie wzrostowe po fali dynamicznych zniżek, nie zaś jako istotną próbę powrotu do trwałych wzrostów.