– Wydawało mi się, że od roku świadomość polskiego społeczeństwa w kwestii smogu znacząco wzrosła. Zwłaszcza od czasu, gdy pojawiły się aplikacje na telefony pozwalające sprawdzić jakość powietrza w bliższej lub dalszej okolicy. Dawno jednak się tak nie pomyliłam – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.
Świadomość problemu
Wydawało mi się, że Polacy-specjaliści od katastrof lotniczych, piłki nożnej, wojskowości i służby zdrowia (o czymś zapomniałam?) są też ekspertami w kwestii smogu. Mówią o nim już chyba wszyscy zwłaszcza od stycznia 2017 r., gdy rząd ogłosił program Czyste Powietrze, a w sieci można sprawdzać jakość powietrza w naszej okolicy. Coraz więcej osób wie, co to niska emisja (niska dlatego, że pyły są nisko zawieszone, a nie dlatego, że jest mała), pyły PM 2,5 i PM 10. I że palenie kaloszami i oponami i śmieciami jest złe, a muły i flotokoncentraty to węgle najgorszej jakości.
Szacuje się, że tylko w polskich miastach i aglomeracjach powyżej 100 tys. mieszkańców w 2014 r. na skutek obecności w powietrzu pyłu PM2,5 przedwcześnie zmarło 18,6 tys. osób. W dodatku problem ten wiąże się z wysokimi kosztami – państwo traci z jego powodu 13% PKB rocznie. Ponieważ źródłem smogu w Polsce są przede wszystkim systemy ogrzewania budynków, działania podejmowane przez miasta dotyczą ich efektywności energetycznej oraz ekologicznych źródeł ciepła, a także monitorowania zużycia energii. Sporo robią samorządy. Część podjęła uchwały antysmogowe pozwalające na zdjęcie z rynku odbiorców indywidualnych węgli najgorszej jakości. Niektóre miasta inwestują w efektywne energetycznie budownictwo. Działania w tym zakresie podejmują wyróżnione w konkursie ECO-MIASTO 2017 Kalety, a także Mińsk Mazowiecki, gdzie powstało energooszczędne przedszkole, wyposażone m.in. w okna i drzwi o niskim wskaźniku przenikania ciepła i system wentylacji odzyskujący ciepło z uchodzącego powietrza. W gminie Karlino (także laureat konkursu ECO-MIASTO 2017) aż 21 budynków użyteczności publicznej wykorzystuje pompy ciepła, czyli urządzenia, które wymuszają przepływ ciepła z obszaru o niższej temperaturze do obszaru o temperaturze wyższej. Ten ekologiczny sposób ogrzewania wspomagany jest energią wytwarzaną przez panele fotowoltaiczne.
Nie wiem ile artykułów o smogu napisałam w DGP (często w parze z Tomkiem Żółciakiem) o smogu, o sposobach walki z nim, o tym co robić, by poprawić jakość powietrza, o tym, że rząd z 14 punktów programu Czyste Powietrze zrealizował może jeden czy dwa. I tak dalej, i tak dalej…
Ignorancja wbija w krzesło
Ponieważ zawiesiłam swoją aktywność na Twitterze śledzę trochę bardziej Facebooka. I czytam, co piszą znajomi znajomych czy ich znajomi… Przyznam, że dyskusja na temat smogu wbiła mnie w krzesło. Kiedy przeczytałam, że „to tylko mgła, bo przecież pod Warszawą to nie może być smog” albo że „mgła przecież nie wisi tak nisko” albo „skąd niby smog w stolicy przy niższym niż zwykle natężeniu ruchu aut” – osłupiałam. Sprawdziłam pomiary, które mówiły, że powietrze dla stolicy jest względne (przypomnę jednak, że polskie normy stężeń są mniej rygorystyczne niż w innych europejskich krajach), jednak w moim Wawrze po prostu śmierdziało, a oczy łzawiły. I choć jak zapewnił mnie mój kolega meteorolog, profesor fizyki, warunki tworzenia się mgły i smogu są podobne, to jakość powietrza w Polsce jest naprawdę bardzo słaba. I o ile w stolicy nie ma tragedii (ale jednak w Wawrze jest), to na południu Polski jest po prostu fatalnie.
Ale oczywiście możemy udawać dalej, że to mgła, albo Smok Wawelski, póki się nie podusimy. Z przerażeniem bowiem patrzę na fanatyków biegania w mieście, gdy stężenia przekraczają 100 proc. normy (a nawet jeśli nie przekraczają – powodzenia). Maski antysmogowe wciąż jednak są chyba zbyt wstydliwym elementem ubioru. Możemy udawać również, że to sztuczna mgła. Ale z autopsji powiem – infekcje dróg oddechowych u dzieci nie są obecnie efektem zimy (zwłaszcza, że w Warszawie raczej jej nie ma). Zdrowia Państwu życzę w Nowym Roku…
Rząd przeznaczy 180 mln złotych na walkę ze smogiem dla najuboższych