Sobolewski: Są sposoby na pozbycie się nadwyżek węgla (ROZMOWA)

23 sierpnia 2016, 07:30 Energetyka

ROZMOWA 

Dr Aleksander Sobolewski, dyrektor Instytutu Chemicznej Przeróbki Węgla, mówił o sposobach na pozbycie się nadwyżek węgla.

Karolina Baca-Pogorzelska: Obok rozproszonej energetyki odnawialnej pojawił nam się temat małej energetyki węglowej, czyli mikroinstalacji produkujących w kogeneracji ciepło i prąd. To się sprawdzi?

Aleksander Sobolewski: O ile dwa kilowaty prądu każdy w jednorodzinnym domku zużyje lub sprzeda, to po co komu aż 25 kilowatów ciepła, zwłaszcza w lecie? A takie są parametry tych demonstracyjnych instalacji. Ale z pewnością najważniejszą kwestią jest jednak cena. Dlatego wydaje mi się, że przedstawiona koncepcja pozostanie przez najbliższe lata na poziomie badawczym. Rozwiązania prosumenckie oparte na odnawialnych źródłach energii bronią się, choć są droższe, ale za to są „czyste”. A mikroskalowe spalanie czy zgazowanie węgla – przy akceptowalnej komplikacji instalacji i realistycznych kosztach – niestety nie do końca.

To czy w takim razie jesteśmy w stanie wskazać taką technologię, która realnie może pozwolić na lepsze wykorzystywanie węgla w Polsce? Pomijając politykę klimatyczną i emisję CO2 – przy dzisiejszych cenach energii nie opłaca się po prostu budować dużych bloków węglowych.

Jeśli zrobimy założenie, że nie zamykamy kopalń bezmyślnie i hurtowo, tylko w racjonalny sposób zgodnie z potrzebami gospodarki, to po pierwsze – trzeba sprawdzić jej energochłonność, ale też ocenić koszty. Zwłaszcza, że warunki w jakich prowadzone jest wydobycie są coraz trudniejsze, wymagają wielu nakładów inwestycyjnych, a to też powoduje, że polski węgiel jest droższy. Jeśli produkujemy za dużo węgla, a ze względu na słabą konkurencyjność nie możemy go sprzedać na eksport, to należy się zastanowić, co w tej sytuacji zrobić. Moce energetyczne trzeba odnawiać, bo najstarsze za chwilę będziemy wyłączać. No ale budowa 1000 MW bloku za 6 mld zł się dziś nie zwraca – to co teraz? Za chwilę banki powiedzą, że nie będą takich projektów finansować, bo bardziej opłaca się kupić energię elektryczną z importu.

Ale rząd powie „bezpieczeństwo energetyczne”…

Dlatego uważam, że bardzo dobrze się stało, iż zaczynamy myśleć o programie pełnego retrofitu istniejących kotłów o mocy 200 MW. To świeży projekt. Mamy ponad 40 takich kotłów na węgiel kamienny i kilka na brunatny. Ich łączna moc to prawie 10 GW, a więc jedna czwarta mocy zainstalowanej w Krajowym Systemie Elektroenergetycznym. One są w różnym wieku, ale wszystkie nadają się do modernizacji i przystosowania do współczesnych wymagań środowiskowych. Koszt tego programu to 8,5-10 mld zł. A budowa 10 GW nowych mocy węglowych (w blokach 1000MW) to ok. 60 mld zł. Różnica kolosalna, prawda? A sprawność odnawianych bloków będzie niższa tylko o dwa punkty procentowe. Ten program nazywa się roboczo „Energetyka 200+. Rewitalizacja i odbudowa mocy na bazie bloków 200 MW”. Byłby realizowany stopniowo, program jest elastyczny – więc w pełni bezpieczny. Ponadto wykorzystamy tutaj potencjał polskich firm inżynieryjno-remontowych i krajowe know-how.

Ale to mimo wszystko nie rozwiąże problemu nadpodaży kilku mln ton węgla, z jaką mamy do czynienia.

Dlatego drugą opcją powinno być naziemne zgazowanie węgla. 1 mln ton zgazowanego węgla (to jedna instalacja) odpowiada 400 mln m3 gazu. Czyli 10 mln ton węgla to 4 mld m3 SNG (Synthetic Natural Gas), a więc mniej więcej jedna czwarta aktualnego rocznego zużycia tego paliwa w Polsce. Pierwsze działania podjęła Grupa Azoty, która ma już studium wykonalności dla takiej instalacji, która miałaby powstać w Kędzierzynie Koźlu. Nie ma oficjalnej decyzji zarządu w tej sprawie, ale trwają przygotowania do realizacji kolejnego etapu, w którym już będą wskazane konkretne technologie zgazowania. Bo te technologie na świecie oczywiście są dostępne.

Sprawą zgazowania węgla interesuje się również PGE. No i Australijczycy z PD Co, którzy chcą budować nową kopalnię koło Bogdanki. I ten kompleks produkcyjny byłby nastawiony na SNG – to prawdopodobnie będzie w ogóle warunek koncesji. Czyli: wydobywamy tanio węgiel, robimy zgazowanie, następnie metanizację syngazu i mamy gaz, który wpuszczamy do istniejącej sieci. Nie chcę wnikać w ich biznesplan, ale pomysł z SNG to bardzo ciekawe rozwiązanie.

A który z tych projektów jest najbliższy realizacji?

Wydaje mi się, że ten w Grupie Azoty. I jak to by się powiodło, to bardzo szybko powstanie więcej takich instalacji. Prawda jest taka, że mówimy teoretycznie o 5-6 letnim cyklu inwestycyjnym, ale taką instalację naprawdę da się wybudować o wiele szybciej, nawet w 3-4 lata. Skoro syn-gaz jest przede wszystkim produktem dla chemii, to być może podobną drogą pójdą Puławy. Nie chcę niczego przesądzać. Tyle, że tutaj potrzebna jest decyzja polityczna. Wiadomo bowiem, że produkcja syn-gazu z węgla będzie się wiązała z rezygnacją z części gazu ziemnego z importu.

Poza tym pytanie, czy docelowo będziemy pracować nad własną technologią zgazowania, czy skorzystamy z gotowej licencji – Shella czy Siemensa lub którejś z chińskich firm? A może lepiej kupić pełne know-how? Dzięki temu zaoszczędzimy przynajmniej 10 lat pracy. Nawiasem mówiąc zgazowywać można nie tylko węgiel. Np. w procesie produkcyjnym Lotosu produktem ubocznym jest koksik naftowy. Po co mają go wozić do Shella do Amsterdamu? Mając własny reaktor mogliby go zgazować sami. Jeśli mielibyśmy budować w Polsce więcej niż pięć reaktorów do zgazowania – zakup know-how, a następnie rozwijanie na tej bazie własnej technologii już by się zwrócił.

Najważniejsze jednak, by wiążące decyzje dotyczące budowy pierwszej instalacji zgazowania wreszcie zapadły, bo im dłużej jest to odwlekane, tym trudniej będzie potem na tym rynku konkurować. Obawiam się jednak, sporych nacisków lobby gazowego, które wie, ile na zgazowaniu węgla mogłoby stracić.

Warto jednak podkreślić, że przedstawione powyżej plany dla węgla wymagają równolegle restrukturyzacji górnictwa i cięcia kosztów, bo im tańszy będzie węgiel, tym tańszy i bardziej konkurencyjny będzie produkowany z niego gaz.

Rozmawiała Karolina Baca-Pogorzelska