Stachura: Chiny oraz ich starlinkofobia

3 czerwca 2022, 07:35 Cyberprzestrzeń

Strach Chin przed Starlinkiem to nic innego, jak kontynuacja walki o wpływy, po raz kolejny ze Stanami Zjednoczonymi. Wynalazek SpaceX krzyżuje plany Rosji na Ukrainie i zaczyna niepokoić największego konkurenta technologicznego Amerykanów, którzy niedługo przejmą niską orbitę okołoziemską – pisze Jędrzej Stachura, redaktor BiznesAlert.pl.

Sieć Starlink. Źródło: Freepik
Sieć Starlink. Źródło: Freepik

Obawy Chin wyszły na jaw w kwietniu 2022 roku, gdy tamtejsi naukowcy opublikowali raport na temat Starlinka i potrzebie przeciwdziałania temu systemowi. Badania poprowadził Ren Yuanzhen z Pekińskiego Instytutu Śledzenia i Telekomunikacji, a informację o tym opublikowało chińskie czasopismo Modern Defense Technologii (MDT). Warto dodać, że artykuł MDT zniknął z sieci po kilkunastu godzinach więc można przypuszczać, że władze chińskie nie do końca chciały, aby raport ujrzał światło dzienne.

W publikacji Chińczycy nie mówią tylko o stworzeniu własnego odpowiednika, ale również o niszczeniu satelitów Elona Muska. Autorzy pisali, że Chiny chcą opracować całościową strategię, która pozwoli wyłączyć sieć Starlinków i w razie potrzeby umożliwi ich namierzenie i likwidację. Oczywiście, w myśl zasady „w Internecie nic nie ginie”, artykuł (zanim magicznie wyparował) został przetłumaczony przez Davida Cowhiga. Były amerykański dyplomata ujawnił listę środków zaradczych, które mają pomóc rządowi w walce z amerykańskimi satelitami.

Naukowcy wspominają w niej o pełnej zdolności dozoru w konstelacjach Starlink, precyzyjnym wykrywaniu najważniejszych celów oraz możliwości przetwarzania danych o czynnościach wykonywanych przez satelity. Chińczycy planują również prowadzenie dalszych badań nad systemami walki w kosmosie i wzmocnieniem kontroli nad częstotliwościami oraz zasobami.

Czego obawiają się Chiny?

Starlink to telekomunikacyjny system satelitarny stworzony przez firmę SpaceX, który w założeniu ma umożliwiać bezprzewodowy dostęp do Internetu w każdym zakątku Ziemi. Sieć liczy już 2146 satelitów na niskiej orbicie okołoziemskiej, w ciągu najbliższych pięciu lat ma ich być aż 12 tysięcy a ostatecznie 42 tysięcy. Podczas gdy większość usług internetowych jest dostarczanych za pomocą satelitów geostacjonarnych, które krążą wokół planety na około 35 tys. km, Starlinki znajdują się znacznie bliżej (na około 550 km), dzięki czemu notują mniejsze opóźnienie sygnału. Mimo to, że internet satelitarny jest zwykle wolniejszy niż tradycyjne łącza szerokopasmowe, jego zaletą jest to, że można uzyskać do niego dostęp nawet w odległych lokalizacjach, w których nie ma wież kablowych ani komórkowych.

W tym momencie nasuwa się pytanie, dlaczego Chinom tak bardzo zależy na zabezpieczeniu się przed Starlinkiem. Odpowiedź możemy znaleźć w artykule pt. „Ekspansja Starlink. Świat militarnych ambicji” opublikowanym w maju przez China Military Online, czyli oficjalny portal informacyjny wojska chińskiego. Autor komentarza Li Xiaoli podkreśla, że niekontrolowana ekspansja Starlink i ambicje wykorzystania go przez SpaceX do celów wojskowych powinny zaniepokoić cały świat. Jako przykład podaje wykorzystanie systemu Muska na Ukrainie, na teren której z pomocą rządu Stanów Zjednoczonych zostało dostarczonych ponad 10 tys. terminali. Dzięki nim Ukraińcy mają dostęp do internetu i komunikacji.

Oprócz wspierania komunikacji, Starlink może również wchodzić w interakcje z dronami UCAV (Unmanned combat air vehicle), które są przeznaczone do wykonywania działań bojowych. Zdaniem Chińczyków, urządzenia SpaceX mogły wykorzystywać system rozpoznawania twarzy i odgrywać ważną rolę w operacjach wojskowych Ukrainy, która walczy z agresją Rosji. Ich obawy nie są bezpodstawne, gdyż podobne informacje można było przeczytać na łamach The Times i Reutersa. Wyżej wymienione media podawały, że siły ukraińskie używają dronów zwiadowczych, połączonych z terminalami Starlink, do wysyłania informacji o celu do artylerii. Reuters informował, że ministerstwo obrony Ukrainy korzysta z technologii rozpoznawania twarzy, która umożliwia weryfikację osób, a tym samym demaskowanie rosyjskich napastników i identyfikowanie zmarłych.

Według informacji spływających z otoczenia SpaceX’a, Starlinki mogą, w razie potrzeby, stanowić silne zaplecze militarne, w przeszłości były testowane przez Siły Powietrzne Stanów Zjednoczonych, gdyż są w stanie zapewnić samolotom połączenie internetowe o niskim opóźnieniu i dużej przepustowości. W 2020 roku SpaceX wygrał kontrakt o wartości 150 milionów dolarów na opracowanie satelitów wojskowych i podpisał umowę z armią amerykańską, dzięki czemu mogła ona korzystać z szerokopasmowego łącza do przesyłania danych. Starlinki mogą być wyposażone w urządzenia rozpoznawcze, nawigacyjne i meteorologiczne. Armia wyposażona w tego typu maszyny zyskuje w walce na trudnym terenie, jest w stanie bez problemu nawigować i komunikować się.

Chiny obawiają się wynalazku Muska również z powodu zajmowania coraz większego obszaru niskiej orbity okołoziemskiej. LEO (ang. low Earth orbit), przebiegająca między powierzchnią Ziemi a Pasami Van Allena na wysokości od 200 do 2 tys. kilometrów, jest w stanie pomieścić około 50 tys. satelitów. I właśnie tutaj Chińczycy widzą problem. Jeśli SpaceX zrealizuje swoje plany i wyśle 42 tys. Starlinków, zajmie ponad 80 procent orbity. To natomiast sprawiłoby, że Chiny, które mówią już o budowie własnego systemu, nie byłyby w stanie konkurować w tym aspekcie z Amerykanami i według Li Xiaoli straciłyby kontrolę. Problem potwierdza skarga, która pod koniec 2021 roku wpłynęła do ONZ. Chiny twierdziły, że uniknięcie kolizji ich stacji kosmicznej z dwoma satelitami Starlink nie byłoby możliwe, gdyby nie przeprowadzone przez nich manewry unikowe.

Jeśli chodzi o wyżej wspomnianą kontrolę, można dojść do wniosku, że Chińczycy szukają sposobu na uniknięcie „błędów rosyjskich” na Ukrainie tak, aby nie powtórzyły się w ich konflikcie z Tajwanem. Należy pamiętać, że interes amerykański w Cieśninie Tajwańskiej jest znacznie większy. Do ataku na Tajwan jeszcze nie doszło i nikt się go nie spodziewa w najbliższej przyszłości, ale już słyszeliśmy zdania „Rosja nie zaatakuje Ukrainy” i „Putin strzeliłby sobie w stopę ponownym wejściem na Ukrainę”. Tak, taki ruch ze strony Chin wydaje się nielogiczny. Warto jednak pamiętać, że prezydent Rosji też nie miał mieć korzyści z ataku, a teraz robi to, co robił najlepiej przez lata – dzieli Europę, która teraz, znów z jego powodu, szarpie się o embargo. Jednym słowem, Chiny widzą, że Starlink utrudnia tyranowi bycie tyranem.

Stachura: Ukraina i Tajwan, czyli trudne sprawy Amerykanów