Starus: Świadectwa OZE nie służą energetyce rozproszonej

13 sierpnia 2014, 10:46 Energetyka

Firma Euler Hermes przygotowała raport ekonomiczny na temat unijnego rynku energii elektrycznej. Rynek ten jest obecnie pod silną presją: z jednej strony konkurencji dotowanej energii ze źródeł odnawialnych, a z drugiej dużymi nakładami na konieczne inwestycje. Dokument zwraca uwagę na nadprodukcję energii w UE w wyniku mocnego subsydiowania energii ze źródeł ekologicznych. 

– Raport Euler Hermes dotyczy szerokiego, unijnego rynku energii – a tymczasem polskie realia są inne, a niekiedy wręcz całkowicie przeciwstawne. Przede wszystkim na polskim rynku notujemy raczej niedobór, a nie nadprodukcję energii – stwierdza Tomasz Starus, członka zarządu Euler Hermes.

W jego ocenie w tej chwili rozpoczynane są nowe, spektakularne inwestycje, mające po wielu latach uzupełnić krajową sieć dużych wytwórców energii i oddalić widmo blackoutu. Jednak… nadal praktycznie cała jej produkcja skoncentrowana jest w południowej połowie kraju.

– Stąd tak duże znaczenie ma stan sieci przesyłowych, a te wymagają równie dużych inwestycji (już nie tak spektakularnych – ca ma znaczenie dla polityków) jak te w moce wytwórcze – twierdzi dalej Starus. – Czy będą one możliwe bez podnoszenia opłat? Pamiętajmy, że chociażby w Niemczech energia dla przemysłu jest subsydiowana, aby zachować jego konkurencyjność.

Polski przemysł, zwłaszcza chemiczny zmaga się już przecież z wyższymi niż w innych krajach cenami gazu. Otwarte jest też pytanie o długookresową perspektywę kosztów za emisję CO2 dla energetyki węglowej, a w chwili bieżącej istotna jest też kwestia dalszej egzystencji i rozwoju odkrywkowego pozyskiwania węgla brunatnego (protesty społeczne).

– Inny niż w krajach zachodnioeuropejskich jest też system wsparcia energii odnawialnej w Polsce i inne jego skutki – jak dotychczas świadectwa OZE służyły głównie dużym, przemysłowym producentom a nie tworzeniu rozproszonej i zdywersyfikowanej ich sieci – mówi członek zarządu Euler Hermes. – Ale nie to jest najgorsze: dominujący (obok dużych elektrowni wodnych) system współspalania nie doprowadził do znaczącego wykorzystania krajowych surowców roślinnych spalanych razem z węglem. Polegał on bowiem m.in. na sprowadzaniu ich z zagranicy (np. odpady kokosowe z Azji).

– Nie ma w tym ani ekologii (transport generuje zanieczyszczenie, niewykorzystanie krajowych surowców) ani zysku ekonomicznego chociażby dla krajowych dostawców surowca, a nie takie były cele – oświadcza na koniec Tomasz Starus.