Steinhoff: Nasza reforma górnictwa była szybsza i tańsza niż Margaret Thatcher

15 października 2014, 11:45 Energetyka

Jaka będzie przyszłość węgla w polskiej energetyce, a jeśli węgiel będzie potrzebny nadal – czy będzie to węgiel krajowy, czy z importu – te kwestie stawiał w dwóch panelach na Kongresie Nowego Przemysłu dr Janusz Steinhoff, były wicepremier i minister gospodarki w rządzie Jerzego Buzka?

-, Jeżeli polskie kopalnie, polskie górnictwo nie będą się rozwijać i restrukturyzować, to krajowy węgiel będzie znikać z elektroenergetyki i będziemy za jakiś czas musieli importować węgiel – kilkakrotnie podkreślał Steinhoff. Ten obecny dramatyczny stan górnictwa jego zdaniem to efekt zaniechań kolejnych rządów. – Od 2001 r. nie inwestowano w kopalnie rentowne, bo na Śląsku są kopalnie rentowne, ale środki, które one zarobiły szły na pokrycie strat tych nierentownych – oceniał.

Były wicepremier stwierdził też, że reformowanie górnictwa, trudne i bolesne jest jednak możliwe i to z dobrymi efektami. Przypomniał reformowanie górnictwa węgla kamiennego w czasie, gdy był członkiem rządu Buzka. – Górnictwo w latach 1997-2001 przechodziło twardą restrukturyzację. Robiliśmy to najszybciej na świecie – dwukrotnie szybciej od Margaret Thatcher. I o wiele taniej, a także przy zgodzie społecznej. Nie zlikwidowaliśmy też górnictwa, przeciwnie, stało się ono na dłuższy czas dochodową branżą.

– Dziś sytuacja jest wyjątkowo zła. Kompanii Węglowej grozi upadłość i żeby utrzymać płynność, sprzedała jedną ze swoich kopalń za 1,5 mld zł. Można powiedzieć, że spółka skarbu państwa utrzymuje się kosztem sprzedaży majątku skarbu państwa. Błędem było dopuszczenie do takiej sytuacji, błędów zresztą mógłbym wytknąć wiele – powiedział Steinhoff, – ale ważniejsza jest kwestia, co dalej.  Obecnie reforma jest z pewnością trudniejsza, na światowym rynku węgla jest dekoniunktura i ceny są wszędzie niekorzystne. Obecnie w naszym górnictwie średnia kumulacja na tonie węgla według prezesa Mirosława Tarasa jest na poziomie minus 54 zł na tonie. To gorszy wynik niż z początków rządu Jerzego Buzka, gdy rozpoczynaliśmy restrukturyzację tej branży. Wtedy było to minus 23 zł na tonie – przypomniał Janusz Steinhoff. Taka sytuacja jest nie do utrzymania z ekonomicznego punktu widzenia.

– Trzeba jednak spojrzeć na problemy z węglem od innej strony. Jeżeli Unia Europejska utrzyma dotychczasową politykę ograniczania emisji, można by wysunąć hipotezę, że polski węgiel kamienny i brunatny będzie znikał z miksu energetycznego – stwierdził Janusz Steinhoff. – W takiej sytuacji  po roku 2030 ze względu na koszty emisji CO2 będziemy żegnać się z węglem kamiennym i węglem brunatnym. Co będzie oznaczało konieczność substytucji paliw stałych – węgla kamiennego i brunatnego, gazem i atomem.  Ale tu pojawia się poważny problem ekonomiczny, substytucja będzie bardzo drogo kosztować. Jeżeli KE tak jak do tej pory będzie ingerowała w rynek na rzecz prognozowanej ceny do emisji 40 euro za tonę CO2 (obecnie jest to ok. 6,2 euro za tonę) – to grozi nam podwojenie cen energii elektrycznej – powiedział dr Steinhoff – Przykład Niemiec dowodzi, że jednak trzeba sięgać po najtańsze surowce, po węgiel.  Dzięki „Energiewende” to węgiel stał się najważniejszym surowcem energetycznym za Odrą. Proponowany przez Brukselę pakiet klimatyczno-energetyczny musi być zobowiązaniem w skali światowej, nie europejskiej, nie ma zgody na tak radykalne obniżenie konkurencyjności gospodarki europejskiej.

– To jest paradoks, ale trzeba się w gospodarce liczyć z niespodziankami. Dlatego warto przeprowadzić bardzo trudną reformę polskiego górnictwa.  Tym bardziej, że niepewność wobec przyszłości energetyki węglowej utrudnia inwestycje. To widzieliśmy już przy okazji podejmowania decyzji w sprawie elektrowni w Opolu i taka dyskusja będzie się powtarzać przy kolejnych inwestycjach – dodał Janusz Steinhoff.