Stępiński: Czy Orlen i Lotos skorzystają na rewolucji łupkowej w USA?

24 sierpnia 2017, 07:30 Energetyka

Polska w coraz większym stopniu zaczyna wykorzystywać możliwości dywersyfikacji źródeł dostaw surowców energetycznych. Widać to na przykładzie terminalu LNG w Świnoujściu i dostawy m.in. skroplonego gazu ziemnego ze Stanów Zjednoczonych. Amerykanie mogą stać się partnerem przy zmniejszaniu zależności od dostaw rosyjskiej ropy, czego nie wykluczają czołowe koncerny naftowe w Polsce – PKN Orlen i Grupa LOTOS – pisze Piotr Stępiński, redaktor portalu BiznesAlert.pl.

Źródło: Grupa Lotos

Podczas ubiegłotygodniowej konferencji, na której Grupa LOTOS podsumowała pierwsze półrocze 2017 roku, wiceprezes spółki Jarosław Kawula stwierdził, że „bardzo intensywnie pracujemy nad otwarciem nowego kierunku. Chodzi o Stany Zjednoczone. […] To jest nasza perspektywa na przyszłość”. W trakcie rozmowy z dziennikarzami zwracał uwagę na znaczenie dywersyfikacji. Warto w tym kontekście odnotować aktywne działania spółki, która do 26 procent zwiększyła udział nierosyjskiej ropy w swoim portfelu zamówień. Wpisuje się to z kolei w strategię koncernu na lata 2017 – 2022, w której gdańska spółka wskazała, że zamierza „wziąć większą odpowiedzialność za bezpieczeństwo”, przez które rozumie dywersyfikację źródeł dostaw surowców i paliw. Dotychczas Lotosowi udało się zrealizować dostawę surowca z Arabii Saudyjskiej oraz Iranu.

Jeżeli chodzi o możliwość pozyskania amerykańskiej ropy, to już w listopadzie ubiegłego roku w rozmowie z BiznesAlert.pl ówczesny wiceprezes Lotosu Przemysław Marchlewicz informował o prowadzeniu rozmów z Amerykanami w tej sprawie, zaznaczając, że nie udało się wówczas osiągnąć porozumienia w kwestii ceny, która satysfakcjonowałaby obie strony. Niemal po roku od tej wypowiedzi wspomniany wcześniej Jarosław Kawula stwierdził, że zanim doszłoby do komercyjnej dostawy, najpierw do Gdańska musiałaby trafić testowa partia. Przy czym według niego jest mało prawdopodobne, aby udało się to zrealizować do końca 2017 roku.

Warto przypomnieć, że również PKN Orlen realizuje politykę dywersyfikacji źródeł dostaw ropy. Jak poinformował Orlen w rozmowie z BiznesAlert.pl, dostawcami ropy do wszystkich rafinerii koncernu są zarówno wydobywcy surowca, jak i inne wiodące firmy działające na międzynarodowym rynku naftowym. Do należącej do koncernu rafinerii w Płocku ropa jest dostarczana przede wszystkim z Rosji i Arabii Saudyjskiej. PKN Orlen zaznaczył przy tym, że zrealizował również dostawy z Kazachstanu oraz Iranu. W przypadku czeskiej rafinerii przetwarzany tam surowiec jest dostarczany z Rosji, Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanu oraz Kazachstanu. Natomiast rafineria w Możejkach zaopatrywana jest głównie w ropę rosyjską, choć otrzymała także dostawy z Arabii Saudyjskiej, Azerbejdżanu, Kazachstanu. Z punktu widzenia przerobu podstawowego wsadu surowcowego dla PKN Orlen istotne znaczenie mają także gatunki ropy pozyskiwane z regionu Morza Północnego, głównie z Norwegii.

PKN Orlen ma obecnie podpisane dwie umowy długoterminowe na rurociągowe dostawy ropy dla rafinerii w Płocku. Obydwie są zawarte z rosyjskimi spółkami, tj. Rosnieftem oraz Tatnieftem. Wolumeny te są uzupełniane dostawą w ramach kontraktu długoterminowego z Saudi Aramco. Wspomniane umowy odpowiadają za 70 proc. zużywanej przez koncern ropy.

W kontekście dywersyfikacji źródeł dostaw spółka nie wyklucza wykorzystania również amerykańskiego surowca. W odpowiedzi na pytania BiznesAlert.pl o to, czy spółka rozważa zakup ropy ze Stanów Zjednoczonych i czy instalacje koncernu są gotowe do przetworzenia takiego surowca, biuro prasowe płockiego koncernu stwierdziło, że „na przestrzeni ostatnich trzech lat zrealizowaliśmy również dostawy ropy naftowej z Nigerii czy kondensatu gazowego ze Stanów Zjednoczonych. Obecność PKN Orlen nieodłącznie wiąże się z monitoringiem rynków ropy naftowej, również tych w odległych rejonach świata, i bieżącą oceną ekonomiki dostaw różnych gatunków surowca z różnych destynacji”. Przypomnijmy, że w styczniu 2017 roku były wiceprezes ds. finansowych w Orlenie Sławomir Jędrzejczyk przyznał, że już wtedy koncern testował amerykański surowiec.

Problemem polega na tym, że oferowany przez Amerykanów surowiec to głównie lekka ropa łupkowa. Polskie rafinerie nie są obecnie przystosowane do samodzielnego przetwórstwa takich gatunków ropy. Wsad surowcowy musiałby zostać zmieszany z cięższym surowcem. Nie zmienia to jednak faktu, że w konsekwencji oznaczałoby to zmniejszenie wykorzystywania mieszanki REPCO, a przez to spadek uzależnienia od dostaw ropy z Rosji.

Nie oznacza to jednak, że saudyjski, irański, iracki czy amerykański surowiec nagle zastąpi rosyjski eksport, ale może to stanowić kolejny instrument energetycznego nacisku na Rosję, aby uzyskać jeszcze niższe i rynkowo konkurencyjne ceny na maksymalnie elastycznych dla nas warunkach.

W kontekście dostaw amerykańskich surowców energetycznych do Europy przypomnijmy, jaką reakcję wywołało w Moskwie pierwsze cargo LNG z USA do Polski. Gazprom zarzucał, że jest ono niekonkurencyjne i znacznie droższe od surowca oferowanego przez nich. Odpowiedź przedstawicieli rosyjskiego sektora gazowego nie jest zaskakująca, tym bardziej że rynek europejski, zwłaszcza w Europie Środkowo-Wschodniej, ma dla nich kluczowe znaczenie. Pojawienie się konkurenta także na rynku naftowym wywołałoby podobną reakcję.

Stany Zjednoczone chcą skorzystać na wysiłkach, jakie podjęli wydobywcy ropy w ramach OPEC oraz ci spoza kartelu, którzy w celu ustabilizowaniu sytuacji na rynku naftowym zobowiązali się do redukcji poziomu wydobycia. Wzrost cen ropy przyczynił się do natężenia aktywności amerykańskich spółek naftowych, które od momentu obowiązywania porozumienia naftowego zwiększyły liczbę odwiertów z 580 (w listopadzie 2016 roku) do 953 (w lipcu 2017 roku). W kontekście eksportu surowców energetycznych ze Stanów Zjednoczonych pozytywnym sygnałem jest prowadzona przez Donalda Trumpa polityka. Przypomnijmy, że w trakcie ostatniego szczytu Trójmorza w Warszawie zapowiedział, iż USA są w stanie dostarczyć tyle gazu, ile Europa potrzebuje. Czy tak będzie w przypadku ropy naftowej?

Warto zauważyć, że z formalnego punktu widzenia amerykański surowiec może popłynąć na wybrzeże Morza Bałtyckiego. Przypomnijmy, że blisko dwa lata temu Amerykanie znieśli obowiązujące od ponad 40 lat embargo na eksport ropy, co przynajmniej w teorii nie blokuje jej dostaw do Europy, w tym również do Polski.

Aby tak się stało, PKN Orlen i Grupa LOTOS muszą zbadać, czy i w jaki sposób mogą wykorzystać amerykański surowiec. Niemniej ważnym kryterium będzie również jego ewentualna cena. Nie należy przypuszczać, że spółki będą podejmowały decyzje, które z ekonomicznego punktu widzenia będą dla nich niekorzystne. Prawdopodobnie surowiec rosyjski będzie w najbliższej przyszłości głównym źródłem zaopatrzenia polskich rafinerii. Należy jednak pamiętać, że wszystkie działania na rzecz zwiększenia dywersyfikacji źródeł dostaw surowców poprawiają bezpieczeństwo energetyczne Polski i zmniejszają zależność od jednego dostawcy.