Stępiński: Rosja promuje atom z Kaliningradu

20 kwietnia 2017, 07:30 Atom

Gubernator sąsiadującego z Litwą obwodu kaliningradzkiego Anton Alichanow uważa, że region nie potrzebuje Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej. Z kolei w trakcie swojej wizyty w Kaliningradzie rosyjski minister energetyki opowiedział się za wznowieniem zamrożonego projektu. Wtóruje mu  Rosatom, który podkreśla jego zalety, twierdząc, że budowa elektrowni pomoże Unii Europejskiej w realizacji celów jej polityki klimatycznej – pisze Piotr Stępiński, redaktor BiznesAlert.pl  

fot. Pixabay

Jak informuje Baltic+, słowa Alichanowa o Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej padły podczas spotkania z pracownikami biura projektowego Fakel. – W ten temat wmieszała się geopolityka. Obwód kaliningradzki jest w pełni zabezpieczony energetycznie. Jeżeli udałoby nam się sprzedać za granicę 30 procent energii, wówczas Batycka Elektrownia Jądrowa byłaby potrzebna. Budowanie jej tylko na potrzeby wewnętrzne nie ma sensu. Póki co nasi zagraniczni koledzy nie dają żadnych gwarancji zakupu energii, więc projekt został zamrożony. W takim stanie może stać jeszcze 10 lat – przekonywał polityk.

Kaliningrad nie chce, ale Rosja…

Co ciekawe, w ubiegłym tygodniu w obwodzie kaliningradzkim z wizytą przebywał rosyjski minister energetyki Aleksander Nowak. W jej trakcie opowiedział się za wznowieniem projektu. Przypomnijmy, że budowa elektrowni w Kaliningradzie została wstrzymana na podstawie wydanego w lipcu 2013 roku polecenia prezydenta Rosji Władimira Putina. W 2015 roku Nowak mówił o tym, że Moskwa nie ma w planach wznowienia budowy. Warto również zaznaczyć, że w 2015 roku organizacja Rumiancew i Partnerzy otrzymała od 300 do 400 tys. euro na lobbowanie w instytucjach Unii Europejskiej za realizacją projektu Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej.

W trakcie ostatniej podroży do Kaliningradu Nowak stwierdził, że trwają rozmowy z potencjalnymi odbiorcami energii ze wspomnianej elektrowni. Według niego proces ten powinien zostać zakończony. Ocenił przy tym, że zapotrzebowanie na energię rośnie, dlatego budowa instalacji w Kaliningradzie jest potrzebna.

W tym kontekście warto również wspomnieć o ostatnich doniesieniach litewskiego wywiadu, z których wynika, że Rosatom próbował pozyskać przychylność Wilna dla realizacji wspomnianego projektu. Mowa była m.in. o zakupie energii z kaliningradzkiej elektrowni i o udzieleniu jednej z litewskich spółek zamówień związanych z jej budową. Plany Rosatomu pokrzyżowała rosyjska agresja na Ukrainę i nielegalna aneksja Krymu, które zniechęciły Litwę do współpracy.

Służby zdradzają jak Rosja lobbuje w energetyce

Klimatyczny lobbing Rosatomu w Brukseli…

Z kolei Rosatom stara się przedstawiać projekt w jak najlepszym świetle, przekonując do niego Unię Europejska. W trakcie wystąpienia podczas odbywającego się w marcu w Brukseli European Power Generation Week dyrektor projektu w Atomenergopromsbyt (spółka córka Rosatomu – przyp. red.) Artur Boroc stwierdził, że Elektrownia Bałtycka mogłaby przyczynić się do poprawy stanu środowiska w Europie, zmniejszając o 20 mln ton roczną emisję CO2 do atmosfery.

– Budowa nowych elektrowni jądrowych jest nierozerwalnym elementem dążenia przez Europę do osiągnięcia celów redukcji emisji CO2, które zostały określone w tzw. pakiecie zimowym. Połączenie energetyki odnawialnej z jądrową może przynieść efekt synergii, zapewniając rozwój gospodarczy przy zachowaniu równowagi ekologicznej – stwierdził. Przedstawiciel Atomenergopromsbytu odniósł się również do korzyści, jakie Europa może uzyskać z realizacji projektu Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej, podczas gdy Stary Kontynent obrał kurs na dekarbonizację.

– Proponowany projekt elektrowni w obwodzie kaliningradzkim może stać się bardzo dobrym przykładem tego, jak państwa trzecie mogą przyczynić się do transformacji energetycznej w Europie, zapewniając stabilną, niskoemisyjną generację i integrację regionalnych rynków. Rozbieżność wśród państw członkowskich Unii Europejskiej w kwestii energetyki jądrowej podaje w wątpliwość realizację celów polityki klimatycznej. Integracja Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej z dwoma reaktorami o łącznej mocy 2 400 MW, z systemami energetycznymi Unii Europejskiej pozwoliłaby na zmniejszenie emisji CO2 o ok. 19 mln ton rocznie. W rezultacie poprawiłby się stan środowiska w regionie – powiedział Boroc.

… również dla Nord Stream 2

Widać, że strona rosyjska stara się również wykorzystać kontekst środowiskowy, aby spróbować zawalczyć w Brukseli o życzliwe spojrzenie na ten projekt.  To dotyczy nie tylko instalacji w Kaliningradzie ale również przy innych projektach infrastrukturalnych. Mam tu na myśli kontrowersyjny pomysł budowy gazociągu Nord Stream 2 przed którym ostrzegają państwa Europy Środkowo-Wschodniej. Utrzymują, że zaszkodzi on dywersyfikacji, pozycji tranzytowej Ukrainy i rozwojowi rynku gazu w regionie. Pomijając fakt, że przesiąknięty polityką projekt Rosjanie starają się uzasadnić ekonomicznie to również odnoszą się do kwestii realizowanej przez Unię Europejską polityki klimatycznej.

W przedstawionej w trakcie dni inwestora w lutym tego roku prezentacji jako jeden z argumentów przemawiających za budową Nord Stream 2 Gazprom użył emisji CO2 i, co ciekawe, wyłącznie w odniesieniu do tego połączenia. Nie wspomniono o tej kwestii przy gazociągu Turkish Stream. Według rosyjskiego monopolisty nowy bałtycki gazociąg będzie generował rocznie 1,8 mln ton CO2 podczas gdy jego zdaniem tranzyt przez Ukrainę uwalnia do atmosfery 8,2 mln ton więcej.

Energetyczny exodus Bałtów a kaliningradzki atom

Wracając do tematu Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej należy przypomnieć, że jej budowa rozpoczęła się w 2010 roku. W założeniu wyprodukowana tam energia miała być przeznaczona nie tylko na potrzeby rynku rosyjskiego, ale także europejskiego. Warto odnotować, że do 2025 roku państwa bałtyckie (Litwa, Łotwa i Estonia) chcą odłączyć się od postsowieckiego systemu IPS/UPS. Jest to o tyle istotne, że rozpoczynając budowę elektrowni w Kaliningradzie, Rosjanie zakładali, że państwa bałtyckie będą funkcjonować w pełnej synchronizacji z sieciami rosyjskimi.

Moskwa obawia się energetycznego exodusu Bałtów, ponieważ po zakończeniu synchronizacji systemów elektroenergetycznych państw bałtyckich z systemami kontynentalnej Europy eksklawa kaliningradzka musiałaby pracować w trybie izolacyjnym. Wobec tego w przypadku gdyby w rosyjskiej eksklawie pojawiła się nadwyżka mocy, to Królewiec nie miałby możliwości jej eksportu. Gdyby jednak synchronizacja państw bałtyckich z Europą nie doszła do skutku, to pojawienie się tej instalacji o mocy 2 400 MW mogłoby stanowić konkurencję dla planowanych obiektów tego typu w Polsce i na Litwie.

Udział w polskim programie jądrowym

Pod koniec września 2016 roku w rozmowie z Polską Agencją Prasową mówił o tym przedstawiciel Rosatomu Dmitrij Suchanow. Zwrócił również uwagę, że nasz kraj mógłby skorzystać na projekcie Bałtyckiej Elektrowni Jądrowej i kupować z niego energię. Przy czym tak jak wspomniałem wcześniej przeszkodę dla tego planu stanowiłby proces synchronizacji sieci elektroenergetycznych Bałtów z systemem Europy kontynentalnej. Rosjanie mogliby ominąć trudności poprzez budowę tzw. wstawki prądu stałego  (przekształtnik prądu stałego umożliwiający połączenie sieci energetycznych, które w inny sposób nie mogłyby zostać połączone). Dzięki temu energia z kaliningradzkiej instalacji pojawiłaby się na połączonym rynku energetycznym Europy Zachodniej z państwami bałtyckimi. Kluczowa byłoby tu stanowisko Polski i Litwy, które bezpośrednio graniczą z rosyjską eksklawą. Biorąc pod uwagę krytyczne stanowisko Warszawy względem ewentualnych zakupów energii z elektrowni jądrowej z białoruskiego Ostrowca trudno sobie wyobrazić, aby Polska zgodziła się na takie rozwiązanie.  Warto uwzględnić fakt, że projekt powstaje dzięki finansowaniu z Rosji, a realizuje go rosyjski Rosatom. Można zatem uznać, że jest to przedsięwzięcie rosyjskie, a nie białoruskie.

Nie zmienia to jednak faktu, że Rosjanie będą chcieli wykorzystać każdą nadarzającą się okazję do forsowania swoich projektów infrastrukturalnych w energetyce. Pod osłoną ekonomii chęcią, zapewnienia bezpieczeństwa państwom regionu i pomocy Unii w realizacji jej polityki klimatyczno-energetycznej Moskwa chce utrzymać nie tylko możliwość kontroli nad inwestycjami  w sektorze w tej części kontynentu ale również jeszcze bardziej ugruntować pozycję energetycznego hegemona.

Jakóbik: Łukaszenka sprzedaje resztki suwerenności za tańszy gaz z Rosji