Jakóbik: Strategia energetyczna klęka przed polityką

6 grudnia 2018, 07:30 Atom

Premierowi będzie trudno zmienić strategię energetyczną, bo jemu samemu grozi wymiana. W przeddzień kolejnych wyborów strategia klęka przed polityką – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

fot. Kancelaria Premiera RP

Premier na razie ustępuje

Premier Mateusz Morawiecki przegrał kolejną odsłonę sporu politycznego z ministrem energii Krzysztofem Tchórzewskim, który otrzymał poparcie z partii rządzącej. Wartość jego akcji w partii spada ze względu na kolejne afery z udziałem jego bliskiego otoczenia. Tak należy tłumaczyć jego wypowiedź za realizacją projektu jądrowego w Polsce, jako sposobu na zmniejszenie emisji. Premier przyznaje przy tym, że po konsultacjach społecznych trwających do 15 stycznia może dojść do korekty strategii.

Spór będzie trwał, ale na linii ministerstw, gdzie trwa co najmniej od 2016 roku, kiedy ówczesna wiceminister rozwoju Jadwiga Emilewicz starła się z wiceministrem energii Grzegorzem Tobiszowskim o kształt energetyki, co opisałem w BiznesAlert.pl. To dlatego obecna minister przedsiębiorczości i technologii staje w obronie przedsiębiorców doświadczonych rosnącymi cenami energii, gdy ministerstwo energii proponuje rekompensaty dla gospodarstw domowych. Inną odsłoną tego sporu była ustawa o kogeneracji. Emilewicz chciała ją rozszerzyć tak, aby nie dawała wsparcia jedynie energetyce zawodowej, a w praktyce spółkom skarbu. Do tego jednak nie doszło.

Prezydent walczy o poparcie

Prezydent dorzucił swoją opinię na temat polityki energetycznej Polski posługując się sławetnym wystąpieniem na otwarciu szczytu klimatycznego COP24 w Katowicach. Powiedział wtedy, że Polsce wystarczy węgla na 200 lat i nie zamierza z niego rezygnować. Nie była to niefrasobliwość, ale kolejna szarża na głosy narodowców oraz libertarian, czego poprzednim przykładem była retoryka antyukraińska grająca na strunach tych samych elektoratów. Potwierdza to jeszcze mocniejsza wypowiedź prezydenta Andrzeja Dudy na Barbórce. Powiedział, że nie zgodzi się na to, by „ktoś zamordował polskie górnictwo” w imię politycznej poprawności, która jest dyktowana „przez obce interesy”. Wisienką na torcie byłaby teza o tym, że człowiek nie ma wpływu na klimat. Tego jednak zabrakło. Mimo to słowa prezydenta mogą zwiastować walkę o frakcję eurosceptyczną: ziobrystów, korwinistów, narodowców i tym podobnych, którzy mogą uzyskać dobre wyniki w wyborach do Parlamentu Europejskiego zgodnie z europejskim trendem rosnącego znaczenia populistów.

Strategia kontra wybory

Z punktu widzenia partii rządzącej przyjęcie strategii energetycznej w obecnym kształcie dałoby spokój na Śląsku przed wyborami do PE. Przesunięcie w czasie budowy polskiej elektrowni jądrowej z 2030 na 2033 rok oznacza, że przygotowania do realizacji tego projektu mogą ruszyć nawet po wyborach parlamentarnych jesienią 2019 roku. Przygotowanie i budowa obiektu jest szacowana na 10-12 lat, a więc teoretycznie uda się zdążyć po wyborach wygranych bez niepokojów na Śląsku, który w strategii energetycznej ma zagwarantowane utrzymanie stanu posiadania sektora węglowego do 2030 roku, kiedy udział węgla w miksie ma spaść do 60 procent, ale nie poprzez likwidację, ale uzupełnianie wytwórstwa z tego źródła innymi, odnawialnymi.

Jeżeli rząd nie chce przyspieszyć dekarbonizacji, to może jej dokonać rynek. Mała efektywność wydobycia w Polsce powoduje, że cena naszego węgla coraz częściej przegrywa z importowanym. Elektrownie węglowe mogą podpisać kontrakty długoterminowe z polskimi wydobywcami, ale bez atrakcyjnej ceny będą tracić klientów na rzecz dostawców niezależnych od skarbu państwa. Nie wiadomo jeszcze jak sfinansować elektrownię jądrową. Tymczasem łączenie rynków energii elektrycznej nie pozwoli w nieskończoność blokować importu zza granicy. Czy politycy potwierdzą to dopiero po wyborach?