Strupczewski: Wyciek w Norwegii nie stanowi zagrożenia

26 października 2016, 09:35 Atom

KOMENTARZ

Prof. nadzw. Andrzej Strupczewski

Narodowe Centrum Badań Jądrowych

W poniedziałek 24 października o 13.45 doszło do niewielkiego wycieku radioaktywnego jodu w reaktorze badawczym w Halden w Norwegii. Reaktor ten pracuje od 1958 roku, a jego moc wynosi 25 MW, a więc nieco mniej niż moc polskiego reaktora badawczego MARIA.

Norwegia nie ma żadnych elektrowni jądrowych. Do incydentu doszło podczas manipulacji z paliwem na hali reaktora. Do hali reaktora uwolniły się niewielkie ilości izotopów jodu I-131 i I 132. Żaden z pracowników nie otrzymał znaczącej dawki promieniowania, oświadczyli we wtorek przedstawiciele reaktora.

Według oświadczenia norweskiego dozoru jądrowego nie ma też żadnego zagrożenia wokoło reaktora, a incydent można sklasyfikować jako wydarzenie kategorii 1 w skali od 1 do 7 ustalonej przez Międzynarodową Agencję Energii Atomowej. Kategoria 1 obejmuje anomalie w stosunku do normalnych warunków pracy, a kategoria 7 najcięższe możliwe awarie takie jak Czarnobyl i Fukushima.

Reaktor w Halden znajduje się w odległości 120 km na południe od Oslo, blisko granicy Szwecji, ale szwedzki dozór jądrowy oznajmił, że w Szwecji nie wykryto żadnych oznak wzrostu promieniowania i nie oczekuje się ich wykrycia. W Szwecji pracuje 9 reaktorów energetycznych o mocy 8849 MWe, wytwarzających rocznie 65.8 TWh, co stanowi 43% energii elektrycznej zużywanej w Szwecji. Pracują one bezawaryjnie. Opinia społeczeństwa szwedzkiego popiera energetykę jądrową, 68% osób ankietowanych jest za, a tylko 22% przeciw pracy reaktorów jądrowych.