Świrski: Nowe regulacje klimatyczne UE. Czy Polska jest w stanie przygotować własny wymagany plan?

21 czerwca 2018, 15:30 Energetyka

Chyba każdy z nas w czasach szkolnych choć raz przeżywał taki problem – jakiś przedmiot, który wyjątkowo nam nie leżał, kłopoty na każdej klasówce, odpowiedziach ustnych i wreszcie … jakieś duże zadanie czy opracowanie, które ma zadecydować o naszej ocenie końcowej i przejściu do kolejnej klasy – pisze prof. dr hab. inż. Konrad Świrski z Politechniki Warszawskiej oraz prezes firmy Transition Technologies.

wiatrak oze energetyka
Fot. BiznesAlert

Pewnie każdy z Was pamięta także, tą ogromną niechęć, żeby zabrać się do tego zadania, bo to wszystko trudne i niewdzięczne i zabiera nam czas w tak ciekawym codziennym życiu. Mijanie kolejnych terminów i odkładanie kartek z raportem do szuflady aż do ostatecznego momentu, terminu którego już nie jesteśmy w stanie przesunąć. Wtedy był czas na naszą decyzję – siadamy i walczymy czy też odkładamy dalej i zwalamy wszystko na słabą jakość nauczania i kiepskie podręczniki.

Jednego politykom unijnym nie można odmówić, jak im coś pasuje to i dokumenty pojawiają się w ekspresowym tempie. Nowe regulacje klimatyczne na rok 2021-2030 właśnie dostały dokładne wartości, oczywiście wyższe – bo CO2 zostaje jak poprzednio (minus 40 %, 43 dla ETS), ale już podniesione do 32 % cel dla OZE i kolejne podniesienie – 32,5 % w zakresie efektywności energetycznej. 20 czerwca uchwalono też dodatkową regulację dotycząca tzw. governance – czyli w jaki formalny sposób europejskie cele klimatyczne zostaną przełożone na zobowiązania poszczególnych państw.

Jest to kluczowy moment dla Polski na wskoczenie do klimatycznego pociągu i zabezpieczenie własnej ścieżki zmian energetycznych. Złe przygotowanie kosztować będzie wiele (dostaniemy z góry zobowiązania, które będą dusić ekonomicznie gospodarkę). Perfekcyjne przygotowanie też nas nie uratuje, ale da choćby cień szansy na negocjacje w przyszłości, a przede wszystkim zahamowanie postępującego trendu zmieniania na ostrzejsze wszystkich regulacji, które na pewno będę oznaczać zamykanie węgla i więcej dotowanego OZE. Polska musi się spieszyć i potraktować sprawę poważnie, do tej pory wszystkie próby skonkretyzowania polskiej polityki energetycznej dzieliły się na okres przedwakacyjny („wszystkie dane zostaną podane do końca roku”) i okres powakacyjno-świąteczny („wszystkie dane zostaną podane w pierwszym kwartale lub do połowy roku”).

Co daje regulacja governance ?

Przede wszystkim szansę, bo potwierdza, że w polityce energetycznej każdego z krajów UE może być odzwierciedlona jego narodowa specyfika i UE respektuje wolność ustalania własnego energy –mix ( więc możemy mieć własne cele teoretycznie niższe niż pan-europejskie). Jednocześnie negocjacje będą bardzo trudne, bo na szczeblu UE wykonanie celów musi się zgadzać (wiec jeśli my mamy mniej OZE to ktoś musi mieć więcej), ale i przy okazji będzie także mocny nacisk na obligatoryjne podwyższenie połączeń transgranicznych dla umożliwienia wymiany co najmniej 15 % energii (w domyśle: jeśli nie dacie rady wyprodukować to ktoś Wam pomoże). Kluczem do indywidualnej polityki danego państwa jest opracowanie tzw. draftu krajowego planu energetycznego na lata 2012-2030. Trwają dyskusje czy draft ma być szczegółowy czy konkretny. To co najważniejsze – suma wszystkich indywidualnych polityk musi się złożyć na wykonanie europejskich planów klimatycznych. Przynosi to zarówno wielkie zagrożenia jak i pewne szanse dla Polski. Z jednej strony – możliwy do zaakceptowania przez UE polski plan na pewno będzie bolesny (dla obecnej polityki energetycznej) i zawierać będzie zobowiązania dotyczące szybkiego odchodzenia od węgla i zwiększenia udziału OZE. Plan będzie wymagał zarówno pieniędzy (subsydiowanie rozwoju OZE) jak i konkretnej decyzji co zrobić z sektorem węglowym i w jakim tempie wygaszać węglowe elektrownie. Jak wcześniej podkreślałem – aby w jakikolwiek sposób zmieścić się w ramach negocjacyjnych UE będą znacznie ostrzejsze cięcia niż obecnie planowane zmniejszenie udziału węgla w energy mix do 50 % w 2050 roku. Z drugiej strony, governance daje szansę, że jeśli plan taki zostanie zaakceptowany to wtedy można bronić go jak niepodległości i niekoniecznie zmieniać po roku 2021 tempo redukcji węgla i wdrażania OZE (jak na pewno będzie ciągnął europejski lobbing). Kluczem jednak jest ten właśnie dokument (plan), który musi być przedstawiony do końca tego roku – a więc czas na finalny energy-mix, czas na ścieżkę dojścia do nowego (2030) celu OZE, czas na konkrety o efektywności energetycznej.

Po podpisaniu regulacji, Marosz Szefczovicz, wiceszef Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej, powiedział w luźnym tłumaczeniu, że “Teraz oczekuję od Państw Członkowskich wstępnych (draft) planów energetycznych i klimatycznych do końca tego roku” Myślę, że w porównaniu do “polskiego końca roku” UE dość precyzyjnie pokazuje, że chodzi o rok 2018. Tymczasem polskie “drafty” prawdopodobnie istnieją w szufladach Ministerstwa Energii, ale wciąż nie mogą ujrzeć światła dziennego. Czasu jest niewiele. Już właściwie wakacje (dzieci odbierają świadectwa), potem uroki polskiego i zagranicznego morza, wrzesień zawsze jest taki właściwie na rozgrzewkę, październik miesiącem konferencji energetycznych, a potem już zaczynają wiać zimne wiatry i czekamy tylko do początku grudnia żeby wejść w rytm świąteczny. Czasu jest więc ekstremalnie mało (bo w międzyczasie są jeszcze wybory), ale przesunięcia terminów już nie będzie – jeśli nie przedstawimy konkretnych i negocjowanych planów do UE to dostaniemy je w prezencie i bez możliwości dyskusji. W końcu wymagająca Pani Profesor zawsze tak robi, a niepoprawni uczniowie mogą jedynie na znak protestu zostać w tej samej klasie