Syryjski kryzys rzuca nowe światło na bezpieczeństwo energetyczne w Europie

20 kwietnia 2018, 13:00 Alert

Przed wybuchem wojny domowej wiosną 2011 roku Syria była jednym z największych producentów ropy naftowej i gazu w regionie basenu Morza Śródziemnego. Zaostrzenie się sytuacji na obszarze bogatym w węglowodory budzi oczywisty niepokój na międzynarodowych rynkach, a co za tym idzie wzrost cen. Oliwy do ognia dolewa między innymi prezydent Donald Trump, grożąc wzrostem zaangażowania militarnego USA w toczący się od lat konflikt.

fot. Wikimedia Commons

Jeszcze w 2010 roku poziom produkcji syryjskiej ropy naftowej i gazu ziemnego wynosił odpowiednio ponad 380 tys. baryłek ropy i 300 mln m³ gazu. W ciągu ostatnich siedmiu lat wydobycie węglowodorów w Syrii spadło do ułamka swojej wartości sprzed konfliktu, a kraj nie jest już w stanie eksportować ropy.

Oficjalnie w 2012 roku reżim prezydenta Baszara al-Asada został wsparty przez Iran i Rosję w walce przeciwko zbrojnej opozycji. Przez kilka ostatnich lat Moskwa skierowała w rejon walk tysiące swoich doradców wojskowych. Ryzyko bezpośredniej militarnej konfrontacji USA i Rosji w Syrii podsyca obawy związane z zapewnieniem bezpieczeństwa energetycznego w Europie. W związku z deklaracjami prezydenta Donalda Trumpa o możliwej reakcji wojskowej na domniemane ataki z użyciem broni chemicznej w pobliżu Damaszku na światowych rynkach wzrosła cena baryłki ropy. Obecnie jest ona najwyższa od trzech i pół roku i przekroczyła już kwotę 72 USD.

Rosja eksportuje obecnie około 70 procent wydobywanej na swoim terytorium ropy naftowej do krajów europejskich, głównie do Holandii, Niemiec, Polski i na Białoruś. Zagraniczna sprzedaż ropy na poziomie ponad 7 milionów baryłek dziennie zaspokaja ponad jedną trzecią zapotrzebowania na ten surowiec u europejskich członków OECD.

Wzrost cen ropy naftowej na rynkach wywołał w Europie, uzależnionej od dostaw gazu z Rosji, falę podwyżek cen na ten surowiec, a także na duże zamówienia węgla energetycznego. Około 33 procent rocznego zapotrzebowania na błękitne paliwo i ponad 40 procent węgla energetycznego zużywanego w Unii Europejskiej pochodzi właśnie z Rosji. W 2017 roku państwowa spółka gazowa Gazprom zwiększyła swoją sprzedaż (w tym pochodzącą z innych źródeł niż rosyjskie) do krajów unijnych o 7 procent do poziomu 164 mld m³. W tym czasie całkowity popyt na błękitne paliwo w Unii Europejskiej wzrósł o 6 procent.

Unia stworzyła obligatoryjne zasady bezpieczeństwa dostaw gazu, odnoszące się między innymi do głównych korytarzy dostawczych z Rosji do UE. Zobowiązują one dostawców do tego, aby w przypadku zakłócenia funkcjonowania głównej magistrali dystrybucji surowca na ich rynku dostarczali oni przez okres 30 dni błękitne paliwo chronionym klientom, głównie gospodarstwom domowym.

UE posiada ogromne możliwości importu LNG, ale skroplony gaz jest obecnie droższy od tego przesyłanego drogą lądową poprzez rosyjskie gazociągi. W sezonie zimowym w 2017 roku cena referencyjna dla JKM (Japan Korea Marker) dla dostaw spotowych w Azji wynosiła średnio 9,50 USD/MMBtu, czyli była o 33 procent wyższa niż średnia dzienna cena na holenderskie kontrakty futures na TTF, która wynosiła 7,15 USD/MMBtu.

Rosyjski węgiel na wagę złota

Jak podaje Eurostat, głównym eksporterem węgla energetycznego do krajów unijnych jest Rosja. Udział tego surowca w rynku wynosi 43 procent. Do października 2017 roku import węgla energetycznego wyniósł 35,2 mln ton. W tym czasie z Kolumbii sprowadzono zaledwie 15 mln ton, a ze Stanów Zjednoczonych tylko 8,6 mln ton.

Z danych zaprezentowanych przez rosyjskie ministerstwo energetyki wynika, że w 2017 roku całkowity eksport węgla energetycznego wzrósł o 12,7 procent rdr. i osiągnął poziom 184,6 mln ton. W ciągu ostatnich czterech lat całkowita rosyjska sprzedaż węgla za granicę wzrosła średnio o 6,9 procent. Z tego, jak szacuje Platts Analytics, około 75 procent stanowił węgiel energetyczny wykorzystywany do produkcji energii.

Platts/Roma Bojanowicz