Szewko: Blokada Kataru czyli wojna o Al Jazeerę (ANALIZA)

13 czerwca 2017, 16:00 Bezpieczeństwo

Kryzys w Zatoce, który na żywo obserwujemy w mediach tradycyjnych i społecznościowych jest tylko kolejną odsłoną procesu rywalizacji o hegemonię w świecie islamskim, odbywającego się w kolejnych dekoracjach – zmiennych warunkach otoczenia międzynarodowego – pisze dr Wojciech Szewko, ekspert ds. Bliskiego Wschodu. 

fot. Wikimedia Commons

U podłoża tego konfliktu znajdziemy niekwestionowane ambicje Arabii Saudyjskiej dołączenia do grona mocarstw globalnych w czym przeszkadza irytujący sabotaż ze strony Kataru i nieustanny konflikt z szyickim, rewolucyjnym Iranem. Wielkie ambicje polityczne Kataru, dążenie do prowadzenia własnej, niezależnej od Saudów polityki międzynarodowej oraz budowy tożsamości, nazwalibyśmy to – teologicznej, która promuje odrębną od saudyjskiej wizję politycznego islamu.

W latach 90-tych szejk Hamad bin Khalifa al-Thani rozpoczął ambitny proces budowę niezależnej tożsamości międzynarodowej Kataru. W 1996 r stworzył telewizję Al Jazeera, która odegrała kluczową rolę w rewolucjach arabskiej wiosny, a którą przeciwnicy – w tym Egipt, Syria, Irak, a ostatnio kraje Zatoki – uznają za kluczowy instrument „terrorystycznej” (de facto rewolucyjnej, antyrządowej, antysystemowej) propagandy.

Katar rzucił wyzwanie nie tylko nieformalnemu przywództwu politycznemu dynastii Saudów w krajach Zatoki ale również podważył realizowaną konsekwentnie i od lat globalną politykę misyjną wahabbizmu utrwalającą nieformalne przywództwo teologiczno – polityczne króla Arabii Saudyjskiej jako Strażnika Dwóch Świętych Meczetów w całym świecie islamu. W kolejnym kroku – doprowadził do zakwestionowania wspieranego lub co najmniej tolerowanego przez Arabię Saudyjską porządku politycznego na całym Bliskim Wschodzie. Wreszcie w swojej ekspansji politycznej rzucił wyzwanie państwom Zatoki na ich własnym terytorium wspierając ruchy, których celem jest obalenie panujących w Zatoce dynastii.

Ponieważ element teologiczno – polityczny odgrywa w tej rywalizacji kluczową rolę i jest trudniejszy do zrozumienia dla Europejczyków, będzie wymagał odrębnego wyjaśnienia.

Jest oczywiście między głównymi aktorami obecnego kryzysu dużo więcej linii podziału, od poważnych, takich jak stosunek do Izraela, stosunek do Iranu, kwestie współpracy z USA i UE, wspieranie grup terrorystycznych, a kończąc na drobnych ambicjonalnych, granicznych czy ceremonialnych kwestiach.

Co różni Katar oraz Kraje Zatoki ?

Przede wszystkim Katar jest podstawowym sponsorem, promotorem i animatorem aktywności Bractwa Muzułmańskiego. Korzenie tej współpracy, historycznie ugruntowane i sięgające lat sześćdziesiątych nie będą tu opisywane. Ale warto wiedzieć, że są. Warto też wspomnieć o wielowymiarowej współpracy rywali od instytucjonalnej w ramach GCC (Rady Współpracy Zatoki) aż do prowadzenia wspólnej wojny nawet tak niepopularnej i kontrowersyjnej jak wojna w Jemenie,

Wspierane przez Katar Bractwo Muzułmańskie (Ikhwan – bractwo) to organizacja, którą moglibyśmy określić jako otwarcie rewolucyjną, której postulaty stoją w zasadniczej sprzeczności z wizją islamskiego świata a w nim państwa- emiratu promowaną przez Saudów.

W pewnym uproszczeniu to kwestia podejścia do islamu i jego instytucjonalizacji. Saudyjski islam jest zinstytucjonalizowany. Uczeni są jednocześnie sędziami rozstrzygającymi sprawy w sądach sharia, celem teologów, uczonych, interpretatorów jest wspieranie hierarchicznej struktury państwowej oraz utrwalaniem politycznej i teologicznej legitymizacji władzy dynastii Saudów.

Wizja Bractwa natomiast to obalenie monarchicznych i plemiennych – feudalnych instytucji państw arabskich i przekształcenie islamskiego aktywizmu w pole normalnej działalności politycznej. Bractwo jest zdolne do działania w ramach systemu parlamentarnego, w Tunezji i Egipcie brało udział w wyborach – nawet jeśli konstytucyjnymi metodami chce tę konstytucję ograniczyć lub znieść. Arabia Saudyjska i jej sojusznicy odrzucają ideę parlamentu (w zachodnim rozumieniu) jako bluźnierczą a salafizm saudyjski, którego kazania słyszymy na ulicach Londynu, Brukseli czy Paryża uznaje demokrację za bałwochwalstwo, a uczestniczących w nim muzułmanów za heretyków.

Salafizm saudyjski, promowany w meczetach w całej Europie zakłada zakaz kultywowania innych religii poza islamem, zakaz wychodzenia przez kobiety z domu bez prawnego opiekuna, nakaz nikabu (zasłaniania twarzy), zakaz wykonywania przez kobiety większości zawodów itd. Bractwo natomiast w tych przejawach działania politycznego, w którym mogliśmy je obserwować, np. do czasu przewrotu Sissiego w Egipcie – tolerowało chrześcijan, nie nakazywało zakrywania twarzy, pozwalało kobietom podróżować itd.

To nie znaczy, że Bractwo jest motorem postępu w europejskim rozumieniu. Postulat jest bardziej subtelny – z plemienno feudalnego systemu politycznego w którym król jest jednocześnie Strażnikiem Dwóch Świętych Meczetów nieformalnym liderem całego świata sunnickiego. Bractwo (a więc i Katar) chce wspólnoty, w której władza polityczna pochodzi z wyboru, a źródła jurysprydencji – z szariatu interpretowanego w kolegialnej debacie uczonych teologów.

Implikacje tego faktu mają wielkie znaczenie polityczne.

Bractwo zwalcza naturalnie wszelkie reżimy świeckie – kiedyś Saddama, obecnie Assada , a w państwach , w których jest lub było aktywne politycznie stanowi trzon partii konserwatywnych dążących do rozszerzania podległości prawa stanowionego zasadom sharia. Tak było w Egipcie Morsiego, przez krótka chwilę w Tunezji rządzonej przez Ennahdę, takie postulaty głoszą liczne polityczne organizacje związane z Bractwem. Z drugiej strony w percepcji monarchii Arabii i Emiratów oraz Bahrajnu, Bractwo stanowi siłę rewolucyjną, która jawnie postuluje obalenie tych reżimów siłą.

Katar i Bractwo mają wielkiego sojusznika w Turcji rządzonej przez AKP, której lider otwarcie wspiera Bractwo, a jego ulubionym symbolem powitania jest znak Bractwa – „Rabia”. To zresztą było przyczyną naiwnego przeświadczenia USA i zachodnich demokracji podczas „arabskiej wiosny”. Przyjęto, że rewolucje wprowadzą ustrój zbliżony do tureckiego, a przejmujące władzę Bractwo skopiuje rozwiązania AKP Erdogana. Rzeczywistość była zgoła odmienna.

Bractwo odegrało kluczową rolę w rewolucjach arabskiej wiosny korzystając z wielkiego finansowego i ideologicznego wsparcia Kataru. Arabia Saudyjska była natomiast zaangażowana w utrzymania ancien regime. Prezydent Tunezji Ben Ali znalazł zresztą schronienie w Arabii, natomiast egipski generał Sisi, który obalił siłą rządy Bractwa w Egipcie, korzystał i korzysta nadal ze wsparcia finansowego Saudów.

Drugą osią sporu jest stosunek Kataru do Iranu.

Katar w przeciwieństwie do Arabii Saudyjskiej nie uważa Iranu za największego wroga w sensie politycznym i ideologicznym. Te więzi dodatkowo utrwala wspólna eksploatacja jednego z najbogatszych na świecie pól gazowych (North Dome/South Pars). O ile zatem rywalizacja z Iranem jest jednym z kluczowych elementów polityki zagranicznej Arabii Saudyjskiej o tyle Katar, który również nie stroni od angażowania się w konflikty z Iranem szczególnie na arenie państw trzecich, od dawna deklaruje ciepłe stosunki w relacjach bezpośrednich. Katar jest więc na przykład jednym z głównych sponsorów grup dżihadu, które toczą wojnę z irańską IRGC w Syrii, wziął też udział na żądanie Arabii Saudyjskiej w interwencji w Jemenie gdzie jego żołnierze walczyli z proirańskimi Houthi i Armia Jemenu byłego prezydenta – Saleha. Z drugiej strony w relacjach bezpośrednich potrafi z Iranem skutecznie kooperować i to Iran obok Turcji jest w obecnym kryzysie sojusznikiem Kataru.

Stosunek do Izraela

Wspierane przez Katar Bractwo, Nusra, Hamas w swoich postulatach politycznych wprost mówią o budowie kalifatu, którego stolicą miałaby być Jerozolima. Naturalnie po wyrzuceniu z niej Żydów. Szeik Hijazi, lider Bractwa w 2012 r. zapowiedział oficjalnie, że stolicą zjednoczonego narodu arabskiego ma być Jerozolima. Zresztą wyzwolenie Al Quds znajduje się na sztandarach większości rewolucyjnych grup islamskich. Problemem dla Saudów jest w tym aspekcie to, że tym kluczowym meczetem ma być Al Aqsa, a nie Mekka i Medyna. Kalifat (z kalifem na czele) a nie Strażnik Dwóch Świętych Meczetów. Postulaty Kataru podważają więc istotę władzy i dominacji saudyjskiej również w tym aspekcie.

Arabia Saudyjska jest ponadto dość otwarta na współpracę z Izraelem uznając status quo za dużo bardziej korzystne niż jakiekolwiek przewidywalne zmiany. Postulaty zwrotu terytoriów Palestynie są raczej elementem etykiety i kompromisem z publicznymi oczekiwaniami w świecie islamskim niż osią polityki wobec Izraela.

Organizacje wspierane przez Katar mają natomiast hasło „śmierć Izraelowi” na liście podstawowych priorytetów co nota bene stanowi jakąś programową część wspólną palestyńskiego, sunnickiego i wspieranego przez Katar Hamasu i irańskiej Quds IRGC czy Hezbollahu. Żeby nie pozostawiać żadnych wątpliwości – Katar gości na swoim terytorium nie tylko kierownictwo Bractwa Muzułmańskiego ale również palestyńskiego Hamasu, który z Kataru kieruje aktywnością (w tym zamachami) na terytorium Izraela.

Stosunek do Zachodu i USA

Teoretycznie oba kraje są sojusznikami USA. Katar ma na swoim terytorium amerykańską bazę wojskową Al Udeid z ok 12 tysiącami żołnierzy z USA oraz Wielkiej Brytanii.

Ma również podpisaną i właśnie ratyfikowaną umowę z Turcją, – państwem NATO, którego ok 3 tysięcy (wg innych danych 5 tysięcy) żołnierzy jest przerzucanych na terytorium Kataru.

Z drugiej strony wszystkie sponsorowane i goszczone przez Katar organizacje: Taliban (Katar ma „biuro polityczne” Talibanu na swoim terytorium), Hamas, Bractwo oraz te, które Katar sponsoruje wg doniesień saudyjskich : Al Kaida, HTS (dawna Nusra), Państwo Islamskie – to organizacje skrajnie antyzachodnie, wszystkie oficjalnie uznawane za terrorystyczne.

Relacje te mają naturalnie swoje dobre strony, dzięki nim to zwykle katarska dyplomacja pośredniczy w wykupywaniu zakładników, pomaga w rozmowach formalnych i nieformalnych np. z Talibanem. Potrafi zresztą wydobywać zakładników również na terytoriach kontrolowanych przez szyickie milicje. Dowodzi to rozległości i skuteczności katarskiej siatki i relacji.

Krótka historia kryzysów katarsko – saudyjskich

Kryzysów w stosunkach Katarsko Saudyjskich było wiele, były wśród nich również zapomniane dziś sprawy demarkacji granic, są spory gospodarcze.

W 1992 doszło np. do starć na granicy między państwami, w 1996 r ustalono co prawda przebieg granicy ale spory dotyczące demarkacji trwały aż do połowy lat dwutysięcznych.

W 2002 roku w reakcji na wypowiedzi w telewizji Al Jazeera saudyjskich dysydentów, krytyczne wobec dynastii Saudów – Arabia odwołała swojego ambasadora z Doha.

Arabia Saudyjska zablokowała natomiast ambitne projekty infrastrukturalne Kataru – gazociągi do Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Omanu.

Podczas „arabskiej wiosny” partnerzy z GCC stanęli po przeciwnych stronach barykady. Arabia Saudyjska wspierała istniejące status quo, była przeciwna obaleniu prezydenta Mubaraka w Egipcie, prezydenta Ben Alego w Tunezji, a do Bahrajnu, w którym wybuchła rewolucja wysłała swoje wojska. Katar wraz z Turcją był natomiast spiritus movens i głównym sponsorem tzw. arabskiej wiosny oraz przez pewien okres czasu największym sponsorem wojny domowej w Syrii.

Kryzys w relacjach wzajemnych był więc nieunikniony ponieważ w planach katarskich arabska wiosna miała objąć również kraje Zatoki i właśnie te dążenia – destabilizacji na terytoriach pozostałych krajów GCC to główna przyczyna gwałtownych reakcji Saudów i UAE.

Do 2017 r. najpoważniejszy kryzys w stosunkach wzajemnych miał miejsce w roku 2014.

23.11.2013 r. właśnie w związku z obawami państw Zatoki, podczas spotkania liderów GCC w Rijadzie podpisano porozumienie, które nazywane jest „I Porozumieniem z Rijadu”. Jego treść nie została oficjalnie ujawniona. Wiadomo z omówień i materiałów prasowych, że istotą dyskusji był spór Kataru z Egiptem i sprawa otwartego wsparcia przez Katar egipskiej rewolucji, udzielania schronienia dysydentom ze Zjednoczonych Emiratów i Bahrajnu. [1] W literze porozumienia miało znajdować się zobowiązanie do nieingerowania przez Katar w sytuację wewnętrzną pozostałych krajów Zatoki.

5 marca 2014 r. 3 państwa Zatoki : Arabia Saudyjska, Bahrain i Zjednoczone Emiraty Arabskie uznały, że Katar nie przestrzega litery „Porozumienia z Rijadu”, wg którego Katar zobowiązywał się również do niewspierania żadnych osób i organizacji, które mogą prowadzić działalność wrogą w stosunku do państw GCC oraz do niewspierania mediów prowadzących wrogą działalność. Jednym z podnoszonych wówczas poważnych zarzutów wobec Kataru była budowa wspólnej z Turcją sieci wywiadowczej, która miała między innymi ostrzegać o wszelkich działaniach podejmowanych przez państwa Zatoki przeciwko Bractwu Muzułmańskiemu. [2]

Oprócz tradycyjnego zarzutu wspierania al Jazeery, państwom Zatoki nie podobało się wspieranie przez Katar charyzmatycznego teologa, uczonego i ideologa Bractwa Muzułmańskiego, Egipcjanina – Yousufa Qaradawi goszczonego w Katarze od 1961 r.

Państwa Zatoki odwołały swoich ambasadorów, a dodatkowo Arabia Saudyjska zagroziła blokadą morską Kataru.

Kryzys zażegnano po 8 miesiącach (16.11.2014) i na kolejnym szczycie GCC w Rijadzie strony zobowiązały się do wzajemnego „niepodważania interesów, stabilności i bezpieczeństwa”[3]

Bieżący kryzys.

Bieżący kryzys we wzajemnych relacjach jest najpoważniejszy w historii tym bardziej, że po raz pierwszy USA z roli strony starającej się łagodzić napięcia między sojusznikami – występują w roli strony wyraźnie wspierającej Arabię Saudyjską.

Czynnikiem, który stanowił zarzewie konfliktu było opublikowanie 23.05.2017 na stronie Qatar News Agency artykułu, w którym cytowana była rzekoma wypowiedź szejka Tamim bin Hamad Al Thani doceniająca role Iranu w Zatoce. Poza tym w telewizji katarskiej pojawił się materiał wideo z szejkiem, natomiast na paskach informacyjnych napisy głosiły: „Iran reprezentuje regionalną i islamską potęgę, która nie może być ignorowana”, „jest prawdziwą siłą stabilizującą region”. W tym samym nagraniu pojawiła się jeszcze informacja o tym, że „Hamas jest prawomocną reprezentacją Palestyńczyków”. Również na twitterze Agencji pojawił się wpis sugerujący spisek pozostałych krajów GCC, przeciwko Katarowi.

Według oficjalnych informacji katarskich wszystkie te działania były wynikiem ataku hakerów. Amerykańskie media (dużo później) wskazywały na udział rosyjskich hakerów co jest aktualnie modnym więc publicznie zrozumiałym wytłumaczeniem wszelkich spisków politycznych na terytorium USA.

Lokalne media z państw GCC nie uwierzyły w informacje o włamaniu oraz hakerach i nadal nadawały je jako cytaty wypowiedzi szejka Kataru.

4.06.2017 r. Al Jazeera, ewidentnie podgrzewając konflikt opublikowała maile ambasadora Emiratów w USA, które sugerowały m.in. działania Emiratów służące przeniesieniu bazy Al Udeid z Kataru do Emiratów, szczególne związki UAE z proizraelskim think-tankiem itd. Autentyczność tych maili została później przez Emiraty potwierdzona.

5.06.2017r. Arabia Saudyjska, UAE, Bahrajn i Egipt zerwały stosunki dyplomatyczne z Katarem, nakazały dyplomatom opuszczenie swojego terytorium w ciągu 48 godzin, a pozostałym katarskim obywatelom – w 2 tygodnie.

Państwa te zamknęły również swoją przestrzeń powietrzną dla linii operujących z Kataru, cofnęły im licencje i zamknęły biura na swoich terytoriach, zamknęły również granicę morską i zablokowały możliwość korzystania z portów. Arabia Saudyjska zablokowała też granicę lądową odcinając dostawy żywności do Kataru.

Początkowo niewyjaśniona była kwestia Kanału Sueskiego, ale z oświadczenia egipskiego wynika „zamknięcie przestrzeni powietrznej, portów oraz wszelkich innych środków/sposobów transportu przez terytorium Egiptu w związku z interesem bezpieczeństwa narodowego Egiptu”.

Zamknięcie kanału potwierdza zawrócenie już z Zatoki Adeńskiej dwóch katarskich gazowców (Al Mafyar i Zarga) płynących pierwotnie do Wielkiej Brytanii.

To oznacza, że również transport gazu do Polski stoi pod znakiem zapytania.

Do sankcji przyłączyły się kolejne rządy i państwa; Malediwy, Czad, rząd Jemenu (Hadiego), rząd zachodniej Libii (Beida), Mauretania, Senegal. Rangę placówki w Katarze obniżyła w tym konflikcie Jordania.

Zablokowano też możliwość eksportu aluminium przez norwesko – katarską spółkę Qatalum, korzystająca dotychczas z emirackiego portu Jebel Ali.

Po stronie Kataru bardzo wyraźnie i jednoznacznie opowiedziała się Turcja. Parlament turecki przyspieszył ratyfikację opieszale dotychczas procedowanego porozumienia dotyczącego bazy tureckiej w Katarze. Placówka, która była do tej pory symboliczna – 160 żołnierzy, zostanie zasilona 3 tysiącami (a wg doniesień niektórych mediów tureckich – 5 tys.) żołnierzy. Ponadto Turcja przystąpi do transferu żołnierzy w przyspieszonym terminie. To w zestawieniu z wypowiedzią Ministra Spraw Zagranicznych Niemiec Sigmara Gabriela – o groźbie rozwiązania siłowego w Zatoce sugeruje, że i taką opcję trzeba brać pod uwagę.

Ponieważ blokada lądowa odcięła Katar od importu żywności, Turcja oraz Iran rozpoczęły dostawy droga lotniczą.

Neutralny pozostał Pakistan, który, odmówił wprowadzenia sankcji wobec Kataru, oświadczył też, że wszystkie porozumienia z Katarem w tym dotyczące importu LNG pozostają w mocy.

8.06.2017 r. KSA, UAE, Egipt i Bahrajn opublikowały listę osób i organizacji wspierających terroryzm – związanych z Katarem lub sponsorowanych przez Katar.

Na liście tej oprócz członków rodziny emira (Al Thani), znanych katarskich przedsiębiorców, są też prominenci polityki libijskiej, egipskiej, ideolodzy Bractwa, w tym wspominany już Yusuf al Qaradawi.

Ciekawostką jest Abdelhakim Belhadj, lider partii Watan w Libii, dawny lider LIFG (tej samej LIFG z którą związany był ojciec zamachowca z Menchesteru). Jest na niej również Abdullah al-Muhaysini, kreowany przez zachodnie media na nieomal przywódcę „umiarkowanego” ruchu oporu podczas oblężenia Aleppo (a de facto i de iure najważniejszy kaznodzieja/ideolog syryjskiej Nusra/HTS).

Na marginesie sporu politycznego i pozycjonowania się kolejnych państw zaangażowanych na bliskim Wschodzie wobec bieżącego kryzysu, kryzys rozszerzył się również na Syrię.

Obie strony konfliktu mają w Syrii od początku rewolucji własne organizacje zbrojne, dodajmy – dalekie od „umiarkowania”.

Przez Arabię Saudyjską wspierana jest np. Jaish al-Islam. To ta, której lider we Wschodniej Ghoucie wpadł na pomysł, żeby schwytane kobiety i dzieci z alawickich wiosek umieszczać w klatkach na dachach domów, jako żywe tarcze, żeby uchronić te domy przed bombardowaniami. Saudyjczycy dysponują również wielką organizacją zbrojną Ahrar al Sham, która stanowiła w czasach Obamy kość niezgody podczas rozmów Kerry – Ławrow w sprawie Syrii. Rosja chciała uznania jej za terrorystyczną, USA – pod wpływem Saudyjczyków uznawała, że nie potrafi określić czy ma ona z terroryzmem coś wspólnego.

Na marginesie już w czasach prezydentury Trumpa. 4 listopada amerykański dron zabił 11 osób w tym wojskowego dowodcę Ahrar al Sham – Abu Haniego al Masri. Abu Hani był jednym z najstarszych żyjących członków al Kaidy – bliskim współpracownikiem Osamy bin Ladena i Aymana al Zawahiri.

Katar dysponuje natomiast w swoim portfolio m.in. Faylaq al-Rahman ale również Hayat Tahrir al Sham (czyli poddaną marketingowemu rebrandingowi oficjalną Al Kaidą w Syrii).

Do walk między organizacjami prosaudyjskimi i prokatarskimi dochodziło już wcześniej, ale najczęściej z prozaicznych powodów – kontrola terytorium, podatki, wzajemne rabunki lub aresztowania. Ostatnio walki wybuchły w kilku rejonach praktycznie w chwilę po nałożeniu na Katar sankcji.

Państwa Europejskie pozycjonują się w tym konflikcie w zależności od ich relacji gospodarczych w regionie. Francja jest umiarkowanie prosaudyjska – z Arabią wiążą ja wielkie kontrakty gospodarcze w tym zbrojeniowe, Niemcy wyraźnie prokatarskie – domagają się zniesienia blokady i sankcji.

Polska jeszcze niedawno ogłaszała na stronach Kancelarii Prezydenta, że polsko katarskie rozmowy dotyczą i mają dotyczyć dostaw broni do Kataru, co przy obecnie udowadnianych i podtrzymywanych przez prezydenta Trumpa tezach o wspieraniu i finansowaniu terroryzmu przez Katar może stawiać nas w tym kontekście w niezręcznej sytuacji.

Warto wspomnieć, że Katar wcale nie odcina się od swoich związków z organizacjami terrorystycznymi. Np. dzisiaj (12.06) MSZ Kataru oświadczył, że Hamas nie jest organizacją terrorystyczną tylko prawomocną grupą oporu, natomiast z Talibanem relacje zostały nawiązane na prośbę USA. Wcześniej odpierano zarzuty dotyczące Bractwa, Al Kaidy, osób umieszczonych arbitralnie na liście „terrorystów”.

Stroną, która próbuje doprowadzić do deeskalacji konfliktu jest Kuwejt. Emir Kuwejtu próbuje prowadzić aktywnie mediację między stronami – jednak żądania Arabii Saudyjskiej (zamknięcie Al Jazeery, zaprzestanie finansowania i wspierania całego szeregu grup od lat wspieranych przez Katar) zdają się być trudne do zaakceptowania. Konflikt co najwyżej może zostać chwilowo załagodzony – tak jak poprzednio, ale raczej nie zostanie rozwiązany.

Poza tym sygnały od Turcji i Niemiec są dość jednoznaczne, oba te państwa sugerują, że w Zatoce jest tym razem brana pod uwagę opcja siłowa. Arabia Saudyjska brnąc w wojnę w Jemenie pokazała, że jest gotowa również na takie rozwiązania.

Jest również pytanie, pojawiające się w publicystyce zagranicznej, ale na które zapewne prędko nie poznamy odpowiedzi – na ile niedawna wizyta prezydenta Trumpa w Arabii Saudyjskiej dała Arabii zielone światło do rozprawienia się z niepokornym emiratem.

1 https://alwafd.org/%D8%AD%D8%B3%D8%A7%D9%85-%D9%81%D8%AA%D8%AD%D9%8A/772286-%D9%85%D8%B5%D8%B1-%D9%88%D8%A7%D8%AA%D9%81%D8%A7%D9%82-%D8%A7%D9%84%D8%B1%D9%8A%D8%A7%D8%B6

2 https://english.alarabiya.net/en/views/news/middle-east/2014/03/05/Gulf-trio-pull-Qatar-ambassadors-why-now-.html

3 http://www.arabnews.com/columns/news/662196