Szulecki: Zielony liberalizm vs. ksenofobia energetyczna

1 października 2020, 13:00 Środowisko

Na łamach Kultury Liberalnej publicysta Kacper Szulecki pisze o potrzebie zredefiniowania liberalizmu w odniesieniu do najważniejszych wyzwań naszych czasów, między innymi transformacji energetycznej i zmian klimatu.

Liberalizm a dekarbonizacja

Wszystkie znane z historii wielkie transformacje energetyczne poza zmianą technologiczną przynosiły także zmianę polityczną. Stojąc dziś przed gigantycznym wyzwaniem dekarbonizacji, nie możemy zapominać, że jest to także szansa na zupełnie nowe rozdanie polityczne. Jaka może być liberalna odpowiedź na kryzys klimatyczny i inne wyzwania XXI wieku? Zamiast sztucznie projektować nową odmianę liberalizmu, lepiej wskazać, jakie mogą być konkretne reakcje na współczesne kryzysy, które stawiałyby wolność jako kluczową wartość. To oznacza, że trzeba najpierw zrozumieć oraz zdiagnozować te najważniejsze kryzysy – pisze Szulecki. Wśród najważniejszych kryzysów wymienia on nierówności, demografię, tożsamość oraz stan środowiska naturalnego.

– Odpowiedzią nie może być powrót do wyimaginowanej sielankowej przeszłości, jak często sugerują konserwatyści, ani złotej ery powojennego państwa opiekuńczego, jak czasem zdają się marzyć socjaldemokraci. Możliwa jest tylko ucieczka do przodu. Jeśli chodzi o kryzys klimatyczny, pewne kierunki możemy wskazać już dziś – pisze publicysta i wspomina o potrzebie przezwyciężenia „energetycznej ksenofobii”, dominującej w polskiej polityce wobec dekarbonizacji. – W tym obszarze widać wyraźnie, że właściwą odpowiedź na kryzys klimatyczny blokuje głęboki – zwłaszcza na polskiej prawicy – kryzys tożsamościowy, który skłania do myślenia o energetyce w kategoriach samowystarczalności, a nie współzależności. Efektywna dekarbonizacja wymaga wielkoskalowego planowania – przede wszystkim regionalnego, na poziomie niższym i wyższym niż państwo – pisze.

– Kolejnym testem solidarności, odpowiedzialności i wolności w skali międzynarodowej będzie nieuniknione powstawanie tak zwanych „klubów klimatycznych” – dobrowolnych związków państw o ambitnej polityce walki ze zmianami klimatu. Chodzi o kraje, które nie chcą czekać na globalne wiążące porozumienie, które mimo częściowego sukcesu szczytu w Paryżu w 2015 roku może nigdy nie nastąpić. Wiele wskazuje na to, że dzięki ambitnemu projektowi Europejskiego Zielonego Ładu i nowego Prawa Klimatycznego, pierwszym takim klubem stanie się niedługo Unia Europejska. Dalszy rozwój inspirowanego przez Europę klubu będzie jednak wymagał stałego poparcia i demokratycznej legitymacji, a to oznacza, że sukces projektu będzie zależał od codziennych politycznych zmagań, także w Polsce. Trzymanie się kurczowo płytkiego rozumienia wolności inspirowanego ekonomią neoklasyczną albo pozbawione odpowiedzialności argumenty o solidarności ze strony lewicy populistycznej – mogą podminować Europejski Zielony Ład i zaprzepaścić szansę na przełom – twierdzi publicysta Kultury Liberalnej.

Opracował Michał Perzyński