Trump i Hillary o energetyce: Dużo hałasu, treści brak

17 października 2016, 13:30 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Obecna kampania prezydencka w USA już jest uznana za najbardziej hałaśliwą ale pozbawioną treści. Takich zwłaszcza, jak deficyt budżetowy, podatki, stan gospodarki, sprawy skarbowe oraz wojny i pokoju. Trudno żeby było inaczej, gdy oboje kandydaci zajęci są obrzucaniem się błotem. Jednak warto zwrócić uwagę, co każde z nich ma do zaproponowania w sektorze energii.

Ropa

Plan Trumpa pod tytułem: „Uczyńmy Amerykę znowu wielką” w odniesieniu do energetyki całkowicie koncentruje się na „niezależności energetycznej” USA za wszelką cenę. Kandydat Republikanów w pełni popiera deregulację branży paliw kopalnych. Wierzy, że wzrost wydobycia to gwarancja licznych nowych miejsc pracy i dlatego chce znieść ograniczenia wobec firm naftowych i gazowych.

Podczas swojego pierwszego poważnego przemówienia na temat polityki energetycznej w maju Trump obiecał, że zmniejszy uzależnienie USA od importu ropy dzięki krajowym odwiertom w Arktyce i Zatoce Meksykańskiej. Obiecał 8 mld dol. na ropociąg Keystone XL, aby transportowa surowiec z Alberty w Kanadzie do rafinerii w Teksasie, dodając, że to zapewni 42 tys.nowych miejsc pracy.

Clinton nie chce rurociągu Keystone XL, argumentując, że rura zmarnuje amerykańskie starania o powstrzymanie zmian klimatu. Przy tym zaprzecza, że rurociąg pozwoli na powstanie tak licznych stałych miejsc pracy. Pomimo, że jeszcze niedawno Departament Stanu stwierdzał zupełnie coś innego.

Hillary zapowiada zmniejszenie o jedną trzecią zużycia ropy w USA. Jest przeciwko odwiertom w Arktyce i na atlantyckim szelfie południowo-wschodnim. Zapowiada skasowanie ulg podatkowych dla firm naftowych i przeznaczenie tych środków na czystsze źródła energii, m.in. na gaz. Jednak jest otwarta na wydzierżawienie gruntów publicznych firmom naftowym ( niektórzy uznają to za rodzaj dotacji, choć dzierżawa jest płatna). Obiecała poparcie zniesienia 40-letniego zakazu eksportu ropy, jeśli nie uda się odebrać ulg firmom naftowym i przekazać tych środków na czystą energię. Ciekawe, że Clinton na kampanię wyborczą otrzymała więcej pieniędzy z branży ropy i gazu niż Trump.).

Szczelinowanie hydrauliczne

Początkowo nie było wątpliwości, co do poglądu Trumpa na szczelinowanie. W rozmowie z dziennikarzem TV 9 News (Colorado) powiedział: „Szczelinowanie hydrauliczne jest faktem, czy nam się to podoba, czy nie. Ale mogę zrozumie , że i wyborcy powinni mietu wiele do powiedzenia.”

To było zupełnie sprzeczne z tym, co branża ropy i gazu chciała usłyszeć. Tę opinię Trumpa pośrednio skrytykował jego główny doradca do spraw energii, zwłaszcza, że pojawiły się głosy, wg. których ” w ciągu pierwszych 100 dni prezydentury, Trump mógłby wprowadzić moratorium na szczelinowanie na terenach należących do administracji federalnej”.

Jednak w najnowszych wypowiedziach Donald Trump stoi po stronie odwiertów łupkowych. W czasie ostatniej wizyty w Denver, wsparł branżę ropy i gazu stwierdzając, że deregulacja dla tej branży jest konieczna, ponieważ przedsiębiorstwa energetyczne poniosły duże straty. Na spotkaniu z 14 szefami firm energetycznych w Colorado ostrzegał: „Jeśli Hillary wygra, podwoi wasze obciążenia”. Dziennik Denver Post cytował jego ostrzeżenia: „Ona będzie mogła usunąć was z rynku. Uniemożliwi działalność handlową firmom wydobywczym”.

Jednak czy Clinton mogłaby tak łatwo spełnić to, przed czym ostrzega Trump?

W kwietniu w ramach kampanii prezydenckiej pojawił się spot, poświęcony zasługom kandydatki jako sekretarza stanu. Z jednej strony były to sukcesy na polu ochrony klimatu i środowiska w krajach będących „najgorszymi trucicielami na świecie”. Było mocne wspieranie nowojorczyków w ich protestach przeciw szczelinowaniu.

Trzeba pamiętać, że Hillary jako sekretarz stanu promowała rewolucję łupkową czyli szczelinowanie. Teraz wyjaśnia, że była to taktyka tymczasowa, na krótki czas, zanim powszechnie będą wykorzystywane wyłącznie OZE. Jednakże Wikileaks ujawnił e-maile, świadczące, że urzędnicy Departamentu Stanu na wielką skalę prowadzili eksport szczelinowania hydraulicznego do krajów całego świata.

M.in. Polska miała być laboratorium do testowania, czy sukces amerykańskiej rewolucji gazu łupkowego może być powielony w innych krajach, zwłaszcza w Europie. Media i dyplomaci dowodzili, że dzięki szczelinowaniu można doprowadzić do pięciokrotnego spadku cen gazu. Global Initiative Shale Gas (Globalna Inicjatywa Gaz Łupkowego) została ogłoszona 7 kwietnia 2010 r. przez Departament Stanu jako wielkie wydarzenie w Krakowie.

Polska miała być lokomotywą tej inicjatywy gazu łupkowego. Clinton w debacie Demokratów 15 kwietnia br. pytana, dlaczego najwyraźniej zmieniła zdanie – odpowiedziała, że nie zmieniła zdania, bo chodziło po pierwsze o to, żeby gaz zastąpił węgiel tylko na lata, które nas dzielą od powszechnego stosowania OZE. Po drugie – żeby państwa europejskie przestały być uzależnione od dostaw gazu z Rosji. – „Gaz ziemny jest mostem, który mamy przejść tak szybko jak jest możliwe.” W kampanii zapowiedziała, że skoncentruje się na tworzeniu nowych przepisów, dzięki którym szczelinowanie będzie bezpieczniejsze i mniej destrukcyjne dla środowiska.

Węgiel

Transparenty z hasłem „Trump Digs Węgla” ( Trump odkopuje węgiel) właściwie mówią całą prawdę. On obiecał dać górnictwu węgla ostatnią szansę, m.in. odbierając większość uprawnień rządowej Agencji Ochrony Srodowiska (EPA), przypomniał też górnikom, że wymrą z biedy, gdy Clinton zostanie prezydentem USA. Zagrożone są szczególnie takie stany jak Pensylwania i Zachodnia Wirginia – kluczowe dla Trumpa. Problem polega na tym, że węgiel konkuruje z gazem i decydują siły rynku, a nie to, który surowiec jest czystszy. Na rynku zaś gaz jest tańszy niż węgiel.

Clinton rzeczywiście obiecuje, że górnictwo węglowe wypadnie z rynku. Górników pociesza zobowiązując się, że „zapewni im i ich rodzinom pomoc i szacunek na jaki zasługują” . Obiecuje, że przeznaczy na to 30 mld dol. na inwestycje w „dywersyfikację gospodarczą” miasteczek górniczych. Inwestycje są mało konkretne: podstawowa opieka zdrowotna dla emerytowanych górników i szkolenia zawodowe dla osób w wieku produkcyjnym.

OZE

(Ciekawe – gdy analityk amerykańskiej Rady ds Energii Odnawialnej 2 miesiące temu prowadził badania internetowe, termin „energia odnawialna” kojarzyło się 55 razy z Clinton – a nawet 92 kiedy termin był definiowany bardziej szczegółowe – i tylko 1 raz z Trumpem).

W pierwszej debacie prezydenckiej Clinton stwierdziła „Donald uważa, że zmiany klimatyczne to chińskie oszustwo. Że to kłamstwo. Powiedział też, że wprowadzenie czystych źródeł energii byłoby katastrofą”. Niestety dla Trumpa, nie można usunąć jego tweetów jakie pojawiły się już 6 listopada 2012 r. W rodzaju : koncepcja globalnego ocieplenia została stworzona przez Chińczyków i dla Chińczyków, aby uczyni produkcję amerykańską nie- konkurencyjną. Nie jest więc niespodzianką, że w maju br. Trump zapowiedział „odrzucenie klimatycznego Porozumienia Paryskiego”. Dokument jest szkodliwy dla USA i dla amerykańskiego biznesu i zezwala, aby obca biurokracja kontrolowała zużycie energii w Stanach Zjednoczonych – uważa kandydat Republikanów.

Clinton jest zwolenniczką odnawialnych źródeł energii. Jednym z jej głównych haseł wyborczych jest usilna walka z zagrożeniem zmianami klimatu jako wyzwanie naszych czasów. Podejmując skutecznie tę walkę Ameryka stanie się światowym supermocarstwem czystej energii. Celem Hillary jest, aby do 2025 r. w USA 25 proc. energii pochodziło w OZE. Cel ten ma być osiągnięty przez cięcia subsydiów (ulg podatkowych) dla producentów ropy i gazu, przeznaczenie tych środków na OZE oraz mocne zaostrzenie przepisów dotyczących szczelinowania. Clinton obiecała, że „ponad pół miliarda paneli słonecznych będzie zainstalowane w całych USA do końca pierwszej kadencji jej prezydentury”. Do 2027 r. każdy dom w Stanach Zjednoczonych będzie zasilany przez czystą energię.

Jest mało prawdopodobne, że 8 listopada 2016, wyborcy, którzy pójdą do urn, wybiorą nowego prezydenta kierując się energetyczną przyszłością Ameryki. Raczej pewne jest, że na początku nowej kadencji nie będzie dużych zmian dla sektora energii niezależnie, który z kandydatów zamieszka w Białym Domu.