Ukraina: Rosja nie może zwyciężyć militarnie, więc używa Nord Stream 2

20 stycznia 2016, 09:30 Alert

(EurActiv.com/Wojciech Jakóbik)

Nord Stream AG

Prezes ukraińskiego Naftogazu Andrij Kobolew podczas wizyty w Brukseli, skomentował projekt Nord Stream 2, który ma pozwolić na zwiększenie eksportu rosyjskiego gazu do Europy.

Kobolew spotkał się z wiceprzewodniczącym Komisji Europejskiej ds. Unii Energetycznej Marosem Szefczoviczem. Przypomniał, że jego kraj złożył skargę na Nord Stream 2 do Sekretariatu Wspólnoty Energetycznej, a ten przekazał sprawę Komisji Europejskiej.

Nord Stream 2 zakłada budowę trzeciej i czwartej nitki gazociągu bałtyckiego z Rosji do Niemiec. Ma zwiększyć przepustowość połączenia z 55 do 110 mld m3. W konsorcjum odpowiedzialnym za inwestycję, prócz Gazpromu (50 procent akcji), udziały posiadają także BASF, E.on, Engie, OMV i Shell (po 10 procent).

Według Naftogazu projekt jest niezgodny z prawem Unii Europejskiej: trzecim pakietem energetycznym oraz wymogiem zwiększania konkurencyjności na rynku przez nowe projekty. Według Ukraińców doprowadzi on do zmniejszenia konkurencji.

Firma podkreśla, że tranzyt przez Nord Stream 2 nie ma uzasadnienia ekonomicznego, bo dostawy gazu przez Ukrainę, które miałby zastąpić są „godne zaufania i bezpieczne”.

Podobną skargę na projekt złożyły Polska, Słowacja, Węgry, Litwa, Łotwa, Estonia i Rumunia. Komisja Europejska ma odpowiedzieć także na te zarzuty. Zdaniem Kobolewa „stanowiska w sprawie Nord Stream 2 zmieniły się w ostatnich miesiącach dramatycznie na korzyść” Ukrainy.

– Jeśli spojrzeć na liczby i koszty oraz ostateczny rezultat, każdy kto je rozumie, będzie wiedział, że ten projekt jest daleko od jakiejkolwiek opłacalności – mówił Ukrainiec. – Jeśli widzisz coś nieopłacalnego, ale ktoś dalej naciska na tego realizację, zaczynasz wierzyć, że są inne pobudki – powiedział.

– Dla Gazpromu to kwestia zwycięstwa wojny na Ukrainie. Rosjanie wiedzą, że nie mogą zwyciężyć militarnie, więc najlepszym narzędziem obecnie jest uderzyć w gospodarkę naszego kraju – ocenił. Ukraina straci do 2 mld euro rocznych zysków z opłat tranzytowych, jeżeli Gazprom porzuci dostawy przez jej terytorium.

Zdaniem Kobolewa udział europejskich firm w projekcie potwierdza „znaną zdolność Gazpromu do przekonywania”, ale w rzeczywistości ciężar inwestycji spoczywa na Rosjanach, a spółki zachodnie mogą zostać w niego włączone za „symbolicznego dolara”. Uważa on, że Rosja odbije sobie straty na projekcie, kiedy doprowadzi do bankructwa ukraińskie gazociągi i skaże Unię Europejską na dostawy przez Nord Stream.

Wtedy to Unia będzie musiała zainwestować w infrastrukturę niezbędną do zwiększenia dostaw tym szlakiem. Obecnie gazociągi OPAL i NEL w Niemczech są przystosowane do przetransportowania w sumie 55 mld m3 rocznie, czyli tyle, ile ma przepustowości Nord Stream. Aby przepompować 110 mld m3, musiałyby powstać gazociągi OPAL 2 i NEL 2. Poza tym Komisja Europejska musiałaby się zgodzić na monopol Gazpromu na wykorzystanie ich przepustowości. Obecnie ogranicza go do 50 procent w przypadku OPAL, co daje Rosjanom połowę z 35 mld m3 mocy magistrali.

Przeczy to tezie wysuniętej przez kanclerz RFN Angelę Merkel, która uznaje projekt za „czysto ekonomiczny”. Kobolew mówi o konkretnych skutkach politycznych oraz rynkowych realizacji Nord Stream 2.

Kobolew odniósł się także do cen oferowanych przez Gazprom Ukrainie. Ocenił, że firma nie mogła dać obniżki Ukraińcom, bo wywołałaby podobne oczekiwania wśród klientów Europy Środkowo-Wschodniej. Z tego względu Ukraina sprowadza gaz z Zachodu. Naftogaz płaci za gaz z rewersów około 190 dolarów za 1000 m3. W pierwszym kwartale tego roku sprowadzi 1,7 mld m3 za pieniądze Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju za 188-211 dolarów za 1000 m3. Przypomina, że w tym samym czasie Gazprom oferuje gaz za 212 dolarów za tę samą ilość.

Prezes Naftogazu poinformował, że gdyby doszło do kompromisu z Gazpromem w sprawie wykorzystania tzw. dużego rewersu na granicy ze Słowacją, Ukraina mogłaby zwiększyć możliwości importu z Zachodu z 14,5 do 24 mld m3 rocznie.

Gazprom domaga się od Ukrainy 2,5 mld dolarów za rzekome zerwanie kontraktu na dostawy gazu. W umowie Gazprom-Naftogaz jest klauzula take or pay, która określa minimalny wolumen, który klient musi sprowadzić pod rygorem kary. – Biorąc pod uwagę minimalną ilość w trzecim kwartale 2015 roku, Naftogaz otrzymał rachunek na 2,549 mld dolarów – podał Gazprom. Firma oczekuje spłaty w 10 dni od ogłoszenia tej informacji z 19 stycznia.

Ukraina i Rosja zwiększają intensywność sporu gospodarczego. Rosjanie wprowadzili ograniczenia transportu ukraińskich dóbr przez ich terytorium w odpowiedzi na brak spłaty tzw. długu Janukowycza, czyli pożyczki na 3 mld dolarów zaciągniętej przez poprzedniego prezydenta kraju obalonego w toku Rewolucji Godności w 2014 roku. Ukraińcy nie uznają tego długu i nie zamierzają go spłacać.