Zuber: Spór USA-Chiny o LNG nie opłaca się żadnej ze stron

7 sierpnia 2018, 07:30 Energetyka

Prezydent USA Donald Trump przez ostrą retorykę i groźby chce uzyskać lepszą pozycję względem partnerów na świecie. Groźba wojny celnej, to narzędzie do wywalczenia dla USA lepszej pozycji względem partnerów. Względem UE to może się udać. Chiny to kolejny cel rozgrywki Trumpa. Jednak, jak zauważa w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl ekonomista Marek Zuber, USA mają nad Chinami  przewagę w postaci tanich surowców, a Chiny, mimo gróźb nałożenia ceł na amerykańskie LNG, są nadal zainteresowane importem tego paliwa. W jakim celu? Aby gonić amerykańską gospodarkę.

Prezydenci USA i Chin z małżonkami w Pekinie. Fot. Biały Dom
Prezydenci USA i Chin z małżonkami w Pekinie. Fot. Biały Dom

Groźba Chin w sprawie LNG z USA

USA, wraz z bogactwem gazu łupkowego, szybko zwiększa swoją zdolność do eksportu LNG za granicę. Chiny, które w maju stały się największym na świecie importerem tego paliwa, są postrzegane jako kluczowy cel dla amerykańskich producentów, ponieważ realizują rygorystyczny, pięcioletni plan odejścia od wywołującego zanieczyszczenia powietrza węgla.

Jednak groźba wprowadzenia przez Chiny 25-procentowych ceł odwetowych może skutkować wzrostem importu gazu, ale z Kataru, Australii czy Rosji.

Taktyka Trumpa

Jak podkreśla w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl ekonomista Marek Zuber, polityka USA dotycząca wykorzystywania gróźb nałożenia ceł na import towarów jest dla świata szokiem, ponieważ dotychczas przez kilkadziesiąt lat USA kojarzyły się z otwartością handlową i przełamywaniem barier. – Obecnie, za sprawą Donalda Trumpa, USA robią kilka kroków wstecz. Często towarzyszy temu ostry język i retoryka – zauważa Marek Zuber.

Dodaje, że jeśli wsłuchamy się w wypowiedzi Trumpa, czy wczytamy w jego książki, to odkryjemy, iż on sam uważa się za zdolnego negocjatora. – Część analityków próbuje tłumaczyć jego często wydawałoby się „nielogiczne posunięcia” pomysłem na negocjacje związane z porozumieniami handlowymi, aby wywalczyć jak najwięcej – powiedział Zuber, przywołując przykład Unii Europejskiej.

– Trump uzyskał od UE odpuszczenie kwestii związanych z wymianą handlową. Ton został na początku zaostrzony, po czym okazało się, że UE jest skłonna do pewnych ustępstw. Następnie okazało się, że nawet Niemcy są skłonne do dyskusji – przypomniał Marek Zuber.

Amerykańskie LNG: paliwo dla gospodarki Chin?

Kolejny aspekt dotyczy przyszłości, a więc ograniczenia możliwości rozwojowych Chin, które stają, się konkurencją gospodarczą USA. – Rodzi się pytanie, czy decyzje związane z nałożeniem ceł nie mają na celu ograniczenia możliwości rozwojowych Chin. Na ostatnim Zjedzie Komunistycznej Partii Chin wytyczono ambitny cel, aby po 2025 roku, to Państwo Środka stało się liderem w innowacjach i nowych technologiach. Jeśli popatrzymy na produkty objęte możliwymi cłami, to dotyczy to również półprzewodników, które są istotnym elementem tego wyścigu – zauważył ekonomista.

Rewolucja łupkowa w USA dała nowy impuls do rozwoju sektora ropy i gazu ziemnego. Jak zauważa Zuber, obecnie jedynym problemem jest cena skroplenia i transportu LNG np. do Azji. Dodaje przy tym, że kilka lat temu Rosja i Chiny zawarły gigantyczną umowę handlową, dotyczącą m.in. importu przez Chiny gazu z Rosji. – Tutaj jawi się więc konkurencja między USA a Rosją. Ma temu także służyć rozgrywana przez Trumpa sprawa związana z Nord Stream 2. Trump chce w ten sposób wzbudzić  zainteresowanie amerykańskich producentów rynkiem europejskim.

Jak przyznaje Marek Zuber, Trump ma jednak rację w zakresie poziomu taryf czy dopłat. – Widać to na przykładzie amerykańskich samochodów, na które w Chinach nałożone były cła 10 razy większe, niż na samochody chińskie sprzedawane w USA. Była to różnica pomiędzy 2,5 a 25 proc. Nie ma dzisiaj żadnego powodu, aby te dysproporcje nadal utrzymywać. Występuje tu zatem element racjonalizmu. Jednak co do całości, większość analityków obawia się kierunku, w którym zmierza Trump. Wojny celne cechują się tym, że wygranych nie ma, są sami przegrani. Jedyną opcją, która dawała pewną przewagę USA, było wymuszenie nowych przepisów, które byłyby bardziej atrakcyjne dla USA, a nie rozkręcanie wojny z Chinami, która będzie skutkować nakładaniem na siebie nawzajem kolejnych obostrzeń handlowych – kontynuuje Marek Zuber.

Koszty transportu to bariera

Dodaje, że Chiny potrzebują gazu, USA mogą go sprzedać, jednak to właśnie Chiny stają się realną konkurencją dla amerykańskiej gospodarki. – Musimy pamiętać, że przemysł to jednak wielki konsument energii, w tym gazu. Obecnie amerykański przemysł ma przewagę względem Chin, m.in. dzięki tańszej energii. Obecnie cena gazu utrzymuje się na poziomie ok. 100 dol. za 1000 m sześć. Przesył tego gazu do Chin może oznaczać, że cena mogłaby wynieść 300 dol., co byłoby ceną porównywalną do tego, co Chiny będą płacić Rosji. Z drugiej jednak strony ten gaz będzie pomagał gonić USA. Wydaje się jednak, że niezależnie od gróźb Chiny są zainteresowane zakupem LNG ze względu na różnice cen – zauważa ekspert.

Krótko- i średnioterminowo import LNG do Chin nie stanowi dla USA problemu w zakresie konkurencyjności. Branża chemiczna wykorzystuje wciąż duże wolumeny gazu. Biorąc pod uwagę cenę gazu (wliczając koszty transportu), byłaby ona wyższa, od tej którą obecnie płaci amerykański przemysł, a koszty pracy w Chinach nie zniwelują tej różnicy. Chińskie przedsiębiorstwa przenoszą się nawet do USA. Dla przykładu w branży odzieżowej 2 lata temu w Luizjanie powstała pierwsza fabryka bawełny, którą wybudowali Chińczycy, bo mają surowiec na miejscu, a  koszty transportu do Chin są niskie.wyższe, niż koszty wynagrodzenia dla pracowników w USA – podsumował Marek Zuber.