W 2015 r. szkody górnicze kosztowały KHW 28 mln zł

12 lipca 2016, 10:30 Alert

(Polska Agencja Prasowa)

Eksploatacja na podsadzkę, która minimalizuje szkody górnicze na powierzchni; wypłaty odszkodowań; dofinansowanie nowych inwestycji, by były odporne na wstrząsy – tak Katowicki Holding Węglowy ogranicza negatywne skutki podziemnej eksploatacji. Tylko w ubiegłym roku szkody górnicze kosztowały spółkę 28 mln zł.

– Poważnych uszkodzeń generalnie nie ma, ale to są zaszłości lat, ponieważ to nie następuje natychmiast – w trakcie wydobycia czy bezpośrednio po. Grunt pracuje jeszcze przez ładnych kilka lat – powiedział PAP rzecznik KHW Wojciech Jaros.

– Za ubiegły rok łącznie koszt szkód górniczych to było gdzieś 28 mln zł, w tym 6,3 mln zł na tzw. profilaktykę, czyli na przygotowanie przy nowych budowach, na przygotowanie konstrukcji w ten sposób, żeby były gotowe na to, że może nastąpić wstrząs, że mogą nastąpić uszkodzenia – dodał.

Jedną z metod eksploatacji, która ogranicza szkody górnicze na powierzchni, jest tzw. podsadzka. – To jest wypełnienie przestrzeni poeksploatacyjnej skałą płonną, którą wydobędziemy razem z węglem bądź innym materiałem, który jest nietoksyczny i zostanie ulokowany tak, że zapewni wypełnienie – czyli podsadzenie – pustki powstałej na skutek eksploatacji węgla kamiennego – wyjaśnia główny inżynier górniczy należącej do KHW kopalni Wieczorek w Katowicach Jarosław Nowak.

To metoda wydobycia wymagająca znacznie większych nakładów niż popularna – bo najtańsza – metoda na zawał. – Jeżeli prowadzę eksploatację zawałową, to po wybraniu węgla nie interesuję się tym, co zostaje za mną, po prostu nadkład tego materiału – skały, która jest nade mną – zaciśnie tę pustkę 2-metrową, 3-metrową, 1,5-metrową, którą zostawiam i nie interesuje nas wpływ na powierzchnię, który będzie. Jeżeli nad nami są lasy, łąki – nie ma problemu. Jeżeli nad nami jest miasto, tereny z siecią, infrastrukturą drogową, kolejową, doprowadzilibyśmy do strasznych dewastacji, przykładem jest miasto Bytom kiedyś – tłumaczył inż. Nowak.

Górnicy wybierają więc węgiel, a w pustej przestrzeni budują drewniane konstrukcje, które zapewniają tymczasowe podparcie tropu. Następnie budują tamy podsadzkowe, otaczając je płótnem podsadzkowym. Wypełniają je przygotowaną na powierzchni i podawaną na dół rurociągiem podsadzkowym mieszaniną kamienia i piasku oraz wody, które niesie ten materiał.

Specjaliści z KHW używają do podsadzki w 50 proc. piasku, który w ostatnich latach znacznie podrożał, a w 50 proc. – kamienia. To pozwala jednocześnie zaoszczędzić na drogim piasku i pozbyć się odpadów. – Wykorzystujemy w 50 proc. kamień pochodzący z naszych kopalń, czyli z kopalni Wieczorek, Wujek, czyli z kopalń KHW, który – jako materiał przy wydobyciu węgla – jest odpadem, za którego składowanie na powierzchni musielibyśmy płacić sporej wielkości opłat” – wyjaśnił.

– Słowo ,,odpad” nie znaczy, że jest to coś toksycznego czy niebezpiecznego. Jest to po prostu zwykły kamień, który na skutek eksploatacji jest wydobyty razem z węglem. Po odpowiednim pokruszeniu go do granulacji 4,8,16 mm w rurociągach podsadzkowych razem z piaskiem jest on z powrotem lokowany do przestrzeni poeksploatacyjnej po wybranym pokładzie węgla – w tym przypadku ścianie 232 pokładu 510 – powiedział inż. Nowak.

– Gdybyśmy tę ścianę prowadzili – teoretycznie, bo to jest niedopuszczalne – na zawał, niecka osiadania był była do 2,4 m na powierzchni, natomiast prowadząc eksploatację podsadzkową z wykorzystaniem mieszaniny piaskowo-kamiennej to ugięcie jest do 0,6 m, czyli widać, o ile proc. mniej – podkreślił.