Warsewicz: Pendolino nie może być wyrobem czekoladopodobnym

23 maja 2014, 11:27 Infrastruktura

Jak informowaliśmy, od 6 czerwca PKP Intercity zaczęło naliczać kary umowne dla firmy Alstom, producenta pociągów Pendolino, który miał je dostarczyć wraz z homologacją na możliwość jazdy w Polsce z prędkością do 250 km/godz. Alstom tłumaczy, że taka homologacja nie jest obecnie możliwa, ponieważ nie ma w Polsce torów, gdzie pociągom wolno byłoby rozwijać wymaganą przez Intercity prędkość.

Źle się stało, że doszło do podpisania tej umowy. Jest ona szkodliwa dla polskiej gospodarki i dla polskiego podatnika, a szczególnie dla PKP Inrtercity – uważa w rozmowie z naszym portalem Czesław Warsewicz, wydawca portalu nakolei.pl, b. prezes PKP Intercity.

W jego opinii skoro jednak umowy zostały podpisane (a mleko się rozlało), to należy się przyjrzeć pewnym ich zapisom, które obligują producenta do dostarczenia produktu zgodnego ze specyfikacją podpisanej umowy.

– Nie znam co prawda szczegółów tej umowy, ale wg dostępnych informacji, zawarto w niej zapis, mówiący o tym, że dostarczone polskiemu przewoźnikowi składy Pendolino powinny rozwijać prędkość do 250 km/godz. – twierdzi dalej Warsewicz. – Jest to jasno sformułowane. Ja bym się trzymał twardo tych zapisów. Ponieważ zamówienie jasno i wyraźnie mówi, jaki ma być produkt dla PKP Intercity, to właśnie taki firma ta chce otrzymać. To nie może być coś w rodzaju „wyrobu czekoladopodobnego”

Wg Warsewicza należy dziś zadać pytanie, czy z punktu widzenia ponoszonych kosztów lepsze byłoby od rozwiązania umowy z Alstomem, dalsze brnięcie w ten nieracjonalny, nieefektywny i nieuzasadniony ekonomicznie projekt. A zatem warto się zastanowić czy ewentualne zerwanie umowy nie kosztowałoby mniej. To trzeba przeliczyć.

– Z drugiej strony – przypomina Warsewicz – były już wpłacone Alstomowi znaczne zaliczki przez stronę polską na poczet zamówionych ośmiu składów Pendolino.

– Nie wiadomo w tej sytuacji czy istnieje możliwość ich odzyskania, a może – przeciwnie – trzeba się liczyć z utratą funduszy unijnych na ten cel (przecież ok. 250 mln euro miało być na to przeznaczone z UE). Tak więc cała ta sprawa ma wiele wątków – dywaguje Warsewicz.