Baca-Pogorzelska: Węgiel, czyli co z tymi zakupami?

18 stycznia 2019, 09:30 Energetyka

Wychodzi na to, że listopad 2018 r. był wyjątkowo ciepłym miesiącem, skoro według danych Agencji Rozwoju Przemysłu sprzedaż węgla wśród wszystkich krajowych producentów wyniosła 5,2 mln ton wobec 5,73 mln ton wcześniej. A może klienci zmienili dostawców? – pisze Karolina Baca-Pogorzelska z Dziennika Gazety Prawnej.

Węgiel. Fot. Węglokoks
Węgiel. Fot. Węglokoks

Zwykle jest tak, że to właśnie w listopadzie i grudniu zakupy węgla kamiennego się intensyfikują. A to trzeba uzupełnić zapasy, jeśli od stycznia szykują się podwyżki, a to trzeba kupić więcej paliwa, bo po prostu robi się bardzo zimno. Tymczasem dane ARP pokazują, że sprzedaż węgla w Polsce wśród krajowych producentów była mniejsza niż w październiku – i to o 0,5 mln ton (odpowiednio 5,2 i 5,7 mln ton). Warto jednak zwrócić uwagę na wielkości produkcyjne naszych kopalń, które w październiku wyfedrowały 5,8 mln ton, a w listopadzie 5,5 mln ton.

ARP w danych sprzedażowych uwzględnia wszystkich polskich producentów węgla kamiennego. Warto jednak zauważyć, że w ubiegłym roku mieliśmy do czynienia z rekordowym importem „czarnego złota”. Tylko do końca października według danych Eurostatu do naszego kraju wjechało z zagranicy 15,73 mln ton surowca, w tym 11,18 mln ton z Rosji. Warto przy tym zaznaczyć, że te dane są mocno niepełne, bo tych należy się spodziewać w drugiej połowie tego roku. W samym tylko październiku do Polski wwieziono aż 2 mln ton zagranicznego węgla. Zważywszy na krajową sprzedaż miesięczną to naprawdę bardzo dużo. Jednak październik był dla importerów miesiącem wyjątkowym, ponieważ wszyscy oczekiwali na rozporządzenia ministra energii do ustawy o jakości paliw stałych. Były bowiem poważne obawy, że uderzy ona dość mocno w importerów zagranicznego surowca, ale ostatecznie się tak nie stało. Niemniej jednak w myśl zasady „przezorny zawsze ubezpieczony” handlarze woleli dmuchać na zimne i w październiku korkowały się zarówno porty, jak i terminale kolejowe. Sama miałam okazję widzieć place węglowe czy to w porcie w Gdyni, czy na przejściu granicznym w Małaszewiczach, gdzie przez Białoruś przyjeżdża do Polski najwięcej węgla ze Wschodu. To były naprawdę wielkie czarne góry i można było odnieść wrażenie, cze czarne bryłki za chwilę zaczną wypadać przez ogrodzenie.

Ktoś zapyta: zaraz, zaraz, ale przecież ARP podaje, że stan krajowych zapasów węgla na zwałach na koniec listopada wyniósł 2,4 mln ton. To o co w tym wszystkim chodzi?

Otóż węgiel węglowi nierówny. Nie wszystko to, bo spalają elektrownie nadaje się na przykład do ciepłowni. Te pierwsze bowiem są najczęściej wyposażone w instalacje odsiarczania, w związku z tym mogą sobie pozwolić na użycie paliwa z większą zawartością siarki. Ciepłownie, których na drogie instalacje nie stać, by spełnić unijne normy emisji muszą z kolei używać niskozasiarczonego surowca. A tego w Polsce bardzo brakuje. Można go za to kupić w Rosji i Kolumbii. Dane ARP o tym, co leży na zwałach nie różnicują także węgla energetycznego i koksowego, a więc bazy do produkcji stali. Nie wiemy więc tak naprawdę do końca co zostało w zapasie.