Tesławski: Czy były pracownik Gazpromu może zagrozić Łukaszence?

8 czerwca 2020, 07:30 Energetyka

Alaksandr Łukaszenka zdymisjonował trzeciego czerwca rząd Siarhieja Rumasa. Jego miejsce na fotelu premiera zajął Roman Gołowczenko (Raman Hałouczanka). Dziewiątego sierpnia z kolei mają odbyć się wybory prezydenckie. Chociaż wielu obserwatorów nie wierzy, aby po tej dacie zobaczyć w fotelu kogokolwiek innego niż obecnie, to kandydaci opozycyjni rosną w siłę. Wśród nich Wiktar Babaryka, były dyrektor Belgasprombanku – pisze Bartosz Tesławski, współpracownik BiznesAlert.pl.

Wiktar Babaryka. Fot. Belgazprombank
Wiktar Babaryka. Fot. Belgazprombank

Nowy rząd został powołany zgodnie z obietnicą Łukaszenki, że przed wyborami dokona jego zmiany. Jednak alarmująca wydaje się być zmiana ekonomisty, jakim był Rumas na Gołowczenkę, który dotychczas był związany z białoruską zbrojeniówką. Eksperci zaznaczają, że również szef administracji prezydenta Igor Siergiejenko wywodzi się z “siłowików”.

Premier z dobrymi kontaktami wśród wojskowych może się przydać, jeżeli sytuacja w kraju miałaby wymknąć się spod kontroli. Ministerstwo Spraw Wewnętrznych ostrzegało już o trudnej sytuacji, a Jelena Jermoszyna, szefowa państwowej komisji wyborczej oceniła te wybory jako “najtrudniejsze” w historii, utyskując na opozycję. Przekornie zgadza się z nią Babaryka, który twierdzi, że to pierwsza w historii uczciwa kampania wyborcza i zdobywa coraz większe poparcie.

Gdzie leży lojalność pracownika Gazpromu?

Wiktar Babaryka 2 czerwca poinformował, że zebrał już wymagane prawem 100 000 podpisów, aby móc zarejestrować swoją kandydaturę. Polityk jest częstym gościem rosyjskich mediów. Moskowskij Komsomolec nazwał go “głównym przeciwnikiem Łukaszenki”. Na łamach Kommiersanta z kolei kandydat opowiadał o “przedśmiertnym” stanie białoruskiej gospodarki.

O gospodarce mówi dużo i z sensem, gdyż zanim wystartował w wyborach, pełnił funkcję szefa Belgazprombanku. I właśnie to stanowisko sprawiło, że przez część analityków zaczął być postrzegany jako potencjalny kandydat Moskwy w zbliżających się wyborach.

Trudno się dziwić takim ocenom. OAO Belgazprombank należy praktycznie w całości do rosyjskiego Gazpromu (49,66 procent) i zależnego Gazprombanku (49,66 procent). Oprócz tego symbolicznymi udziałowcami są OAO Gazprom Transgaz Belarus 0,49 procent oraz Ministerstwo Energetyki Republiki Białoruś 0,18 procent. Babaryka do niedawna był zatem de facto pracownikiem Gazpromu. Czy może zagwarantować Białorusi niezależność od Rosji?

Niedawno Babaryka oskarżył niezależny portal Nasza Niwa o przekręcenie jego słów, które padły w rozmowie z Moskowskim Komsomolcem. Babaryka powiedział w nim, że “jeżeli wprowadzenie wspólnej waluty w Państwie Związkowym byłoby ekonomicznie racjonalne, to dlaczego by nie”? W późniejszych wpisach przepraszał za nie dość konkretne stanowisko i zapewniał, że dla niego suwerenność Białorusi jest nienaruszalną wartością.

W wywiadzie dla Kommersanta wyraźnie dał do zrozumienia, że również scenariusz marszu w kierunku Unii Europejskiej, na wzór Ukrainy nie jest dla niego zadowalający i skłaniałby się raczej ku dalszemu szukaniu kompromisów między Wschodem i Zachodem. Tymczasem Uładzimir Siemaszka ambasador Białorusi w Rosji zapowiedział, że temat “map drogowych” integracji może wrócić na jesieni. Pole do kompromisów może zacząć się zatem gwałtownie kurczyć.

“Państwa oni nie dostaną”

Na ten moment oficjalna kampania wyborcza na Białorusi jeszcze nie ruszyła, a już zapowiada się jako jedna z ciekawszych w historii. Prozachodnia opozycja nawołuje do bojkotu wyborów, ale przyznaje też, że żadnego kandydata wspieranego przez Zachód w tych wyborach nie ma. W ringu znajdują się zatem Łukaszenka i sparingpartnerzy, o których niewiele wiadomo, ale którzy zyskują coraz szersze poparcie.

Być może stąd biorą się nerwowe reakcje białoruskiego przywódcy. W emocjonalnym wystąpieniu przed gabinetem ministrów Łukaszenka jednoznacznie powiedział: “Zapamiętajcie to wy i wszyscy, którzy to usłyszą. Państwa oni nie dostaną”. Ze słów Łukaszenki jednoznacznie wynika zatem, że nie planuje rozstawać się z władzą.

Czy alternatywą mógłby być niesłynny scenariusz ukraiński? Zapytany o to Babaryka stanowczo odcinał się od rozlewu krwi. Zapowiedział jednak, że jeżeli ludzie wyjdą na ulice, to on wyjdzie razem z nimi.