Wiśniewski: Rząd nie chce skorzystać z ukrytego potencjału mikroźródeł energii (ROZMOWA)

10 lutego 2016, 14:15 Alert

ROZMOWA

W rozmowie z BiznesAlert.pl Grzegorz Wiśniewski, prezes Instytutu Energetyki Odnawialnej, opowiada czym jest lokalne bezpieczeństwo energetyczne oraz w jaki sposób można je zapewnić.

BiznesAlert.pl: W jaki sposób rozproszenie energetyki zwiększa bezpieczeństwo energetyczne?

Grzegorz Wiśniewski: W Norwegii od dziesiątków lat nie można oddać budynków w użytkowanie, które zazwyczaj są tam ogrzewane energią elektryczną i gazem, o ile nie ma w nich kominka na drewno jako źródła rezerwowanego dla gazu i szczytowego dla energii elektrycznej, a przede wszystkim źródła dającego lokalne bezpieczeństwo energetyczne i przez to poprawiającego bezpieczeństwo całego systemu energetycznego. W Danii od 2015 roku nie można uzyskać pozwolenia budowlanego na dom, jeżeli miałoby w nim być wykorzystane jakiekolwiek paliwo kopalne –budynek musi mieć zainstalowane od razu odnawialne źródło energii wykorzystujące lokalnie dostępny, doproszony zasób energetyczny.

Obserwując walkę ostatnich rządów w Polsce o ratowanie krajowego sektora węglowego i usilne zabiegi o bezpieczny kształt Unii Energetycznej, czyli zdywersyfikowanie dostaw paliw, coraz bardziej zdajemy sobie sprawę, że ani idea zapewnienia dostaw kilku ton węgla z krajowej kopalni do każdego z gospodarstw domowych, ani rozwój sieci przesyłowych gazu i energii elektrycznej, nie rozwiążą problemu bezpieczeństwa energetycznego odbiorcy energii.

Zmienia się klimat, warunki pracy systemów w energetycznych i nasze potrzeby. Niektórzy pamiętają blackout szczeciński – skutek katastrofalnego oblodzenia linii napowietrznych wiosną 2008. Z punktu widzenia pojedynczych odbiorców (skupisk ludzkich, aglomeracji i firm) krytyczny jest także brak odporności sieci na anomalie pogodowe, których nasilenie obserwujemy. Konieczność zastosowania w sierpniu ubiegłego roku administracyjnego ograniczenia popytu na energię elektryczną i wprowadzenie, w wyniku zjawisk pogodowych, 20 stopnia zasilania, z całą ostrością obnażyło problem bezpośredniego zagrożenia bezpieczeństwa energetycznego w najbardziej podstawowym wymiarze technicznym. Zarówno strajk bełchatowski (2003) jak i niedawne strajki w kopalniach (Jastrzębska Spółka Węglowa) są przykładami z zupełnie innego, niż klimat i infrastruktura obszaru, jak ulotny jest argument, że nawet własne zasoby kopalnego nośnika energii pierwotnej są gwarantem bezpieczeństwa.

W obowiązującym prawie rząd odpowiada za energię elektryczną i gaz. Na szczebel lokalny scedowana jest jedynie odpowiedzialność za zapewnienie bezpieczeństwa w zakresie zaspokojenia potrzeb cieplnych, ale już infrastruktura komunalna, zgodnie z ww. znowelizowaną ustawą o działach przynależy do Ministerstwa Rozwoju. Trzeba odejść od tradycyjnego postrzegania rynków energii elektrycznej, paliw gazowych i ciepła jako wzajemnie odrębnych. Już rząd Jerzego Buzka w swojej strategii bezpieczeństwa energetycznego sprzed 15 lat wskazywał na znaczenie oddolnego, lokalnego filaru bezpieczeństwa. Wiele wskazuje na to, że do tej koncepcji trzeba wrócić, aby nie ulec złudzeniu, że węgiel i sieci przesyłowe to obecnie jedyne i perspektywicznie najlepsze rozwiązanie złożonego problemu. W dobie rozwoju nowych technologii, takich jak rozproszone źródła słoneczne, wiatrowe i biogazowe oraz elastyczne odbiory z magazynami energii takie jak pompy ciepła, samochody elektryczne, znaczną część odpowiedzialności za bezpieczeństwo energetyczne mogą i powinni wziąć na siebie obywatele, w tym tzw. prosumenci (mali producenci energii na potrzeby własne lub na sprzedaż) i lokalne oraz regionalne organy władzy samorządowej.

Jakiego rodzaju modernizacji potrzebuje sieć i moce wytwórcze, aby energetyka rozproszona mogła się rozwijać?

W energetyce rozproszonej przede wszystkim wykorzystujemy już istniejące sieci, które tylko w normalnym trybie powinniśmy modernizować. Mikroźródła w pewnym zakresie nawet odciążają sieć i pozwalają na jej dwukierunkowe wykorzystanie, przynajmniej w przypadku sieci rozdzielczych niskiego napięcia. Najważniejsza informacja jest taka, że do pewnego poziomu udziału źródeł rozproszonych w systemie, a w szczególności mikroinstalacji OZE, krajowej sieci i połączeń międzynarodowych w ogóle nie trzeba rozwijać. A nawet przekroczenie za jakiś czas tego progu wymagać będzie znacznie mniejszych nakładów na budowę sieci, niż przy źródłach dużych. Można to zobrazować.

Parę lat temu Instytut Energetyki Odnawianej wykonał takie analizy w szerszym raporcie pt.: „Krajowy plan rozwoju mikroinstalacji OZE do 2020 roku”. Analizy takie wykonywane są na węzłach sieci, należących do operatora sieci dystrybucyjnej. Można wziąć pod uwagę profile produkcji i zapotrzebowania odbiorców energii oraz liczbę i rozkład mikroinstalacji przyłączonych do sieci na danym obszarze bilansowym. Najbardziej ostrożne, konserwatywne wyliczenie prowadzi do wniosku, że na jeden obwód średniego napięcia (jest ich w Polsce ok. miliona) można bez dodatkowych zabiegów przyłączyć minimum 15-20 mikroinstalacji o mocy rzędu 10-12 kW (typowa moc przyłączeniowa domu mieszkalnego, nie wymagająca i wzmocnienia przyłącza domowego). Oznacza to, że praktycznie bezkosztowy potencjał przyłączeniowy mikroźródeł w Polsce wynosi niemal 10 GW.

Doprawdy trudno udzielić odpowiedzi na pytanie, dlaczego ten potencjał pozostaje niewykorzystany, a nawet nie jest poważnie brany pod uwagę do wykorzystania, skoro tak trudno jest uruchomić budowę pierwszych skromnych 800 MW mocy w mikroinstalacjach OZE, przewidzianych do wsparcia w latach 2016-2020 taryfami gwarantowanymi w ustawie o OZE.

Jakiej osłony ustawodawczej potrzebuje tego rodzaju energetyka?

Przede wszystkim trzeba wdrożyć system taryf gwarantowanych w ustawie o OZE, aby doprowadził do komercjalizacji energetyki prosumenckiej. Bez tego będziemy bezczynnie jeszcze latami stać w blokach startowych (w tym obszarze stoimy od 2011 roku, gdy pojawił się pierwszy prosumencki projekt ustawy o OZE) i obserwować uciekający nam świat oraz bezproduktywnie dyskutować o zagrożeniach (!) jakie rzekomo niesie nam energetyka prosumencka. Nie dostrzegając jednocześnie, że jako kraj wchodzimy w obszar utraty lokalnego bezpieczeństwa energetycznego, konkurencyjności i pogarszania się bezpieczeństwa krajowego mierzonego jedynie prostym udziałem własnych surowców kopalnych w bilansie zużycia energii.

System taryf gwarantowanych zapewnia różnorodność technologiczną, co ułatwia bilansowanie mocy i preferuje najmniejsze mikroźródła, czyli największe rozproszenie, a to oznacza największe bezpieczeństwo energetyczne. Jednocześnie, w okresie przełomowego pilotażu z taryfami gwarantowanymi powinniśmy dotacjami wspierać budowę magazynów energii oraz kompatybilnych, praktycznie bezemisyjnych mikroinstalacji OZE do wytarzania ciepła, których potencjał sięga 20 GW już do 2020 roku.

W czerwcu ub. roku Komisja Europejska wydała dokument o wzmocnienia roli prosumentów i autokonsumpcji energii przez nich wytwarzanej i zwróciła uwagę na konieczność przejrzystego uczciwego podziału kosztów pomiędzy dostawców energii, a dyskryminowanych pod tym względem w Polsce prosumentów. Mamy kłopoty z pełnym wdrożeniem dyrektyw o OZE z 2009 roku z celami na 2020 rok, a tymczasem Komisja Europejska zakończyła właśnie proces konsultanci nowej dyrektywy OZE, która będzie obowiązywać w latach 2020-2030. W procesie konsultacji nowej dyrektywy Komisja pytała m.in. o potrzebę wprowadzenia unijnych przepisów gwarantujących niezbywalne prawo do lokalnej generacji energii przez prosumentów, instrumenty zapobiegające nieuczciwemu pozyskiwaniu nadwyżek energii od prosumentów i zharmonizowane instrumenty ułatwiajcie elastyczne dostawanie się prosumentów do rynku energii (szczytów zapotrzebowani i kosztów).

Wiadomo co trzeba zrobić, ale nie wiadomo dlaczego tego się nie robi.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik