Witczyk: Prosument. Czego nie było, a co być może po nowelizacji ustawy o OZE

5 maja 2016, 07:40 Energetyka

KOMENTARZ

Janusz Witczyk

blogger Sunny Horizon

Od pewnego czasu z różnych źródeł dochodzą informacje na temat kształtu planowanej nowelizacji ustawy o OZE, a szczególnie tej dotyczącej tzw. Prosumenta. Piszę tzw. Prosumenta, gdyż trzeba mieć świadomość iż oficjalnie po 8 latach pracy nad ustawą o OZE poprzedniej ekipy rządzącej, w polskim prawie nie obowiązuje definicja Prosumenta, choć o taką wiele środowisk zabiegało.

Teraz taka definicja w końcu się pojawi, jak również zmieni się zasadniczo podejście do energetyki prosumenckiej. Prosumentem będzie mogła być przykładowo szkoła, przychodnia, przedsiębiorca, osoba fizyczna, rolnik, wspólnota mieszkaniowa, związek wyznaniowy i wiele wiele innych podmiotów, które będą wytwarzać energię w instalacjach do 40 kW na swoje własne potrzeby, a nie na odsprzedaż. Nadwyżki energii będzie można odprowadzić do sieci i w rozliczeniu rocznym (net metering) odebrać w określonych wielkościach w zależności od wielkości instalacji czy pozyskanej pomocy publicznej.

Tym samym sieć dla Prosumenta będzie „ magazynem energii ” za którą to „ usługę ” prosument odbierze określone ilości energii. Będzie to coś w rodzaju upustu, upustu ilościowego a nie upustu cenowego. Ponieważ nie wystąpi sprzedaż energii nie będzie z tego tytułu podatku. Występować będą mogły instalacje również hybrydowe (np wiatrak + PV lub inna kombinacja), prosument nie będzie musiał być właścicielem instalacji (otwierają się szerokie możliwości różnego finansowania).

Prosument bedzie mógł być właścicielem licznika, prosumentem będzie mógł być w zasadzie każdy licznik, nie będzie limitu ilości instalacji, limitu czasu przystąpienia do nowego systemu, nie będzie limitu mocy sumarycznej instalacji (casus 800 MW). Obecni prosumenci nie muszą przystępować do nowego systemu, można będzie pozostać na starych warunkach (mały trójpak), prosument będzie mógł przystąpić i później znów odstąpić, to będzie tylko kwestia zmiany umowy.

Oczywiście wszystkie już uruchomione instalacje do 40 kW będą mogły wejść na nowych zasadach do systemu wsparcia. Znikną wszelkie dotacje i programy wsparć – nie będą potrzebne – co spowoduje obniżenie cen i zlikwidowanie upokarzających wymagań biurokratycznych, można będzie dowolnie zmieniać wielkość i rodzaj instalacji, podpisując tylko aneks do umowy, brak (określonych taryfami gwarantowanymi mityczne 800 MW) spowoduje że prosument będzie mógł z pełną dowolnością decydować kiedy zainstaluje sobie cokolwiek, co ma szczególne znaczenie w budowie domu.

Prosument zaplanuje sobie inwestycje bez „ wyścigu szczurów ” , dotyczy to również termomodernizacji czy rozbudowy domów. Gminy będące właścicielami wielu obiektów również będą mogły planować inwestycje w OZE długoterminowo, a nie na zasadzie akcyjności, jak również przedsiębiorcy w zależności od sytuacji w firmie będą mogli na koniec roku robić „ koszty ” po prostu inwestując w OZE .

O wyższości propozycji nowelizacji nad taryfami gwarantowanymi

Dzisiaj można już otwarcie powiedzieć że taryfy gwarantowane były tylko etapem w walce o energetykę rozproszoną w Polsce. Mimo że zostały przyjęte w lutym 2015 roku, poprzednia władza nic nie uczyniła aby ustawa weszła w życie, wystarczyło wydać kilka rozporządzeń wykonawczych, lecz ówczesne ministerstwo już w miesiąc po podpisaniu ustawy przez prezydenta, zaskoczyło rynek „ niezbędną ” nowelizacją, a potem przypomniano sobie aby przedmiotowy rozdział o aukcjach i prosumentach wysłać do notyfikacji.Wszystko po to aby energetyka obywatelska nie zaistniała. Przypomnę jeszcze że ustawa miała kilka wersji, na etapie procedowania w sejmie i senacie zgłoszono ponad 500 poprawek większość przez wnioskodawców (w tym 135 w jedną noc w senacie), ustawa miała oczywiście nieaktualny OSR (Ocena Skutków Regulacji).

Dlaczego taryfy gwarantowane są już przeżytkiem i niesprawiedliwym nad wsparciem. Przede wszystkim dlatego że wszelkie możliwe instalacje bardzo staniały, np. panele fotowoltaiczne staniały od 1979 roku o 99%. Ale najważniejsze jest to że taryfy gwarantowane betonują rynek OZE , te głupie 800 MW rzucone nam 2-3 lata temu na otarcie łez, oznaczałoby zaledwie 150.000 instalacji dla garstki – kto pierwszy ten lepszy – a reszta potencjalnych prosumentów, w tym najbiedniejszych nigdy by nie miało szansy przystąpić do systemu wsparcia. Te 800 MW oznaczające 150.000 instalacji przekłada się na 300 polskich firm instalatorskich, co daje około 500 instalacji na jedną firmę – w 3 lata – czyli około 166 instalacji rocznie. A co po 3 latach ? Upadek tych firm ? A gdzie innowacje, gdzie rozwój nowych firm, kto zainwestuje w budowę nowej firmy na 2-3 lata rozwoju rynku? A przecież nie wszyscy instalatorzy będą mieli równy dostęp do tego tortu. A więc taryfy gwarantowane nie stymulują rozwoju gospodarczego, ani powstawania nowych i trwałych miejsc.
Mogłoby się też okazać, że jeden importer sprowadza do Polski te 800 MW paneli fotowoltaicznych w pierwszym roku, doprowadza do bankructwa tych kilku ocalałych producentów ( było prawie 30 ) świetnie na tym zarabiając. A nawet gdyby zablokować import, co jest nie możliwe, to jeden Jabil w Polsce robi te małe 800 MW w JEDEN ROK !!!

„ Nie jest zrozumiałe, dlaczego ministerstwo chce zmienić sprawdzony, stabilny i przewidywalny system wsparcia ” – takie opinie można spotkać w przestrzeni medialnej. No na pewno nie ani przewidywalny ani stabilny, bo przypomnę że o wysokości taryf gwarantowanych już po pół roku mógł decydować minister i zwyczajnym rozporządzeniem zmieniać stawki taryfy gwarantowane (oczywiście w dół, jak w innych krajach).

Instytucje finansowe mówiły wprost i łopatologicznie – „ taryfy gwarantowane nie są dla nas bankowalne, są ryzykowne, nie damy na to kasy w postaci kredytów ” – BOŚ Bank – i tylko on, brał udział w programie Prosument – bo to była decyzja polityczna, podjęta poza bankiem w NFOŚIGW , ten wysoko kosztowny program okazał się całkowitą klapą, a wielu wykonawców do dzisiaj nie ma rozliczonych prac instalacyjnych.

Zamiast przeznaczać 550 mln zł na wybrańców prosumentów lepiej wprowadzić szereg prawdziwych udogodnień będących prawdziwym stymulatorem rozwoju. Nie betonować rynku taryfami na poziomie 1 zł za 1 kWh (1000 zł za 1 MWh), skończyć z kilkudziesięcio procentowymi dotacjami dla firm i osób fizycznych.