Wójcik: Co Wiktor Orban wie o rosyjskim gazie?

14 listopada 2014, 07:59 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Czy Węgry dokonują wolty w polityce gazowej? Być może rezerwują szansę na alternatywne źródło surowca na wypadek problemów Rosjan, które zagrażają ich wydobyciu.

Premier Wiktor Orban sprawił pewną niespodziankę. Zdecydowany zwolennik współpracy z Gazpromem i zbudowania rosyjskiego South Stream, podczas oficjalnej wizyty w Budapeszcie azerskiego prezydenta Ilhama Alijewa przyznał, że to dostawy gazu z Azerbejdżanu za pomocą Gazociągu Transadriatyckiego (TAP) zapewnią Europie bezpieczeństwo energetyczne. Zaskakująca deklaracja premiera Węgier prowokuje do różnych komentarzy. Przede wszystkim komentarzy mocno nieufnych wobec werbalnej zapowiedzi zwrotu w polityce energetycznej węgierskiego przywódcy. To może być zręczna, a oszukańcza taktyczna zagrywka wobec Brukseli. Może też być rodzajem zachęty na wyrost wobec władcy Azerbejdżanu, z którym Orban podpisał porozumienie o strategicznym partnerstwie gospodarczym, o którym nic konkretnie nie wiadomo. Może też to porozumienie otwierać drogę do inwestycji węgierskiego MOL na azerskich złożach gazu i ropy Morza Kaspijskiego. Jednak mógł Orban dojść do wniosku, że dostawy gazu z Baku są pewniejsze niż z Rosji. A dokładniej – z Zagłębia w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym czyli z tego samego regionu Syberii Północno-Zachodniej, z którego płynie gaz do rury Nord Stream.

Gazprom zakładał do tej pory, że będzie zastępował to źródło zasobami morskiego pola Sztokman. To bogate w gaz pole, jeszcze wciąż nieeksploatowane, leży w centralnej części Morza Barentsa, w rosyjskim sektorze szelfu kontynentalnego. Jest to największy na świecie podwodny magazyn gazu, szacowany na 3,8 bln m. sześc. wydobywalnego surowca i 31 mln ton kondensatu gazowego.  Znajduje się na głębokości 280 – 360 m. Oddalony jest mniej więcej 550 km. na północny wschód od Półwyspu Kolskiego.

Gaz z tego złoża miał być pierwszym rosyjskim źródłem dla eksportu LNG na rynek Stanów Zjednoczonych. Jednak zanim Rosjanie zrealizowali ten pomysł, Amerykanie rozpoczęli rewolucję łupkową. Wtedy Putin zaplanował, że gaz ze Sztokmana popłynie najpierw do Europy. Ten plan miał ściśle związać gospodarczo i politycznie Europę Zachodnią z Rosją, przynosząc Kremlowi ogromne zyski.

W 2007 r. do wydobycia gazu ze Sztokmana Gazprom powołał spółkę razem z francuskim koncernem Total i norweskim Statoil. W zagospodarowanie złoża spółka miała zainwestować ponad 20 mld dol. a gaz ze Sztokmana miał popłynąć w 2013 r. Tyle, że projekt okazał się nierealistyczny, Total i Statoil wycofały się ze spółki, Norwegowie ponieśli przy tym straty. Po pewnych próbach ratowania koncepcji Sztokman własnymi siłami w 2010 r. zrezygnował również Gazprom. Mimo, że jak podał wtedy dziennik Kommiersant prezydent Federacji Rosyjskiej Władimir Putin zapowiedział, iż bez względu na wszystko, złoża Sztokman będą eksploatowane. Gazprom, jak wiadomo, nie zrealizował tej zapowiedzi. Zrealizował za to inny projekt Putina wiążący Europę z Rosją – Nord Stream.

Rura jest zaopatrywana w gaz z Zagłębia w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym, które ma ponoć największe na świecie zasoby ropy i gazu. Jednak prawdopodobne jest, że złoże wyczerpuje się. Wprawdzie w Zagłębiu jest ponad 250 złóż ropy naftowej i gazu ziemnego, ale od lat 60-tych ZSRR eksploatował konsekwentnie te zasoby i choć sporo złóż odwiercanych jest dopiero teraz, intensywna eksploatacja trwa nadal. Kilkadziesiąt gazociągów transportuje gaz i ropę z Jamału do europejskiej części Rosji i do Europy. Po cichu dochodzą z tego regionu informacje, że gazu czasem brakuje. Zawodzi infrastruktura, są awarie, trzeba zamykać szyby, tłocznie, odcinki rur. Część złóż jest już wyczerpana, część po latach wydobycia daje mało gazu. Nowe wiercenia na terenie Zagłębia, o czym informują specjalistyczne media rosyjskie, będą musiały zaopatrywać w gaz więcej odbiorców, niż wystarczy im surowca. Oficjalnych informacji nie ma, ale Gazprom musiał mieć powody, aby dążyć do eksploatacji Sztokmana.

Gazu z Jamału czasami brakuje także na eksport. W czasie niedawnej wizyty prezydenta Putina w Belgradzie, przedstawiciele prorosyjskiego rządu Serbii dowiedzieli się, że mogą mieć zmniejszone dostawy gazu „nie tylko dlatego, że strona serbska ma pewne zaległości w płatnościach”.

Obecnie – jeśli zostanie zrealizowany projekt South Stream – Zagłębie w Jamalsko-Nienieckim Okręgu Autonomicznym będzie miało jeszcze jednego wielkiego odbiorcę. Państwa, które przystąpiły do projektu liczą na bezpieczeństwo dostaw gazu, ale Gazprom może mieć poważne problemy, aby zapewnić je partnerom. Tym bardziej, że wszystkim rosyjskim koncernom brak środków kapitałowych na nowe inwestycje wydobywcze i na infrastrukturę, a sankcje odcięły im dopływ środków z zachodnich rynków kapitałowych. Odcięły także możliwość udziałów finansowych w tych inwestycjach zachodnich koncernów. Całkiem prawdopodobne więc, że Wiktor Orban zdał sobie sprawę z sytuacji Gazpromu (mógł mu w tym zresztą pomóc Alijew), dostrzegł zagrożenie i rezerwuje szansę znad Morza Kaspijskiego.