Wójcik: Ekolodzy chcą eksportować protesty łupkowe na całą Zamojszczyznę. Reportaż

19 września 2014, 06:58 Energetyka

REPORTAŻ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Chodzę po drodze wiejskiej w Żurawlowie. Zamożnie to tu nie jest. Marna infrastruktura, do cywilizacji daleko, a drogi jak tor przeszkód. Spotykam miejscowych rolników Na nic pieniędzy nie ma dla nas w gminie – słyszę jak refren. Może gdyby ci Amerykanie zostali, to by się poprawiło – mówi kobieta w średnim wieku – ale oni ich wypędzili. – Pytam:  jacy oni? – No ci co przyjeżdżali i bardzo nas straszyli, że jak Chevron zacznie kopać, to ten gaz wszystko zniszczy. Wytruje wodę, wypali co rośnie.

Straszyli też rolnika, pana K., który wydzierżawił Chevronowi działkę pod badania i pod przyszłą wiertnię. K. jeszcze się boi. Prosi, żeby broń Boże nie robić zdjęć i nie zapisywać jego nazwiska. – O tu, na płocie powiesili mi taki wielki napis „Nie chcemy do gazu”. Co zdjąłem, to wieszali nowy i jeszcze znicze mi stawiali – Sąsiedzi, pewnie zazdrościli pieniędzy za działkę? – Gdzie tam, przyjezdni. Tu wciąż przyjeżdżali, zostawali kilka dni i przyjeżdżali nowi. Byli z zagranicy, z  różnych krajów albo z Łodzi i z Warszawy. Albo z Zamościa.

Kto dokładnie przyjeżdżał i protestował w Żurawlowie zupełnie nie wiadomo – przyznają w Urzędzie Wojewódzkim w Lublinie. Jest demokracja, każdy może organizować protesty i manifestacje niezależnie od tego gdzie jest zameldowany. Antyłupkowa, ponad dwuletnia demonstracja pod (nieswojskim) hasłem „Occupy Chevron” była zasilana najmniej przez mieszkańców wsi, głównie był to desant przyjezdnych z kraju i z  zagranicy. Wyspecjalizowani w takich protestach Zieloni sypnęli się profesjonalnie na wyprawę do Żurawlowa. Z kalendarzem można porównać terminy: wieś w Polsce, wieś w Rumunii, wieś w Bułgarii, czasem jeszcze w Anglii. Wszędzie tam, gdzie rozpoczynały się prace poszukiwawcze gazu łupkowego, pojawiali się importowani przeciwnicy. Mają zapchany grafik. Za Zielonymi równie chętnie przybywały media, przede wszystkim z Niemiec, Francji itd. Pokazać, jak w Polsce rolnicy spontanicznie bronią  dostępu do paliw kopalnych.

Liderka owego protestu w Polsce ma wprawdzie domek w Żurawlowie, ale ani nie jest rolniczką, ani mieszkanką tej wsi. Niezwykle dynamiczna przeciwniczka Chevronu i gazu z łupków nawet w fazie poszukiwania. Antyłupkowa Róża Luksemburg pochodzi z Zamościa i jest właścicielką zamojskiej agencji reklamowej Arcus („Biznes / Marketing i reklama / Reklama / Reklama zewnętrzna…”). Owa lokalna zielona rewolucjonistka od 27 czerwca br (data z KRS) jest prezesem kolejnego ekologicznego stowarzyszenia „Zielony Żurawlów”.  Prezentowanego w lokalnych i w niektórych ogólnopolskich mediach jako pogromca zgubnych projektów łupkowych kapitalistycznego Chevronu.

Triumf odtrąbiono bez żadnego sensu, bo zwycięstwo jest pozorne – mam oficjalną informację z Ministerstwa Środowiska, że spółka Chevron-Polska jedynie zmieniła koncepcję prowadzenia prac. Poszukiwania będzie prowadzić nadal na tej samej koncesji, jak wiadomo, we współpracy z PGNiG. Z licznych portali Zielonych można się dowiedzieć, że Żurawlów odniósł wielką korzyść z akcji protestacyjnej  – został mianowicie nagrodzony za sukces w walce o ekologiczne rolnictwo. Czy to prawda? Nie. Półprawda.

– W konkursie „Uwolnij Energię”  z okazji 10-cilecia Greenpeace Polska , jedną z trzech nagród otrzymała nie wieś tylko stowarzyszenie „Zielony Żurawlów”. Nagroda jest inspiracją do dalszych działań Stowarzyszenia po uwolnieniu się od „okupacji” koncernu – mówi Andrzej B. z Żurawlowa, działacz „Chevron Occupy”. Tym dalszym działaniom przyjrzę się później, tu kilka słów o owej nagrodzie. Będzie to mikroelektrownia solarna o mocy 5 – 7 kW. do zasilania budynku wiejskiej OSP, w którym mieści się siedziba „Zielonego Żurawlowa”. Nagrodę  przyznało jury w składzie nie byle jakim: Katarzyna Guzek – rzecznik Greenepace-Polska,  Adam Wajrak – dziennikarz Gazety Wyborczej, Jacek Żakowski – dziennikarz tygodnika Polityka oraz szef katedry mediów Collegium Civitas, Pascal Brodnicki, znany kucharz i jednocześnie promotor energetyki odnawialnej, Ryszard Holzer – dziennikarz tygodnika Newsweek. Greenpeace-Polska obiecuje, że mikroelektrownia w Żurawlowie pojawi się jeszcze tej jesieni.

Nagród dla antyłupkowych działaczy z zamojskiej gminy Grabowiec było więcej. Kolejną, również w br. otrzymał gospodarz/farmer z kilkusethektarowego gospodarstwa we wsi Rogów, uhonorowany tytułem „Rolnik Roku Regionu Morza Bałtyckiego” w tegorocznym konkursie.  Organizatorem konkurencji jest znana międzynarodowa organizacja ekologiczna WWF. Promuje osoby podejmujące działania sprzyjające programom ekologicznym.

Dlatego dziwne, że nasz działacz otrzymał owa nagrodę: jest rolnikiem nowoczesnym i powinien być zwalczany przez WWF i bratnie organizacje . Po pierwsze – jest gorliwym zwolennikiem GMO. Po drugie – na swoich uprawach profesjonalnie stosuje – w ramach nowoczesnych metod rolniczych – herbicyd Roundup, produkowany przez osławiony koncern Monsanto. Wypalający do gruntu chwasty i z ochroną środowiska niemający nic wspólnego. Przeciwnie. Na przykład krytykuje się  rolników stosujących dosuszanie rzepaku i gryki poprzez oprysk pola właśnie Roundupem. Podobno w ten sposób polepsza się parametry ziarna zbieranego z mokrego pola. Ile herbicydu pozostaje w ziarnach – nie wiadomo.

Jednak WWF ma w swoim dorobku nie takie niekonsekwencje. Kilka lat temu Przyjaciele Ziemi z Niemiec wraz z niemieckim oddziałem WWF otrzymali od Gazpromu 10 mln euro na założenie Fundacji Ochrony Przyrody Niemieckiego Bałtyku. Choć nieco wcześniej wraz z 40 innymi organizacjami ekologicznymi bili na alarm przeciw budowie gazociągu Nord Stream, który wówczas oskarżali o zagrażanie środowisku Morza Bałtyckiego. Jürgen Roth niemiecki dziennikarz śledczy opisał zadziwiające kontakty Gazpromu z niemieckimi ekologami w książce „Gazprom – niebezpieczne imperium”. Pokazał w niej przekonująco, że rosyjski koncern umie kupić na długo organizacje non-profit  chroniące środowisko i klimat. A szefami wspomnianej  Fundacji zostali Jochen Lamp z WWF oraz Corinna Cwielag z Friends of The Earth. Corinna Cwielag odpowiada również za region wschodni Europy i jest tu miejsce na nagrodę rolnika roku dla działacza ekologicznego z Zamojszczyzny.

W konstruowaniu akcji przeciwko Chevronowi szczególne miejsce przypadło politykom Zielonych z Francji i Niemiec. Najpierw zainteresował się protestem w Żurawlowie deputowany ubiegłej kadencji do Parlamentu Europejskiego, Daniel Cohn-Bendit. We wsi wprawdzie się nie pokazał, ale spotkał się z czwórką działaczy antyłupkowych w Warszawie. Miał  też przekazać list protestacyjny tej czwórki premierowi Tuskowi. Wyjątkowo niekorzystna wizerunkowo przeszłość Cohn-Benditha spowodowała zapewne, że więcej się on w Polsce nie pokazał. Za to gminę Grabowiec odwiedzali wielokrotnie inni eurodeputowani  Zielonych – Rebecca Harms z Niemiec i Jose Bove z Francji.

W lubelskim Urzędzie Wojewódzkim o wizytach polityków z PE nie wiedziano. Żona sołtysa Rogowa, wspomina, że Bove przyszedł pewnego razu do jej męża prawie o północy na rozmowę, po tym, gdy sołtys wycofał się z protestu, bo zrozumiał, że to jest działanie bez sensu. „W jakimś nieczystym interesie”. – Francuz chciał go namówić, żeby wrócił pod baner „Chevron Occupy”.  Nie namówił.

Antyłupkowi aktywiści postanowili kontynuować działalność w szerszym zakresie. Podjęli próbę desantu do gminy Susiec, gdzie w okolicy wsi Nowiny Chevron i PGNiG będą prowadzić prace poszukiwawcze. Jak się dowiedziałam w gminie – w lipcu br. przyjechała grupa około 10 osób. Demonstrowano przed siedzibą gminy,  bo „Zielony Żurawlów” zarzuca wójtowi „przychylność” dla   Chevronu.

Ale gmina jest konserwatywna, za „postępowymi Zielonymi” nie przepada, a wójt – ma jasny pogląd na to skąd biorą się tego rodzaju akcje i w czyim są interesie. Dodatkowo społeczność gminy  najpierw zraziło, że „tych tam było garstka a narobili wrzasku, że w urzędzie gminy pracować nie mogli”.  Potem ktoś zauważył wypisane hasło, że „Putin nie jest zły”. Ktoś sobie przypomniał, że od wiosny zaczęły się w okolicy Suśca pojawiać samochody z rosyjską rejestracją. Powiało grozą…

Ktoś przypomniał informacje medialne z czerwca br. o tym, że według sekretarza  generalnego NATO Andersa F. Rasmussena, „rosyjscy agenci angażują się w tajną współpracę z organizacjami ochrony środowiska na Zachodzie, by podkopać plany rozwoju łupkowych źródeł energii’.  Przykład finansowych relacji Gazpromu z niemieckim oddziałem WWF i Przyjaciółmi  Ziemi pokazuje, że sekretarz NATO wie co mówi.