Wójcik: Państwo Islamskie chce przejąć ropę Libii

15 grudnia 2015, 07:55 Energetyka

KOMENTARZ

Pożar rafinerii w Libii widziany z kosmosu.

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Państwo Islamskie już mocno osadzone na wybrzeżu Libii, zaczyna odnosić sukcesy w głębi kraju. Według wczorajszej wypowiedzi francuskiego ministra obrony Jean-Yves Le Drian celem terrorystów ISIS jest opanowanie bogatych libijskich pól naftowych. Porty naftowe już opanowali, infrastrukturę przesyłową częściowo.

Opanowali też w pełni Syrtę i wybrzeże szerokości 250 k., o centrum kraju walczy obecnie do 3 tys. terrorystów ISIS, przygotowujących się do opanowania pól naftowych, instalacji i infrastruktury – informuje francuski minister. W samej Syrcie gotowych do ataku jest 1,5 tys. terrorystów, zgrupowanych w dobrze wyposażonych bazach wojskowych. Drugi duży obszar Libii ISIS opanował na południu, na terenach pustynnych, trzeci – na zachodzie kraju. Zagrożony poczuł się Tunis i zamknął granicę z Libią.

Libia pogrążona w chaosie po obaleniu reżimu Kadafiego, ma obecnie dwa parlamenty, rzekomo legalnie wybrane oraz dwa rządy. Jeden ma siedzibę w Trypolisie, drugi na wschodzie kraju, w Tobruku. Ten drugi uznawany jest przez społeczność międzynarodową. Oba dzieli głęboki konflikt. Rząd w Trypolisie jest islamistyczny, związany z Bractwem Muzułmańskim i skłania się ku radykalnej interpretacji Koranu. Jednak na razie jest wrogi wobec ISIS.  Rząd w Tobruku jest bliższy koncepcji sekularystycznych.  Mimo tych poważnych różnic, minister Le Drian zaapelował o szybkie przezwyciężenie tego konfliktu między Libijczykami, w przeciwnym razie grozi im, że ostateczne zwycięstwo odniesie Islamskie Państwo.

W miniony weekend odbyło się w Rzymie spotkanie przedstawicieli dwudziestu państw i organizacji międzynarodowych pod współprzewodnictwem Włoch i Stanów Zjednoczonych poświęcone coraz groźniejszej sytuacji w Libii. Spotkanie zaapelowało do Libii o  szybkie powołanie wspólnego rządu narodowego, który musi natychmiast opanować chaos w kraju.

Ten apel jest w gruncie rzeczy wołaniem o cud, a sama koncepcja jest zupełnie nierealna. Ze źródeł bliskich rządowi Davida Camerona wiadomo, że Wielka Brytania przygotowuje zbrojną interwencję w Libii. Rząd brytyjski dostrzega zagrożenie – Libię dziali od Włoch tylko ok. 200 lm. Wyspy należące do Włoch znacznie mniej. Jeśli opanują je dżihadiści, będą mieć przedpole do terrorystycznych ataków na stary kontynent.  Przedstawiciele kierownictwa brytyjskiego Foreign Office oraz brytyjskiego ministerstwa obrony stwierdzają, że są „skrajnie zaniepokojeni niebywałymi sukcesami ISIS oraz innych ekstremistów w Libii „. Dlatego przegotowują plany interwencji zbrojnej. Liczą na to, że gdy powstanie w Libii rząd narodowy, Zjednoczone Królestwo niezwłocznie udzieli mu skutecznej pomocy w walce z ISIS. A jeśli taki rząd nie powitanie…Francuski premier Manuel Valls  w Rzymie otwarcie wezwał do wojny z islamskimi ekstremistami: – Jesteśmy w stanie wojny, mamy wroga, którego musimy zniszczyć w Afryce Północnej, to znaczy w Libii, Syrii i Iraku. Jeśli nie powstanie libijski rząd narodowy – musimy sami zatroszczyć  się o własne bezpieczeństwo..

Sekretarz obrony USA,  Ash Carter, zapowiedział wczoraj, że jego państwo nie dopuści, aby ISIS znalazł główne schronienie w Libii. – Będziemy walczyć z Państwem Islamskim, wszędzie, gdzie się pojawi. A właśnie zaczął pojawiać się w różnych krajach, nie tylko w Syrii i Iraku. Także  jest w innych państwach świata.  Na ile te zapowiedzi to tylko obiecanki – trzeba zapytać Prezydenta Obamę, który właśnie zamierza ograniczać naloty na stanowiska ISIS w Syrii i w Iraku, aby oszczędzić ludność cywilną. O wiele bardziej zagrożoną przez terrorystów.