Wójcik: Rosja musi wybierać między megaprojektami

27 lipca 2016, 15:01 Energetyka

KOMENTARZ

Tranzyt gazu przez Grecję - projekty. Grafika: Breugel.

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

W ramach normalizacji stosunków bilateralnych Turcji i Rosji, Ankara i Moskwa zapowiedziały rozmowy o powrocie do projektu gazociągu Turkish Stream. Według tych deklaracji inwestycja jest ważna dla obu stron, choć formalnie realizacja projektu jest jeszcze nadal zamrożona. Na zapowiedzianym spotkaniu prezydentów Recepa Erdogana i Władimira Putina (9 sierpnia w Petersburgu) wznowienie realizacji Turkish Stream ma być jednym z najważniejszych tematów.

Rzecznik Gazpromu Sergiej Kuprianow zapewnia, że jego firma „jest w pełni otwarta na dialog”. Tureckie ministerstwo energii i zasobów naturalnych  także deklaruje, że „Turcja liczy na odmrożenie projektu”, a minister gospodarki Nihat Zeybekchi podkreśla, że decyzja polityczna o wznowieniu realizacji projektu Turkish Stream już została podjęta przez oba państwa. Spotkanie w Petersburgu „ma dać ostateczny impuls do rozpoczęcia realizacji” – uważa turecki minister. To werbalne zapewnienia. Ważny konkret zdradził przebywający w Moskwie wicepremier Mehmet Simsek – „Turcja jest otwarta na negocjacje w sprawie pierwszej nitki Turkish Stream”. To bardzo skromnie, co z pozostałymi trzema nitkami?

Według agencji Reuters, 26 lipca rosyjski wiceminister energii, Jurij Sentiurin potwierdził, że trwają rozmowy dwustronne na temat wznowienia realizacji gazociągu, ale nic nie powiedział o szczegółach. Wicepremier Simsek w Moskwie rozmawiał z rosyjskim wicepremierem Arkadijem Dworkowiczem generalnie o wznowieniu rosyjsko-tureckiej współpracy handlowej i gospodarczej zamrożonej/zerwanej po zestrzeleniu rosyjskiego samolotu bojowego SU-25 w listopadzie ub.r.

W pakiecie tematów – zauważył Simsek – jest Turkish Stream, ale też tylko ogólnie. Nawet data wznowienia realizacji projektu nie jest jeszcze ustalona. Powrót do realizacji gazociągu wygląda szczególnie blado w porównaniu z drugim flagowym projektem gospodarczej współpracy turecko-rosyjskiej: elektrownią jądrową Akkuyu. Projekt przewiduje, że Rosatom zbuduje tam cztery bloki energetyczne o mocy 1,2 GW każda. Kryzys w stosunkach rosyjsko-tureckich miał spowodować zamrożenie także tego projektu, tak donosiły zagraniczne media. Jednak strona turecka oficjalnie zaprzeczała. Pod koniec maja 2016 r. wiceszef Rosatomu Kirył Komarow powiedział, że projekt jest nieprzerwanie realizowany, w czerwcu obie strony informowały, że jest zezwolenie na rozpoczęcie budowy w 2018 r. , a pierwszy blok zostanie oddany w 2023 roku. Tyle, że elektrownia Akkuyu jest dla Turcji niezbędna, bez niej – jak podaje tureckie ministerstwo energii – w następnym dziesięcioleciu deficyt energii na rynku krajowym spowoduje załamanie systemu energetycznego.

Pytanie, czy Turkish Stream jest tak niezbędny Turcji? Może niezbędna jest tylko jedna nitka, o której – podobno na razie – negocjują obie strony. Wstępne porozumienie rządowe o budowie tego gazociągu podpisane w grudniu  2014 t. przewidywało, że cztery nitki składające się na magistralę  będą transportować 63 mld m3 gazu rocznie. Z tego 16 mld m3 na rynek krajowy Turcji, a resztę do węzła energetycznego na granicy turecko-greckiej. Ale już jesienią Aleksiej Miller szef Gazpromu oświadczył, że budowane będę tylko dwie nitki, ponieważ na rynek europejski duże ilości gazu będzie dostarczać Nord Stream 2. Obecnie wygląda na to, że być może Gazprom liczy tylko na odbiorcę tureckiego.

Zachodni analitycy oceniają, że wskrzeszenie Turkish Streamu jest nierealne z kilku powodów. Po pierwsze – Gazprom i Rosja nie mają środków na realizację tego projektu, sytuacja finansowa Rosji jest coraz gorsza.  Eksperci Atlantic Council zauważają wprawdzie, że niskie ceny ropy naftowej i sankcje zachodnie, sprawiają, iż dochody ze sprzedaży gazu w Turcji są bardzo ważne dla Kremla. Wątpliwe jednak, czy Rosję stać nawet na jedną nitkę kosztownej rury. Jedynym wyjściem byłoby zachęcenie Ankary do dużego udziału w sfinansowaniu projektu, co oczywiście wymaga dużo korzystniejszych warunków dla tureckiego partnera. Także jeśli chodzi o cenę gazu, dostarczanego rurą. Bardziej pesymistycznie realizację Turkish Stream  ocenia Amanda Paul, analityk w  European Policy Centre – EPC. Jej zdaniem stan gospodarki rosyjskiej jest tak fatalny, że Kreml nie ma szans na miliardy dolarów, niezbędnych na realizację projektu.

Krytyków Turkish Stream nie brak w Rosji. Zastępca przewodniczącego  Dumy Państwowej Siergiej Obuchow, wystosował apel do prezydenta Putina i premiera Miedwiediewa, aby zrezygnować z długoterminowych projektów gospodarczych w Turcji, zwłaszcza z  Turkish Stream. „Takie ryzykowne i bardzo kosztowne inwestycje są co najmniej nieracjonalne dla Rosji wobec poważnych finansowych trudności” — uważa Obuchow.

Zdaniem Amandy Paul na europejskim rynku w ogóle będzie coraz mniejsze zapotrzebowanie na rosyjski gaz. Także ze względów politycznych, bo konflikt z Kremlem nie będzie wygasać, a może się nasilać. Podobnego zdania jest inny ekspert EPC Marco Giuli. Cyril Widdershoven, analityk ryzyka energetycznego w holenderskiej firmie doradczej ryzyka VEROCY i SVP MEA, stwierdza, że dostawy gazu przez Turkish Stream mogą zmniejszyć atrakcyjność Nord Stream – 2.

„Rynek europejski będzie za małe zapotrzebowanie na gaz rosyjski z obu tych magistrali. Rosjanie muszą się zdecydować – albo jedna, albo druga inwestycja”. Tymczasem pytany o te poważne zastrzeżenia wobec wznowienia rosyjskiego projektu gazowego w Turcji, wicepremier Simsek zdecydowanie potwierdził wolę Ankary. „Jest to bardzo korzystny projekt dla obu stron. Turecki koncern Botas jest już zaangażowany w Turkish Stream, a cała turecka gospodarka jest nim zainteresowana” – powiedział. Może to być tylko deklaracja, interesy partnerów są sprzeczne: Turcja chce mieć gaz tani, Gazprom nie może wciąż obniżać ceny.

Z drugiej strony fakty są takie – rzeczywiście, zapotrzebowanie tureckiej gospodarki na gaz szybko rośnie, poza gazem z Rosji, drugim liczącym się dostawcą jest Iran, ale z uwagi na niedostateczną infrastrukturę może dostarczyć tylko 10 mld m3 gazu rocznie. A przyszły Gazociąg Transanatolijski (TANAP) to tylko 10 mld m3 rocznie. Gaz z Rosji jest więc Turcji potrzebny, tyle że z jednej nitki.