Wójcik: Tureckie marzenie Rosji pod znakiem zapytania

8 maja 2015, 09:08 Energetyka

KOMENTARZ

Władimir Putin (L) i Recep Tayyip Erdogan (P)

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Robocza wizyta szefa Gazpromu Aleksieja Millera w Turcji została nagłośniona przez stronę rosyjską jako sukces. Ale strona turecka informując o wyniku rozmów Millera z tureckim ministrem energii Tanerem Yildiz zachowała daleko idącą powściągliwość. Polityczny kontekst tej wizyty nie jest korzystny dla rosyjskich interesów.

Jest faktem, że dynamicznie rosnąca gospodarka turecka potrzebuje gazu. Na razie rosyjskiego. Zużycie tego surowca w Turcji wzrosło ponad dwukrotnie w ciągu ostatnich 10 lat. Rynek turecki jest zainteresowany dalszym wzrostem importu gazu. Ale czy musi to być import z Rosji?  Dla Gazpromu Turcja jest drugim co do wielkości jego rynkiem po Niemczech, eksport do tego kraju w 2014 r. wyniósł 27,4 mld m3. Rosjanie liczą, że ten wolumen będzie większy w roku na rok. Dlatego inwestują w modernizację Blue Streamu i bezwarunkowo chcą realizować Turkish Stream.

Tymczasem w Turcji coraz wyraźniejsza jest opcja energetycznej współpracy z państwami Azji Środkowej. To oznacza, że coraz więcej argumentów mają zwolennicy Południowego Korytarza Gazowego (PKG). Nikt w Turcji nie powiedział wprawdzie, że PKG wyklucza rosyjskie inwestycje, ale konkurencja gazu z Turkmenistanu może sprawić, że te inwestycje staną się nieopłacalne.

Wpływowy ekspert portalu Trend Rufiz Hafizoglu, już po zakończeniu rozmów Millera w Ankarze skomentował słowami: „czas, by Rosja pożegnała się z tureckim marzeniem”. Co prawda – punktem wyjścia dla analiz Hafizoglu jest udział prezydenta Władimira Putina na uroczystościach w Erywaniu upamiętniających stulecie „ludobójstwa Ormian”, ale skutkuje ona nieobecnością w Moskwie 9 maja na paradzie zwycięstwa prezydenta Turcji Recepa Erdogana. W tym dniu Erdogan będzie w Niemczech. W Turcji nie brak półoficjalnych opinii, że to początek końca bliskiego partnerstwa gospodarczego z Rosją.

Jest też inny, mniej ostry, ale znaczący sygnał czyli obniżka ceny rosyjskiego gazu dostarczanego tureckim firmom prywatnym, które nabywają tylko jedną trzecią rosyjskiego surowca. Turecki koncern państwowy BOTAS Petroleum Pipeline Corporation także spodziewał się zniżki 15 proc. ale został pominięty. Wprawdzie wczoraj Gazprom poinformował, że cenowa preferencja obejmie także BOTAS, ale była to jednak tylko zapowiedź. Ankara mogła ocenić to jako formę nacisku na Turcję.

Hafizoglu stwierdza: – Należy zastanowić się nad najnowszym oświadczeniem tureckiego ministra energetyki i zasobów naturalnych Tanera Yildiza, mówiąc, że Turcja być może nie będzie kupować gazu transportowanego przez Turkish Stream, jeśli projekt ten w ogóle zostanie zrealizowany. To oświadczenie ministra sugeruje, że Ankara nie jest pewna, czy rosyjska rura będzie zbudowana i że nie jest pewna, czy Moskwa zastosuje zniżki ceny gazu dostarczanego Turcji. W efekcie coraz bardziej widocznych sporów politycznych i gospodarczych między Ankarą i Moskwą, ucierpi marzenie Rosji: Turkish Stream. Nie jest wykluczone, że ostatecznie Rosja będzie musiała pożegnać się z tym marzeniem – kwituje Hafizoglu.

Tym bardziej, że Ankara ma atrakcyjną perspektywę – energetyczną współpracę z pobratymczymi państwami Azji środkowej, bardzo bliskimi etnicznie i kulturowo. Dla których Turcja jest kierunkiem na osłabienie, a w perspektywie uwolnienie od dominacji rosyjskiej. Takie jest przecież ostatecznie znaczenie powstającego odrębnego regionu kaspijskiego.