Wójcik: Ustawa o OZE. Lepiej późno niż wcale

9 kwietnia 2014, 13:55 Energetyka

KOMENTARZ

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Po kilkuletnim oczekiwaniu Rada Ministrów przyjęła 8 kwietnia projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii. Autorzy projektu zapewniają, że to dobry projekt, a proponowane rozwiązania mają przede wszystkim wzmocnić zrównoważony rozwój energetyki odnawialnej. Wsparcie dla zielonej energii ma być optymalne kosztowo, więc nie powinno prowadzić do wzrostu cen dla konsumentów, także dla gospodarstw domowych. Wszyscy będą zadowoleni.

Jeśli praktyka potwierdzi tę „niskocenową” zapowiedź rządu – będzie to duży sukces.  Niska cena energii elektrycznej to bardzo ważny czynnik konkurencyjności gospodarki. Proponowana regulacja pozwoli uzyskać, co najmniej 15 proc. udział energii ze źródeł odnawialnych w 2020 r., zgodnie z priorytetem wyznaczonym w „Polityce energetycznej Polski do 2030 r.” Niestety – z projektu wynika, że owe 15 proc. musi być wspierane dotacją państwa. Ale to nie jest winą twórców projektu, tylko technologii wszystkich niemal branż OZE.

Rząd spodziewa się, że ważnym efektem przyjęcia tej ustawy będzie „wdrożenie zoptymalizowanych mechanizmów wsparcia dla producentów energii elektrycznej z OZE lub biogazu rolniczego”, ze szczególnym uwzględnieniem energetyki rozproszonej (prosumenckiej) wykorzystującej lokalne zasoby OZE. Bez wprowadzenia proponowanej optymalizacji kosztowej, system wsparcia OZE może kosztować między 4,6 – 6,2 mld zł w 2015 r. oraz 7,5 – 11,5 mld zł w 2020 r., Czyli energia z OZE będzie może jednak tańsza niż obecnie.  Zgodnie z rekomendacjami  Komisji Europejskiej, zaproponowano nowy system wsparcia dla producentów energii z OZE – mianowicie system aukcyjny. Ma on funkcjonować od 1 stycznia 2015 r. Obecny system był oparty na mechanizmie „zielonych certyfikatów”. Ma go zastąpić ów system aukcyjny, który ma lepiej spełniać dwa cele: zrealizować nasze zobowiązania, czyli wytwarzać określoną ilości energii z OZE oraz zrealizować je w sposób najbardziej efektywny kosztowo. Autorzy projektu spodziewają się, że system aukcyjny zapewni pełną konkurencję wszystkich technologii OZE, czyli m.in rozwinie nowe, najbardziej efektywne kosztowo instalacje. I uniemożliwi występowanie „nadwsparcia”, istniejącego przy systemie tzw. zielonych certyfikatów. Według projektu, wszystkie podmioty, które będą chciały uczestniczyć w systemie aukcyjnym powinny przyjąć, że w ciągu 15 lat, łączne wsparcie dla nich nie przekroczy iloczynu ceny referencyjnej obowiązującej w dniu, w którym dana instalacja wygrała aukcję oraz ilości energii elektrycznej wytworzonej w tym okresie. W praktyce oznacza to ograniczenie łącznej wartości wsparcia, które może otrzymać producent energii z OZE. Systemu aukcyjnego ma pilnować Operator Rozliczeń Energii Odnawialnej SA (OREO SA), rozliczający m.in. „ujemne saldo między wartością sprzedaży energii elektrycznej i wartością zakupu energii elektrycznej wytworzonej na podstawie systemu aukcyjnego”.  Elementem optymalizacji kosztowej ma być także ograniczenie pomocy dla instalacji tzw. spalania wielopaliwowego oraz likwidacja pomocy dużej energetyki wodnej.

Niestety, w tych wszystkich rozwiązaniach nie ma miejsca dla rynku i praw rynkowych. Nie zastąpią ich aukcje ani instytucje w rodzaju OREO SA. Nie znalazło się też miejsce dla selekcji – skoro już nie ma rynku – jakie branże OZE są w polskich warunkach najkorzystniejsze i zasługują wobec tego na promocję. Wiatraki? Solary? Może coś zupełnie innego. A to się da i należy wyliczyć. Bez wyliczenia, mimo niezłej – być może – ustawy i tak będziemy mieć nieustanne przepychanki poszczególnych lobbies z OZE.