Wójcik: Zimna wojna w sektorze naftowym

4 listopada 2014, 08:45 Energetyka

KOMENTARZ

Szyby naftowe w Kuwejcie płonące podczas pierwszej Wojny w Zatoce. Fot. Wikipedia

Teresa Wójcik

Redaktor BiznesAlert.pl

Bank inwestycyjny Goldman Sachs niedawno opublikował prognozę dotyczące cen ropy w najbliższych miesiącach. Według tej prognozy ceny będą nadal spadać. Choć już obecnie są najniższe od czterech lat, analitycy Goldman Sachs oceniają, że w IV kwartale b.r. spadną do 75 dol. za baryłkę, a wiosną 2015 r. – do rekordowo niskiego poziomu 70 dol. Dokument Goldman Sachs nie analizuje przyczyn tego głębokiego trendu spadkowego.  

Nie uzasadniają w żadnym razie tak niskich cen relacje popytu i podaży zarówno na rynku światowym jak i na rynkach regionalnych. Na pewno jest pewne osłabienie światowego popytu – spowolnienie gospodarcze w Unii Europejskiej, duży spadek dynamiki wzrostu Chin, a także w innych państwach BRICS (które miały napędzać gospodarkę światową). Ale te negatywne tendencje mają charakter dużo powolniejszy niż  szybkie kolejne obniżki cen ropy. Zdaniem ekspertów rynku paliw z Wall Street na spowolnienie gospodarcze nakładają się inne, bardziej ważące przyczyny. Działanie mechanizmów spekulacji rynkowej albo głębokiej gry geopolitycznej, o czym świadczyłby fakt, że niektóre z państw OPEC, nie chcą (choć powinny) zmniejszyć wydobycia ropy, co mogłoby zahamować spadek cen. „Albo i nie” –  zastrzegają eksperci Goldman Sachs.

Tak niska cena ropy działa demobilizująco już obecnie na poszukiwania nowych złóż przez firmy spoza Rosji i nie potrzeba sankcji zachodnich, aby rosyjskie koncerny miały poważne trudności (w realu, nie w mediach) w znalezieniu partnerów-udziałowców z Zachodu do działalności eksploracyjnej, koniecznej, gdy dotychczas eksploatowane złoża są na wyczerpaniu.

Przy cenach nawet niewiele poniżej 90 dol. za baryłkę największe problemy będą mieć Rosjanie, bo przychody z ropy i po części z gazu (w cenach liczonych zależnie od cen ropy) stanowią ich największe i najważniejsze źródło finansowania budżetu. Przeciwnie Stany Zjednoczone – niższe ceny ropy koncerny paliwowe wyrównują tylko nieznacznym zmniejszeniem wydobycia.  Główną rolę równowagi odgrywa od niedawna ogromnie rozbudowany przemysł rafineryjny, którego produkty z nadwyżką wyrównują spadek cen ropy.

Jednym z najbardziej zdumiewających zjawisk w tym stanie rynku ropy, jest fakt, że pomimo dużego ograniczenia wydobycia wskutek wojny w Iraku, Libii, Syrii i epidemii eboli w Afryce, trwa trend spadkowy. A w II połowie 2014 r. cena ropy, której było coraz mniej, zamiast choć trochę zdrożeć – poszybowała w dół. Do tego trzeba pamiętać, że państwa arabskie dominujące w OPEC, obecnie wydobywają znacznie mniej niż 40 proc. ropy światowej i nie mogą już decydować o jej cenie.

Niektórzy eksperci mówią o tajnym porozumieniu między USA a ich tradycyjnym sojusznikiem Arabią Saudyjską, którego celem miałoby być zalanie światowego rynku ropą i pozbawianie przychodów Rosji oraz Iranu. Tajne porozumienie trudno udokumentować, ale faktem jest, że Arabia Saudyjska mimo spadku cen utrzymuje wydobycie na wysokim poziomie, i jest przeciwna jego obcięciu z uzasadnieniem, że „nie może wypaść z rynku”. Co więcej, podjęła jednostronną decyzję, że od 1 października b.r. jej państwowy koncern naftowy Aramco, zmniejsza cenę o 1 dol. za baryłkę Co dziwniejsze – mimo coraz niższych cen,  Iran zapowiedział, że niebawem podwoi wydobycie ropy.

Rosja nieco zmniejszyła wydobycie – i to jest kolejne pytanie, dlaczego. Cięcie jest zbyt małe, aby wpłynęło na zahamowanie spadku cen i na światowy ranking producentów ropy. Ranking ten w 2014 r. jest następujący: Rosja z dzienną średnią produkcją 10,730 mln baryłek dziennie, Arabia Saudyjska – 9,570 mln baryłek i Stany Zjednoczone 9,023 mln baryłek. Czwarty na tej liście Iran produkuje 4,231 mln baryłek. W 2015 r. mogą być zmiany – Arabia Saudyjska zapowiada przynajmniej ten sam poziom wydobycia, Iran zwiększy podwójnie, USA – też zapowiada zwiększenie wydobycia z powodu krajowego popytu przemysłu rafineryjnego oraz popytu w Japonii i Chinach. Rosja takich prognoz nie podaje, co zrozumiałe. Kreml nie ma pomysłu na przeciwdziałanie dalszej obniżce cen. Tymczasem niewielu analityków zapowiada, że w 2015 r. spadek cen ropy zatrzyma się.

Patrick Legard, analityk w Socjete Generale, zauważył, że obecny spadek cen pojawił się w niezwykłych warunkach wprowadzenia sankcji wobec Rosji. I być może to sankcje spowodowały lawinowy spadek cen, albo przynajmniej nasiliły i utrwaliły trend spadkowy. Straty Rosji są większe niż się zwykle ocenia – zwraca uwagę Legard. Kreml układając budżet na 2015 r. brał za podstawę obliczeń wpływów finansowych cenę ropy średnio 100 dol. za baryłkę. Jeśli cena będzie niższa – pojawi się deficyt, co zagrozi gospodarce rosyjskiej, która wskutek niemal recesji nie ma odpowiednich rezerw. Spadek ceny ropy jest też przyczyną długotrwałego spadku kursu rubla, który obecnie stracił ponad 20 proc.

Coraz niższe ceny ropy to strata nie tylko dla całości państwa rosyjskiego, ale też osłabienie największych rosyjskich koncernów naftowych, które obecnie są główną siłą napędową gospodarki Rosji. Wprawdzie Kreml na wszelki wypadek nie tak dawno uznał za rezerwy państwowe 454 mld dol. rezerw bankowych, którymi obecnie neutralizuje budżetowi spadek wpływów z ropy, ale pytanie – na jak długo to wystarczy.

Niższa cena ropy poważnie zaszkodzi też Iranowi. Potrzebuje pilnie znaczącego zasilania finansowego, więc podwoi wydobycie na zasadzie wielkie obroty z małym zyskiem, nawet na granicy opłacalności.

Podobny scenariusz „taniej ropy politycznej” został już raz przez Biały Dom zastosowany podczas Zimnej Wojny przeciwko ówczesnemu rosyjskiemu komunistycznemu mocarstwu. Aby załamać sowiecką gospodarkę w latach 80-tych, USA zręcznie pokierowały spadkowym ruchem światowych cen ropy, doprowadzając je na krótki czas do poziomu 9 dol. za baryłkę (!). Okazało się, że ta cena jest za niska dla …nowojorskich banków: ZSRR nie był w stanie spłacać im zadłużenia. Ostatecznie poziom ceny ropy ustalił się na poziomie 20 dol. za baryłkę. Wówczas  na spłaty dorocznych zobowiązań Sowietom wystarczyło, na utrzymanie państwa już nie. W latach 80-tych w USA kończyły się zasoby ropy i do tej gry cenowej stanęli sojusznicy – Arabia Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabsloe. Obecnie Stany Zjednoczone dzięki rewolucji łupkowej mają obfite zasoby własne, wygląda więc, że gra jest o wiele łatwiejsza. Do tego mają rosnący mocno dolar. Środowiska prowadzące w USA tę rozgrywkę o dominującą pozycję na świecie być może nie są skupione wokół obecnego gospodarza Białego Domu. Jeszcze nie, choć prawdopodobnie niebawem będą mieć większość w Senacie.