Jakóbik: Wojna cenowa na wyczerpanie koronawirusem (ANALIZA)

24 marca 2020, 07:31 Energetyka

Koronawirus nie był przyczyną kryzysu cen ropy naftowej. Może go jednak zaostrzyć, bo wojna cenowa może się teraz toczyć o rynek kurczący się po raz pierwszy od kilkunastu lat. Nie pomoże nowe porozumienie naftowe, ale interwencja państw ratujących gospodarkę – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Prognoza zapotrzebowania na ropę. Grafika: MAE
Prognoza zapotrzebowania na ropę. Grafika: MAE

Kryzys pomimo koronawirusa

Cena ropy spadała jeszcze przed pandemią koronawirusa. 2019 rok rozpoczął się z mieszanką Brent za około 70 dolarów. W styczniu 2020 roku kosztowała już około 55 dolarów. Drastyczny spadek nastąpił po porażce rozmów o porozumieniu naftowym 6 marca, które póki co nie zostało przedłużone i wygasa w kwietniu. Wówczas baryłka staniała do około 30 dolarów, a obecnie zbliża się do 25 dolarów po rekordowym spadku do 24,52 dolarów. Jednakże upadek porozumienia naftowego nie wynikał z pandemii koronawirusa. Arabia Saudyjska tłumaczyła nim konieczność zwiększenia cięć. Rosjanie tego nie chcieli. Strony nie doszły do porozumienia i wróciły do wojny cenowej zatrzymanej wspomnianym układem w 2017 roku po poprzednim kryzysie cen ropy.

Saudyjczycy chcą zwiększyć eksport z marcowych 7,3 mln baryłek dziennie do 10 mln baryłek w maju tego roku. Walczą ceną i wygrywają pierwsze umowy w Europie, o których pisaliśmy w BiznesAlert.pl. Rafinerie zachodnioeuropejskie dostosowane do lekkiej mieszanki Arab Light zwiększyły zakupy u Saudów trzykrotnie. Mieszanka saudyjska jest tańsza od rosyjskiej Urals i mogą sięgać po nie kolejne firmy, w tym polskie PKN Orlen i Grupa Lotos, które mogą zwiększyć zamówienia. Być może nieprzypadkowo doszło do przełomu w rozmowach Białorusi i Rosji o wznowieniu dostaw, które może nastąpić już w kwietniu. Warto zaznaczyć, że kryzys cen ropy uderzy także w pośredników przesyłu ropy rosyjskiej przez Białoruś, ale będą oni maksymalizować sprzedaż usług (przesył, przerób) analogicznie do producentów tego surowca. Rabaty przyznane obecnie przez Rosję i tak musiałyby się pojawić w normalnych warunkach rynkowych, więc Rosjanie grają nimi, póki mogą.

Jak na rynku ropy trwoga, to do każdego klienta krótsza droga

Producenci ropy muszą myśleć już nie tylko o maksymalizacji wydobycia, ale i sprzedaży. Spadek zapotrzebowania na ropę na świecie był zapowiadany przez Międzynarodową Agencję Energii, która przewiduje, że przez koronawirusa zapotrzebowanie na ropę w 2020 roku spadnie o 90 tysięcy baryłek. Jego wielkość będzie zależała od skali i okresu trwania pandemii, która będzie ograniczać działalność gospodarczą, a więc i zapotrzebowanie na ropę. Dość wspomnieć, że zapotrzebowanie na gaz ziemny w Niemczech styczniu 2020 roku spadło o ponad 30 procent w porównaniu do analogicznego okresu rok wcześniej. Podobnie może być z ropą. Producenci walczący o udziały rynkowe będą mieli coraz mniej miejsca na rywalizację. Każda umowa będzie się liczyć, pomimo coraz mniejszej marży wynikającej z przeceny baryłki. Jeśli ropa będzie kosztować mniej od węgla, a stanie się tak po przekroczeniu ceny około 18 dolarów za baryłkę, przestanie być rentownym biznesem, a branża zacznie się kurczyć, o czym wspomina Kommiersant. MAE przewiduje odbicie w 2021 roku i wzrost zapotrzebowania o 2,1 mln baryłek dziennie. Do tego czasu wojna cenowa będzie pojedynkiem na wyczerpanie.

Natomiast cena baryłki będzie coraz mniej zależna od tego, co zrobią producenci ropy. Spadek popytu wróżony przez MAE, który może być jeszcze głębszy, spowoduje, że mało prawdopodobne cięcia podaży nie będą miały znaczenia dla rynku. Trudno oczekiwać, że w takich warunkach Amerykanie mogliby przerwać wojnę cenową i włączyć się do porozumienia naftowego z Arabią Saudyjską, Rosją i OPEC+. Cały czas jest możliwe kryzysowe spotkanie grupy, ale wszelkie cięcia będą się teraz kończyły utratą udziałów rynkowych przez tnących, a wojna na wyczerpanie będzie oznaczała, że priorytetem będzie ich utrzymanie lub wręcz powiększanie w coraz większym tłoku. Być może dlatego pomysł jednego z przedstawicieli teksańskiego regulatora, aby odwiedzić rozmowy OPEC+ został szybko skontrowany przez jego współpracowników na czele z przewodniczącym. Ręczne sterowanie rynkiem ropy się kończy, a kapitaliści z USA zwykle sceptyczni wobec takiego podejścia, będą wobec niego sceptyczni jeszcze bardziej.

Pomoże interwencja państwa

Recepta na kryzys spowodowany przez koronawirusa znajduje się gdzie indziej. Producenci ropy są tylko kolejnymi ofiarami jego oddziaływania. Dlatego do akcji wkraczają rządy. Ich interwencja wpływa nadal na ceny baryłki, bo stymulanty gospodarcze są postrzegane jako sposób na powstrzymanie recesji oddziałującej także na zapotrzebowanie na ropę. Ropa podrożała nieco 23 marca nie przez dywagacje o udziale USA w porozumieniu naftowym, ale ogłoszenie środków zaradczych przez amerykańską Rezerwę Federalną obiecującą wykup nieograniczonej ilości obligacji skarbu państwa oraz papierów wartościowych zabezpieczonych hipoteką. Ropa w kontraktach futures na giełdzie w Nowym Jorku podrożała wtedy o około pięć procent.

Jakóbik: Wojna cenowa wesprze gospodarkę Polski dotkniętą koronawirusem (ANALIZA)