Woźniak: Polska może opóźniać budowę Nord Stream 2

19 sierpnia 2015, 08:47 Energetyka

Europejskie firmy kontynuują lobbing za projektem rozbudowy rosyjskiego gazociągu Nord Stream na Bałtyku pomimo stanowiska Komisji Europejskiej, która popiera utrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę.

Gazociąg Nord Stream i jego odnogi - OPAL i NEL. Fot. Konsorcjum Nord Stream.

Aleksander Rahr z Niemiecko-Rosyjskiego Forum ocenił, że rozbudowa wymaga zgody krajów przez których wody przebiega Nord Stream (Finlandii, Szwecji, Danii i Niemiec). Jego zdaniem nie powinno być problemu ze zgodą Niemców.

– Komisja może zablokować Nord Stream 2 tylko w wypadku, gdyby uderzał w regulacje trzeciego pakietu energetycznego – powiedział Rahr cytowany przez Wzglad. Tak było w przypadku projektu South Stream do Bułgarii, który nie spełniał wymogów europejskiego prawa i został zablokowany. Rahr uważa, że Bruksela nie będzie w stanie wywrzeć nacisku na Niemców. – Rozumiem, że gaz dotrze do Niemców a czy potem tam zostanie, czy będzie słany dalej to już sprawa Unii Europejskiej. Takie rozwiązanie jest zgodne z trzecim pakietem – przekonuje Niemiec.

Czy Polska powinna się martwić? Zapytaliśmy o to Piotra Woźniaka, byłego ministra gospodarki i wiceministra środowiska.

– Warszawa powinna brać pod uwagę projekty infrastrukturalne w regionie, zwłaszcza kiedy mają status PCI (projektu wspólnego interesu – przyp. red.) jak pierwszy Nord Stream. Przynajmniej dlatego, że korzystają z pieniędzy wspólnotowych czyli w części naszych podatników. Inne pytanie jest do zadania: czy chcemy być tranzytowym krajem dla rosyjskiego gazu ze wszystkimi tego konsekwencjami – twierdzi rozmówca BiznesAlert.pl.

Jego zdaniem Polska musi korzystać z narzędzi dyplomatycznych i środowiskowych w celu blokowania rozbudowy Nord Stream o dwie nowe nitki.

– Narzędzia w naszej gestii są tylko dwa: dyplomatyczne i  środowiskowe to jest konwencja z Espoo. Jeżeli przebieg jest planowany przez naszą wyłączną strefę ekonomiczną to można jeszcze używać konwencji UNCLOS ale Federacja Rosyjska pewnie nie zrobi takiego błędu – ocenia Woźniak.

– Konwencja z Espoo nie zawiera postanowień o możliwości odrzucenia projektu w całości z przyczyn środowiskowych. Dlatego oba wymienione narzędzia musza być aplikowane łącznie. Wprawne stosowanie Espoo pozwala opóźniać procedury o około rok, drobiazgowe – o ok 1,5 roku plus minus 2 miesiące. UNCLOS ma twarde klauzule ale te na Bałtyku daje się łatwo ominąć – konstatuje nasz rozmówca.

Rosyjski Gazprom, austriackie OMV, niemiecki E.on oraz duńsko-brytyjski Shell podpisały protokół o współpracy przy budowie dwóch nowych nitek gazociągu Nord Stream o łącznej przepustowości 55 mld m3. Ich szlak ma pokrywać się z istniejącymi dwoma liniami o tej samej przepustowości i udostępnić w sumie 110 mld m3 rocznie. Według przedstawicieli rosyjskiej firmy niebawem powstanie odpowiednie konsorcjum i możliwe jest włączenie kolejnych partnerów do projektu. Nord Stream AG odpowiedzialne za dwie pierwsze nitki zostało założone przez Gazprom, E.on, Wintershall i Engie (dawniej GDF Suez). Wiedomosti informują, że to właśnie Wintershall oraz holenderskie Gasunie i włoskie ENI biorą udział w negocjacjach na temat udziału w projekcie.

Więcej: Nord Stream 2 czyli dywersyfikacja a la Gazprom / Niemcy mają plan obrony interesów Gazpromu w Europie