Zasuń: Nowa elektrownia w Ostrołęce wystrzelona w kosmos

4 stycznia 2018, 11:00 Energetyka

Po otwarciu ofert potencjalnych wykonawców budowa nowego bloku w Ostrołęce jest już kompletnie nierealistyczna. Koszty są  dużo wyższe niż oczekiwano, czasu jest mało i nie widać chętnych do sfinansowania projektu.

Elektrownia Ostrołęka. Wizualizacja bloku C na węgiel. Fot. Energa
Elektrownia Ostrołęka. Wizualizacja bloku C na węgiel. Fot. Energa

Ostrołęka C to łabędzi śpiew energetyki węglowej w Polsce – będzie to zgodnie z deklaracją ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego ostatnia wielka elektrownia, wykorzystująca tradycyjne spalanie węgla.

Według zakładanych na dziś parametrów, Ostrołęka C ma mieć moc elektryczną rzędu 1000 MW, dyspozycyjność ponad 8 tys. godzin rocznie, sprawność ponad 45 proc. oraz wysoką elastyczność – czyli możliwość pracy pod obciążeniem od 30 do 103 proc. mocy nominalnej.

Budżet inwestora dla budowy „pod klucz” wyznaczono na 4,803 mld zł brutto, a do złożenia ofert zaproszono 5 konsorcjów: China Power Engineering, koreański Doosan z Mostostalem Warszawa i Accioną, GE Power wraz z przejętym przez siebie niedawno Alstomem, Mitsubishi Hitachi Power Systems oraz konsorcjum Polimex-Mostostal i Rafako.

W czwartek 28 grudnia okazało się, że oferty złożyli tylko Chińczycy, GE Power z Alstomem oraz Polimex z Rafako. Mitsubishi Hitachi oraz Doosan z partnerami powiedziały „pas”. Rozrzut kwot, jakie zażądano jest zdumiewający.

Tylko Chińczycy zbliżyli się do budżetu inwestora, oferując niemal 4,850 mld brutto. Oczekiwania GE Power z Alstomem są znacznie wyższe, konsorcjum zażądało 6,023 mld zł brutto. Dla przypomnienia, porównywalny blok w Kozienicach kosztował jakieś 6,4 mld zł. Ale tamten przetarg rozstrzygano siedem lat temu, od tego czasu w górę poszły choćby pensje. oferta ta być może najbardziej zbliżona jest do rzeczywistości.

Za faworyta w przetargu powszechnie uważano konsorcjum Polimeksu i Rafako. Obie firmy są polskie, a znana jest skłonność obecnego rządu do „polonizacji” energetyki. W dodatku Polimex został w końcu uratowany przez zastrzyk kapitałowy spółek energetycznych. Ale kwota 9,591 mld zł brutto, którą zaoferowały obie spółki, to jest prawdziwy kosmos. Wychodzi ponad 9 mln zł na MW, podobny koszt w przeliczeniu na megawat planowany jest dla elektrowni atomowej w Paks na Węgrzech.

WysokieNapiecie.pl policzyło, z grubsza oczywiście, tzw. LCOE (levelized cost of energy) czyli średni koszt po jakim nowa Ostrołęka będzie produkować prąd. Koszt budowy jest tam jednym z najważniejszych elementów. Dla pozostałych elementów przyjęliśmy dość umiarkowane założenia: węgiel po 12 zł za GJ, uprawnienia do emisji CO2 po 13 euro, 4 tys. godzin rocznej pracy, kredyt na budowę na 15 lat z oprocentowaniem 6 proc. Użyliśmy dostępnego w internecie kalkulatora do obliczania LCOE w dolarach (przyjęliśmy 3,5zł za 1 dol). Wyniki są następujące:

-dla oferty Chińczyków średni koszt prądu to 285 zł za MWh.

-dla oferty GE Alstom to 318 zł za MWh

-dla oferty Polimeksu i Rafako to 395 zł MWh.

Przypomnijmy, że dzisiaj ceny energii na TGE oscylują wokół 170 zł i nic nie zapowiada, aby znacząco poszły w górę. Kto pokryje dziurę w przychodach? Rząd stworzył dla firm energetycznych szansę w postaci aukcji na rynku mocy.

Oczywiście Ostrołęka mogłaby dostawać kawałek z tego tortu. Według naszych informacji w studium wykonalności przyjęto, że 2/3 przychodów będzie pochodzić z rynku energii, a 1/3 z rynku mocy właśnie. Jednak Energa jako właściciel Ostrołęki jest w najgorszej sytuacji ze wszystkich czterech państwowych grup, bo ma bardzo mało starych, zamortyzowanych już mocy, z których prąd można „mieszać” na rynku, z nowymi, droższymi. Budżet rynku mocy ma wynosić 4 mld zł rocznie, Ostrołęka C może potrzebować tak wielkiego kawałka tego tortu, że wzbudzi to protesty pozostałych grup. Przy czym nie wiadomo czy elektrownia w Ostrołęce w ogóle załapie się na rynek mocy, bo musiałaby wystartować w aukcji do wejścia w życie pakietu zimowego, czyli prawdopodobnie przed 2020 r. Może po prostu zabraknąć czasu na podpisanie umów i zorganizowanie finansowania projektu.

Współwłaścicielem projektu w Ostrołęce jest Enea, która ma także ponad 4 tys. MW starych bloków elektrowni w Kozienicach i Połańcu oraz nowiutki blok w Kozienicach o mocy 1000 MW, ale niewiele to zmienia. Można się wręcz zastanawiać, czy budowa Ostrołęki C, „kanibalizującej” nowy blok w  Kozienicach leży rzeczywiście w interesie poznańskiej spółki.

W  komunikacie po otwarciu ofert Energa zastrzegła oczywiście, że „cena nie stanowi jedynego kryterium oceny ofert w postępowaniu, jest tylko jednym z jego elementów”, a „zamawiający wybierze ofertę najkorzystniejszą w oparciu o kryteria zawarte w SIWZ”. Nie wiadomo jednak dokładnie o jakie kryteria chodzi, bo SIWZ nie został opublikowany.

Z komunikatu Energi możemy się także dowiedzieć, że Ostrołęka C jest „kluczowa dla bezpieczeństwa energetycznego kraju”. Nie bardzo jednak wiadomo na jakiej podstawie spółka wyciągnęła taki wniosek. Z technicznego punktu widzenia za bezpieczeństwo energetyczne odpowiedzialne są przede wszystkim Polskie Sieci Elektroenergetyczne, a żaden dokument operatora nie stwierdza, aby Ostrołęka C była niezbędna dla systemu. W raporcie NIK z 2014 r. czytamy nawet, że wobec planowanej rozbudowy sieci w regionie praca ewentualnego nowego bloku nie będzie wymuszana przez operatora.

Co dalej, czy Ostrołęka jest faktycznie potrzebna? O tym w dalszej części artykułu na portalu WysokieNapiecie.pl