Zaborowski: Trump to zmiana, Clinton to kontynuacja

8 listopada 2016, 17:45 Bezpieczeństwo

Wybory prezydenckie w USA odbędą się 8 listopada. Ich konsekwencje będą odczuwalne także w Europie. W rozmowie z portalem BiznesAlert.pl dr Marcin Zaborowski, wiceprezes Center for European Policy Analysis, podkreśla, że w razie zwycięstwa Donalda Trumpa, któremu może zależeć na potrzymaniu dobrych relacji z Rosją, interesy naszego regionu mogą ucierpieć. Jeśli wygra Hillary Clinton, zdaniem dr Zaborowskiego można spodziewać się rosnącej obecności militarnej USA w Europie w tym także w Polsce.

BiznesAlert.pl: Jakie wizje polityki zagranicznej proponują kandydaci w wyborach prezydenckich w USA?

Marcin Zaborowski: W kategoriach ideologicznych wizja polityki zagranicznej Donalda Trumpa, kandydata Republikanów, jest skoncentrowana przede wszystkim na obronie interesów Waszyngtonu. Najistotniejsze mają być sprawy wewnętrzne. Podąża on więc w stronę izolacjonizmu. Jest on wielkim przeciwnikiem umów o wolnym handlu, które są podstawą relacji handlowych USA z Ameryką Południową i Kanadą. Jest także krytycznie nastawiony do porozumienia o wolnym handlu z Unią Europejską. W kontekście Chin uważa, że napływ towarów z tego kraju powinien być ograniczany, a interesy amerykańskich producentów zabezpieczone. Domaga się więc pewnego rodzaju protekcjonizmu. W relacjach z innymi państwami Sojuszu podkreśla, że nie jest przywiązany do NATO jako do instytucji, a USA powinny wspierać te kraje, które również inwestują w obronę. Jest to więc polityka skoncentrowana przede wszystkim na sprawach krajowych.

Hillary Clinton proponuje zaś politykę zagraniczną opierającą się w dużym stopniu na kontynuacji, w tym wymiarze jaki znamy od końca Zimnej Wojny, a więc obecności USA za granicą. Obrona interesów USA nie ogranicza się w tej wizji tylko do zabezpieczenia własnych granic, ale zwalczaniu zagrożeń poza jego granicami, np. na Bliskim Wchodzie. Jest to także polityka silnego zaangażowania w obronę Europy, gdzie pojawią się zagrożenia ze wschodu i z południa. Clinton bywa także krytyczna wobec pewnych aspektów umów o wolnym handlu, ale nie do tego stopnia jak Trump. Clinton reprezentując Partie Demokratyczną musi zdobyć głosy klasy średniej i słabiej uposażonych. W tych grupach społecznych percepcja umów o wolnym handlu jest negatywna. Przykładem jest motoryzacja. Detroit jako „hub samochodowych” przestało istnieć. Marka „made in US” przegrywa z Chinami. Takie są jednak konsekwencje globalizacji.

Czy po ewentualnym wyborze Donalda Trumpa na prezydenta można spodziewać się resetu w relacjach z Rosją?

Jest to możliwe. Donald Trump nie ukrywa, że ma osobisty podziw dla Władimira Putina. Uważa, że model polityczny, który funkcjonuje w Rosji, nie jest może idealny, ale pozwala na skuteczne zarządzanie. Sam Putin wielokrotnie pozytywnie wypowiadał się na temat Trumpa. Ślady wydarzeń, do jakich doszło podczas tych wyborów, a więc ataki hakerskie i wypuszczenie dokumentów do WikiLeaks, prowadzą do Rosji. Są to dokumenty, które kompromitują obóz Clinton.

Czy deklaracje ze szczytu NATO w Warszawie, o większej obecności wojsk amerykańskich w Europie Środowo – Wschodniej zostaną potrzymane?

Nie byłbym w tym względzie optymistą. Zaangażowanie armii USA w tej części Europy jest obecnie na bardzo niskim poziomie. Zwiększenie tego poziomu w najbliższych latach będzie bardzo pozytywną tendencją. Nie odwróci to jednak w fundamentalny sposób strategicznego balansu w regionie. Jeśli Trump zostanie prezydentem i będzie mu zależało na potrzymaniu dobrych relacji z Rosją, to interesy naszego regionu mogą na tym ucierpieć. W przypadku Clinton możemy zaś spodziewać się kontynuacji. Rosjanie dali się jej we znaki podczas tych wyborów, a ona sama stała się antyrosyjska. Z punktu widzenia USA ważniejsze są jednak inne rejony świata, szczególnie Bliski Wschód, Syria, walka z tzw. Państwem Islamskim, czy południowo – wschodnia Azja. Clinton przywiązana jest do trendów, które są widoczne w ostatnich latach.

Czy w związku z deklaracjami szczytu NATO w Warszawie na temat większego zaangażowania wojsk amerykańskich w Europie zapowiadany zwrot w kierunku Azji straci na znaczeniu?

Zwrot w kierunku Azji został ogłoszony 4-5 lat temu. Jego zwolennikiem był sekretarz obrony Leon Panetta, wywodzący się z Kalifornii. Z jego punktu widzenia, główne zagrożenia dla USA pochodzą z Azji, a nie z Europy. Ogłoszenie tych planów miało miejsce jeszcze przed wojną na Ukrainie i agresywną postawą jaką obecnie demonstruje Rosja. Od czasu resetu i ogłoszenia zwrotu wiele się zmieniło. W USA jest obecnie powszechne przekonanie, że Rosja staje się ponownie zagrożeniem. Jeśli Hillary Clinton wygra wybory, a w administracji nie dojdzie do poważnych zmian, to nie będzie gwałtownego zwrotu w kierunku Azji przy jednoczesnej redukcji zaangażowania w Europie. Możemy spodziewać się jednak zwiększenia obecności militarnej USA w Europie, wzmocnienia baz wojskowych w Niemczech. Amerykańscy wojskowi podkreślają także, że wcześniej czy później to Polska staje się „huben wojskowym” dla obecności amerykańskiej w Europie.

Rozmawiał Bartłomiej Sawicki