Zajdler: Rynkiem ropy rządzi niepewność

4 lutego 2016, 14:30 Energetyka

Cena ropy na rynkach jest niska, ale przede wszystkim, ulega ciągłym wahaniom. Skąd bierze się ta niepewność? Analizuje dr Robert Zajdler, ekspert ds. energetyki.

Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons
Giełda w Sao Paulo. Fot. Wikimedia Commons

– Wycena ropy dzisiaj odzwierciedla oczekiwanie wobec sytuacji na rynku w przyszłości. Rynki chcą wliczyć w cenę baryłki ryzyko które widzą teraz i to, którego się spodziewają w przyszłości – mówi ekspert. Czy to jest uzasadnione?

– Na rynku panuje niepewność. Pierwszą przyczyną są Chiny. Przez jakiś czas rynek ufał w wycenę chińskiej gospodarki przez organy państwa chińskiego. Obecnie to się zmienia, po tym jak szacunki Pekinu zweryfikowało życie. To wynik schłodzenia gospodarki, utraty możliwości zaoferowania taniej produkcji reszcie świata. Wzrost PKB zakładany przez państwo okazał się przeszacowany. Rzeczywistość może być dużo gorsza, niż jest to oficjalnie przedstawianie – podkreśla rozmówca BiznesAlert.pl.

Na koniec 2015 roku PKB Chin wzrosło o 6,9 procent co oznacza, że wskaźnik ten osiągnął najniższy od 25 lat poziom. Wcześniej prezydent Xi Jinping mówił, że dla spełnienia postawionego w 2010 roku celu dotyczącego podwojenia w ciągu dekady wysokości PKB chińska gospodarka powinna w ciągu następnych pięciu lat rosnąć o co najmniej 6,5 procent.

Rozwój gospodarczy Chin ma duże znaczenie dla cen ropy naftowej. Państwo Środka jest jej największym kupcem na świecie. Spowolnienie przekłada się na mniejsze zamówienia, większą nadpodaż na światowym rynku i presję na dalszy spadek cen baryłki.

– Druga przyczyna, czyli powrót Iranu na rynek ropy także jest czynnikiem niepewnym. Nie wiemy ile i w jakiej cenie będzie irańska ropa. Nie wiemy też kiedy wróci. Potencjalnie jest to możliwe szybko, bo irańska infrastruktura jest przygotowana do szybkiego zwiększenia eksportu. Im szybciej zacznie się powrót tego eksportera na rynek, tym szybciej wróci pewność – ocenia dr Zajdler.

Czynnikiem rodzącym niepewność są także mieszane sygnały na temat możliwości ograniczenia wydobycia ropy naftowej przez kraje kartelu OPEC i innych eksporterów w celu podwyższenia ceny baryłki. Największym zwolennikiem nieinterwencji była Arabia Saudyjska, która wolała walczyć o klientów niską ceną. Według naszego rozmówcy i to może się zmienić.

Jak informuje Financial Times, spadek światowych cen ropy naftowej po raz pierwszy w historii zmusił władze Arabii Saudyjskiej do wejścia na rynek dłużny i emisji obligacji. Dodatkowym czynnikiem, który stanowi obciążenie finansowe dla Rijadu, jest rozszerzenie obecności wojskowej w Syrii i Jemenie.

73 procent dochodów saudyjskiego budżetu pochodzi ze sprzedaży ropy naftowej. Spadek jej cen na świecie doprowadził do zmniejszenia pod koniec 2015 roku rezerw walutowych o 97 mld dolarów do 640 mld dolarów. Przy czym władze zauważają, że przy obecnej dynamice cen surowca to do 2020 roku deficyt budżetowy może osiągnąć poziom 50 procent PKB wobec 1,6 procenta na koniec 2014 roku.

Zdaniem analityków wielkość emisji saudyjskich obligacji i ich rentowność będzie zależała od trzech czynników: ceny ropy, poziom rezerw złota Rijadu oraz od zmienności rynku. Jeżeli nacisk na wszystkie wspomniane kierunki się zmniejszy do debiut Arabii na światowym rynku dłużniczym może okazać się bardzo udany. Jednakże w przypadku narastania kryzysu Saudyjczycy mogą ograniczać branie pożyczek tylko do kilku miliardów dolarów i to na wysoki procent.

Analitycy bankowi zakładają, że pierwsza emisja obligacji przez Arabia Saudyjską wyniesie 5 mld dolarów. Przy czym zwracają uwagę na to, że spory dochód może przynieść zapowiadana wcześniej emisja akcji państwowego giganta naftowego spółki Saudi Aramco. Według analityka BNP Paribas Andrew McFarlane wartość spółki może być szacowana na ok. 2-3 bln dolarów wobec czego przy sprzedaży rozważanych 5 procent akcji koncernu uzyskana kwota pokryłaby wspomniany wcześniej deficyt.

– Arabia Saudyjska prowadząca wojnę cenową potrzebuje pieniędzy. Podniosła ceny benzyny w kraju. Z drugiej strony nie może obniżyć produkcji, bo ma zapotrzebowanie budżetowe. Fakt, że Saudi Aramco może zostać częściowo sprywatyzowane, też świadczy o braku pieniędzy – wylicza ekspert.

Okazją do tego spekulacji na temat polityki wydobycia były informacje rosyjskich mediów, jakoby doszło do porozumienia Rosji z kartelem naftowym OPEC odnośnie cięć produkcji, co mogłoby wpłynąć na wzrost ceny ropy. W odpowiedzi na nie cena baryłki wzrosła. Kiedy te informacje zostały zdementowane, baryłka potaniała. Potem spekulacje powtórzyły się i cena ropy wzrosła. Nie zmienia to jednak fundamentalnych czynników, które wpływają na spadek wartości baryłki.

-Generalnie, zapotrzebowanie na ropę jest coraz mniejsze, a perspektywa podaży to raczej wzrost. Rynek poszukuje dna ceny ropy naftowej i nadal nie może go znaleźć. Powstaje pytanie, kiedy to dno znajdzie – kwituje dr Zajdler.

O godzinie 13.30 polskiego czasu w czwartek 4 lutego ropa Brent kosztowała 34,66 dolarów za baryłkę. Mieszanka WTI była warta 32,22 dolary za tę samą ilość.