Zamiast płacić za węgiel, możemy dać szansę polskiej energetyce odnawialnej (ROZMOWA)

20 września 2017, 14:00 Energetyka

Z raportu „Ukryty rachunek za węgiel 2017. Wsparcie górnictwa i energetyki węglowej w Polsce – wczoraj, dziś i jutro” WISEEuropa oraz Greenpeace wynika, że Polska przepłaca za energetykę węglową, a może bardziej efektywnie inwestować w sektor odnawialny.

fot. Pixabay

BiznesAlert.pl: Z Państwa analizy wynika, że w latach 1990-2016 dopłacaliśmy do energetyki węglowej średnio 8,5 mld złotych rocznie. Czy Polska jest w tym zakresie ewenementem?

Aleksander Śniegocki, kierownik projektu Energia i Klimat w WiseEuropa: Polska nie była ewenementem jeśli chodzi o dopłaty do węgla w przeszłości – inne kraje Europy Zachodniej (chociażby Niemcy) również zmagały się przez dekady z problemem nierentownego górnictwa, a także inwestowały w energetykę węglową. Obecnie jednak wsparcie zarówno do górnictwa, jak również energetyki węglowej jest konsekwentnie wycofywane – jest to strategiczny kierunek w całej Europie Zachodniej, wynikający zarówno z polityki klimatycznej, jak i wyczerpania możliwości opierania bezpieczeństwa energetycznego na kosztownym wydobyciu lokalnego węgla. Polskie górnictwo powtarza teraz drogę, którą przeszły niemieckie, francuskie czy brytyjskie kopalnie od lat 70. do 90. XX wieku, nie może też pozostawać obojętna na kryzys klimatyczny. Rzeczywistym ewenementem w obecnej sytuacji byłby wzrost dotacji do węgla zamiast ich wygaszania.

Z raportu wynika, że średnie roczne wsparcie dla węgla będzie wynosiło 11 mld zł rocznie i będzie o 30% wyższe niż w ubiegłym ćwierćwieczu. Czy w zamian dostaniemy bezpieczeństwo? Jaka jest alternatywa i ile będzie kosztować?

Anna Ogniewska, koordynatorka kampanii Klimat i Energia w Greenpeace Polska: Alternatywa to rozwój zdecentralizowanej energetyki opartej o OZE, zmniejszenie zużycia oraz inteligentne zarządzanie energią. Kolejne kroplówki finansujące niekonkurencyjny polski węgiel – takie jak na przykład projektowany obecnie rynek mocy, w ramach którego dopłacimy, przede wszystkim do energetyki konwencjonalnej, do roku 2030 ponad 38 mld zł – nie przyczynią się do rozwiązania problemów energetyki. Wręcz je pogłębią, szczególnie w przypadku ostatnio znów rosnącego importu węgla (głównie z Rosji) i niedoborów energii w letnim szczycie zapotrzebowania. Dla zapewnienia bezpieczeństwa dostaw powinniśmy zainwestować w źródła rozproszone, np. w fotowoltaikę, która w letnie, upalne dni może nam pomóc pokryć zapotrzebowanie na energię. Niestety, obecnie moc zainstalowana w fotowoltaice jest znikoma – to ok. 0,2 GW – zaledwie 1/10 zapotrzebowania zgłaszanego przez ekspertów Polskich Sieci Elektroenergetycznych.

W 2013 roku, kiedy koszty OZE były znacznie wyższe niż obecnie, Instytut Energetyki Odnawialnej przygotował raport „[R]ewolucja energetyczna dla Polski – scenariusz zaopatrzenia Polski w czyste nośniki energii w perspektywie długookresowej”. Z analiz w nim zawartych wynika, że do 2030 roku koszty inwestycji w scenariusz alternatywny są wyższe niż w scenariuszu referencyjnym (kontynuacja obecnie prowadzonej polityki) ale koszty energii dla odbiorców końcowych w obu scenariuszach są podobne. Natomiast po roku 2030 koszty w scenariuszu alternatywnym bardzo szybko spadają, by w 2050 roku osiągnąć 8,2 eurocentów/kWh, podczas gdy w scenariuszu referencyjnym dochodzą do 11,8 eurocentów/kWh. Z kolei analizy wykonane przez zespół naukowców ze Stanford University wykazują, że koszt przejścia 139 państw świata może przejść na 100 proc. OZE do roku 2050 będzie wynosił około ¼ kosztu dalszego utrzymania systemu opartego na paliw kopalnych, jeśli weźmiemy pod uwagę długoterminowe koszty walki ze zmianą klimatu oraz skutkami zanieczyszczenia powietrza. Dodatkowo, jeśli nie zaczniemy prowadzić bardziej ambitnej polityki energetycznej już dziś, Polska może stracić szansę na odejście od scentralizowanej energetyki na rzecz energetyki rozproszonej, z której korzyści mogłyby czerpać miliony mieszkańców wsi i miast. Może się też okazać, że za odsuwanie transformacji w czasie zapłacimy podwójnie.

Jakie byłyby koszty transformacji Śląska i wygaszenia przemysłu związanego z górnictwem?

Aleksander Śniegowski: Kluczową część transformacji od regionu opartego na górnictwie i tradycyjnym przemyśle ciężkim do ośrodka zdywersyfikowanego przetwórstwa przemysłowego i usług Śląsk ma już za sobą – miała ona miejsce w latach 90. i wiązała się z reformami rynkowymi, a nie zmianami w polityce energetycznej. Podobnie, kolejne dotacje skierowane do branży węglowej mogą co najwyżej spowolnić zmiany wynikające z niekonkurencyjności wydobycia węgla kamiennego oraz pojawiania się nowych możliwości rozwojowych dla regionu. Wobec tego prawdziwe koszty będzie generowało nie rozpoczęcie procesu stopniowego odchodzenia od energetyki węglowej i sanacja górnictwa węgla kamiennego, a konserwowanie obecnego stanu w tych branżach. Zmiany nadejdą prędzej czy później, a ich odkładanie jedynie utrudni dostosowanie się lokalnych gospodarek i rynku pracy do nowych realiów – zostanie na nie mało czasu. Dlatego lepiej rozpocząć stopniowy proces zmian już dziś.

Jak zapewnić zielone miejsca pracy i czy zrównoważą straty w górnictwie?

Anna Ogniewska: Z szacunków autorów raportu „[R]ewolucja energetyczna dla Polski” wynika, że rozwój energetyki odnawialnej mógł doprowadzić do powstania nawet 100 tys. miejsc pracy w zielonej energetyce do roku 2030. Mógł, ponieważ na razie rozwój energetyki odnawialnej znacząco wyhamował. Jest to znacznie więcej niż przewiduje nadal obowiązująca „Polityka energetyczna Polski do 2030 roku”, według której zatrudnienie w sektorach związanych z produkcją energii z węgla ma wynieść w 2030 roku 79 tys. osób. Wszystko zależy od polityki rządu i samorządów lokalnych. Pamiętajmy też, że już obecnie mamy w Polsce firmy produkujące elementy i urządzenia dla energetyki odnawialnej. Najwięcej z nich zlokalizowanych jest na Śląsku.

Rozmawiał Wojciech Jakóbik