Poprawa: Polska nie musi obawiać się zasiarczonej ropy z Rosji

13 lutego 2018, 13:00 Energetyka

Zasiarczenie nie jest cechą wyłączną ropy z Rosji. Surowce w z wielu basenów odznaczają się pewnym poziomem zasiarczenia, ale rzeczywiście w niektórych mieszankach rosyjskich jest on wysoki. Poziom zasiarczenia to nie specyfika kraju, z którego surowiec pochodzi, a basenu naftowego. Polskie rafinerie są jednak do tego przygotowane i mają odpowiednie linie technologiczne do odsiarczania – powiedział w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl Paweł Poprawa, ekspert ds. rynku energii z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie.

Zbiorniki Rafinerii Gdańskiej. Fot. Grupa Lotos
Zbiorniki Rafinerii Gdańskiej. Fot. Grupa Lotos

Zasiarczenie to nie problem

Przedstawiciele branży naftowej pragnący zachować anonimowość przypominają w rozmowie z BiznesAlert.pl, że nie należy fetyszyzować poziomu zasiarczenia. Jeżeli nie przekracza on poziomów ustalonych w kontrakcie, to nie przeszkadza firmom naftowym.

Paweł Poprawa dodał, że polskie spółki nie są skazane na ropę z Rosji ze względów technologicznych. Obie rafinerie sprowadzają już część ładunków drogą morską z różnych kierunków i nie mają problemu z jej przerobem. – Myślę, że obecnie ok. 10 procent ropy przerabianej w PKN Orlen pochodzi z innego kierunku niż z Rosji, a ok. 20-25 procent w rafinerii w Grupie Lotos. Pokazuje to, że zasiarczenie nie stanowi dla nas zagrożenia i możemy sprowadzać ropę z innych kierunków. Import ten będzie stopniowo wzrastał. Strategia Rosji przerzucania coraz więcej ropy mniej zasiarczonej do Chin może skutkować wzrostem importu ropy do Polski z innych kierunków drogą morską – powiedział Paweł Poprawa.

Dywersyfikacja pomoże

Jednak kierunek zakupów będzie zależał od polityki importowej firmy, która ma na celu pozyskanie atrakcyjnej ceny i mieszanki gwarantującej możliwość wytworzenia produktów najbardziej atrakcyjnych z punktu widzenia klientów. W lecie opłaca się sprzedawać asfalt. Zimą ropa jest wykorzystywana do produkcji benzyny. Maleje atrakcyjność oleju opałowego, między innymi przez dyrektywę unijną o usuwaniu „brudnych” paliw z transportu morskiego na Morzu Bałtyckim. Warunkuje to zakupy z różnych kierunków, które zapewnią pozyskanie odpowiednich frakcji. Polskie firmy mogą w tym zakresie w coraz większym stopniu liczyć na dostawców spoza Rosji, o czym przypomina Paweł Poprawa.

– Jeszcze do niedawna Polska była uzależniona od importu ropy z Rosji w 95 procent. Obecnie dzięki wzroście importu z innych kierunków współczynnik ten spada. Wciąż jednak stopień uzależnienia jest wysoki. W kategoriach politycznych jest to zagadnienie bardziej istotne niż gaz ziemny, ponieważ to nie błękitne paliwo, a eksport ropy naftowej stanowi ok. 50 proc. przychodów do budżetu Rosji. Polska jest zaś małym klientem w zakresie gazu, a dużym jeśli chodzi o ropę. Rosja w pewnym sensie zależy od nas, gdyż do Polski kieruje ok. 7 procent swojego eksportu. To jest atut naszych rękach, że mamy wybór i możemy sprowadzać ropę z innych kierunków, a dla Rosji byłoby to trudne, aby znaleźć tak dużego importera ropy jak Polska – podkreślił ekspert.