Zasuń: Trump opuszcza Paryż, USA opuszczają węgiel

6 czerwca 2017, 14:15 Energetyka

W dniu w którym Donald Trump ogłosił, że Stany Zjednoczone zamierzają wycofać się z porozumienia w Paryżu, zamknięto trzy elektrownie węglowe na wschodnim wybrzeżu – pisze Rafał Zasuń, ekspert portalu WysokieNapiecie.pl

Donald Trump, fot. flickr.com/GageSkidmore

Decyzja o zamknięciu elektrowni w New Jersey, podjęte przez koncern PSEG zapadły już dawno temu, ale tak się złożyło, że termin ich likwidacji przypadł właśnie 1 czerwca 2017. PSEG ogłosił, że stawia na gaz (którego ceny w USA zeszły właśnie do rekordowo niskich poziomów) i nie będzie więcej inwestował w elektrownie węglowe.

Ostateczne wyjście USA z porozumienia klimatycznego w Paryżu z powodów proceduralnych może potrwać i cztery lata. Ale niewątpliwie decyzja Donalda Trumpa, potępiona przez przywódców zachodniej Europy, wywoła trudne do przewidzenia implikacje polityczne. Jedno jest pewne – choć klimat generalnie się ociepla, to klimat między USA a UE ulegnie silnemu ochłodzeniu.

Po pierwsze samo porozumienie w Paryżu jest dokumentem bardzo elastycznym – państwa same wyznaczają sobie cele ograniczenia emisji i nie ma żadnych mechanizmów kontroli. Nie ma więc bezpośredniego przełożenia na politykę gospodarczą. Większe znaczenie dla gospodarki będzie miała decyzja o uchyleniu Obamowskiego Clean Power Plan, który miał wyznaczyć poszczególnym stanom cele ograniczenia emisji. Ale i to nie zmieni prostego faktu – w USA węgiel, tak jak zresztą i atom, przegrywa konkurencję z tanim gazem i tanimi źródłami odnawialnymi. Te ostatnie korzystają z rozmaitych ulg w podatkach federalnych, których Trump zresztą wcale nie zamierza uchylać, bo natrafiłby na opór także u Republikanów. Do tego dochodzi wsparcie na poziomie poszczególnych stanów.

Boom na gaz łupkowy skuteczniej wypiera węgiel z miksu energetycznego USA niż jakiekolwiek umowy międzynarodowe. Zaś wiele stanów USA ma znakomite warunki do rozwoju OZE – Teksas i środkowy Zachód przodują w rozwoju energetyki wiatrowej, fotowoltaika rozwija się doskonale na słonecznym południowym zachodzie i w Kalifornii.

Według raportu Departamentu Energii obie te najlepiej rozwijające się technologie OZE zatrudniają już 475 tys. ludzi. Ze świeżutkiego raportu IRENA – Międzynarodowej Agencji Energii Odnawialnej wynika, że sektor OZE zatrudnia w USA 777 tys. ludzi. Dla porównania – w elektrowniach węglowych i kopalniach pracuje ok. 160 tys. Wycofanie się z umowy w Paryżu to ukłon w stronę „węglowych” stanów tzw. Pasa Rdzy, który zapewnił Trumpowi zwycięstwo w wyborach. Ale wskaźniki ( zaczerpnięte z raportu renomowanego Columbia University) są nieubłagane.

93 proc. węgla wydobywanego w USA służy do produkcji prądu. Od 2005 udział węgla w miksie energetycznym USA spadł z 50 do 30 proc. – Myślę, że nachodząca dekada będzie jedną z najlepszych, jakie mieliśmy – mówił w 2011 r. Steve Leer, szef firmy Arch Coal.

Wydobycie węgla w 2011 sięgało 1,2 mld ton, w 2016 to niecałe 800 mln ton. Pracę w górnictwie węgla straciło ponad 60 tys. ludzi.

Węgiel jest wypierany nie tylko przez gaz i OZE, ale także traci na znaczeniu wskutek spadku popytu na prąd w ogóle. W 2016 USA konsumowały mniej energii elektrycznej niż w 2007r. O ile początkowo był to skutek kryzysu, w 2009 zużycie prądu spadło o 4 proc. Gospodarka USA podniosła się stosunkowo szybko, ale zużycie prądu już nie. Od 2007 r. wzrost PKB wyniósł 12 proc, ale w 2016 Amerykanie zużyli mniej prądu niż 8 lat wcześniej. I ten trend trwa. W 2016 wzrost PKB to 1,6 proc. a zużycie energii spadło o 1,2 proc.

Kolejny punkt to pieniądze. Węgiel przestał cieszyć się sympatią inwestorów na Wall Street. Zeszły rok przyniósł bankructwo kilku spółek górniczych w USA. Kapitalizacja czterech największych firm węglowych spadła z 35 mld dol w 2011 r. do poniżej miliarda w 2016 r. Już za kilka dni w północnej Wirginii otwarta zostanie nowa kopalnia węgla, ale nie energetycznego, lecz koksującego.

Według nieoficjalnych informacji mediów w USA szefowie kluczowych spółek węglowych zachęcali Trumpa do do pozostania w porozumieniu paryskim a jednocześnie do zwiększenie środków na czyste technologie węglowe, zwłaszcza CCS. Ale budżet badawczy Departamentu Energii został ścięty „po całości” – wydatki na badania w CCS spadną w 2018 r. ze 200 mln dol. do 31 mln. Inwestorów nie zachęca też spektakularne fiasko elektrowni w Kemper, gdzie wykorzystuje się technologię zgazowania węgla IGCC. Kosz budowy tej jednostki wzrósł z planowanych 2 do 7 mld dol, co zrujnowało jej wskaźniki finansowe.

Kolejny punkt to to styk biznesu z wizerunkiem. Coraz więcej amerykańskich korporacji chce uchodzić za „zielone”, wyznacza więc sobie wskaźniki zużycia prądu z OZE, do 100 proc. łącznie. Są wśród nich Google, Apple, Walmart, Coca-Cola, Dow Chemicals, Johnson&Johnson. Korporacje podpisują więc umowy z producentami energii z OZE. Google ma już podpisane umowy na 1861 MW, Amazon na 1100, Facebook na 240, General Motors 114. To wciąż nie jest znaczący udział, ale ciągle rosnący. Notabene interesujące będzie obserwowanie, czy międzynarodowe korporacje zaczną wyznaczać takie cele swoim spółkom- córkom w innych krajach, także w Polsce.

W otoczeniu Donalda Trumpa nie brakuje ludzi, którzy świetnie zdają sobie sprawę, że pewnych trendów nie da się odwrócić. Należy do nich m.in. jego główny doradca ekonomiczny Gary Cohn, który stwierdził, że przyszłość amerykańskiej energetyki to gaz, wiatr i słońce.

Kto ma wpływ na Trumpa? O tym w dalszej części artykułu na portalu wysokienapiecie.pl