Ziemnicki: Niezdrowa zależność atomowa od Rosji

28 marca 2022, 07:25 Atom

W kontekście agresji na Ukrainę wiele mówi się o tym, że świat zachodni powinien dążyć do jak najszybszego uniezależnienia produkcji energii elektrycznej na swoje potrzeby od wszelkich dostaw surowców, paliwa i innych środków z Rosji. W tym kontekście wymienia się na pierwszym miejscu potrzebę zmniejszenia zależności od rosyjskich paliw kopalnych – ropy i gazu. Tymczasem, również światowa produkcja energii jądrowej jest bardzo mocno i na różnych polach oparta na współpracy z Federacją Rosyjską – pisze Paweł Ziemnicki, współpracownik BiznesAlert.pl.

Elektrownia Mochovce na Słowacji. Źródło: Wikipedia
Elektrownia Mochovce na Słowacji. Źródło: Wikipedia

Na kwestię tę zwrócili uwagę dwaj badacze z Colorado School of Mines: Alex Gilbert i Morgan Bazilian. Wnioski ze swoich prac zaprezentowali na portalu theconversation.com. Po to, by dostrzec problem w całej okazałości, należy najpierw przedstawić ogólne statystyki dotyczące światowej produkcji energii z użyciem reaktorów atomowych.

Otóż w skali globalnej elektrownie jądrowe wytwarzają ok. 10 procent energii elektrycznej. Na świecie działa w przybliżeniu 440 reaktorów rozmieszczonych w 32 krajach. Najwięcej jest ich w USA – 93, Francji – 56 oraz Chinach – 53. Generalnie tego typu obiekty działają przede wszystkim w Ameryce Północnej, Europie i Azji.

Największą zależność od energetyki jądrowej wykazuje Francja, gdzie tego typu źródła dostarczają aż 69 procent energii elektrycznej. Kolejne miejsca zajmują Ukraina, Węgry, Finlandia i Szwecja, w których to państwach z wykorzystaniem atomu powstaje odpowiednio 51 procent, 46 procent, 34 procent i 31 procent prądu. W Stanach Zjednoczonych reaktory atomowe wytwarzają 20 procent energii elektrycznej.

Elektrownie jądrowe wymagają dla swego działania dostarczania im paliwa w postaci odpowiednio przygotowanego uranu. Rudy uranu rozlokowane są w różnych miejscach na świecie, jednak pewne lokalizacje są w tej materii dominujące. Ponad 40 procent światowych zasobów tego pierwiastka wydobywa się w Kazachstanie, 12,6 procent w Kanadzie, 12,1 procent w Australii oraz 10 procent w Namibii. Europa i USA łącznie dostarczają mniej niż 1 procent wydobywanego na całym świecie uranu.

Mimo tego, że na terytorium Rosji wydobywa się ledwie ok. 5 procent pozyskiwanego uranu, to na kolejnych etapach produkcji paliwa jądrowego znaczna część wydobytego już uranu w takiej czy innej postaci przewija się przez rosyjski przemysł – w tym znaczna część zasobów tego pierwiastka wydobywanych w Kazachstanie. Na całym świecie istnieje zaledwie kilka zakładów produkcyjnych zdolnych wytwarzać ze zmielonego uranu fluorek uranu, co jest jednym z niezbędnych etapów produkcji paliwa jądrowego. W roku 2020 to w Rosji wytworzono ok. 33 procent światowej produkcji fluorku uranu.

W posiadaniu Federacji Rosyjskiej znajduje się 43 procent globalnych mocy produkcyjnych w dziedzinie wzbogacania uranu. Dla porównania, Europa dysponuje 33 procentami takich mocy, Chiny 16 procent, zaś USA 7 procent.

Ogółem, eksperci szacują, że 16-20 procent wykorzystywanego w amerykańskiej energetyce jądrowej uranu ma swoje źródło w Rosji. Przetworzony lub już wzbogacony uran rosyjski jest też źródłem paliwa w wielu elektrowniach europejskich. Dodatkowo analitycy wskazują na fakt, iż konkretne reaktory od zdefiniowanych producentów wymagają często bardzo precyzyjnie przygotowanego paliwa, które przez kolejne lata eksploatacji elektrowni zapewnia dostawca reaktora. Zatem wybranie infrastruktury od rosyjskiego Rosatomu potencjalnie na długo uzależnia kraj korzystający z danego reaktora od zakupów wzbogaconego uranu od Federacji Rosyjskiej.

Widać zatem, że poleganie przez kraje zachodnie na rosyjskich zasobach jest mocno rozpowszechnione i tak samo niekorzystne w energetyce jądrowej jak w kwestii ropy czy gazu. Niektóre państwa już dostrzegły problem. Wskazać można tu chociażby Departament Energii USA, który finansuje działania na rzecz produkcji paliwa jądrowego do zaawansowanych reaktorów. Naukowcy z Colorado School of Mines wskazują na potencjalną opłacalność wydobycia uranu w Kanadzie lub Australii.

Ciekawy przypadek stanowi zaatakowana przez siły Moskwy Ukraina. Kraj ten ma na swoim terenie reaktory projektowane w Rosji, więc wydawałoby się, że będzie skazany na dostawy rosyjskiego paliwa do swoich elektrowni. Tymczasem Ukraińcy we współpracy z amerykańskim koncernem Westinghouse opracowują alternatywne paliwo do swoich reaktorów. Dzięki takim wysiłkom alternatywne paliwo do 7 z 15 ukraińskich reaktorów powstaje w Szwecji.

Bazilian i Gilbert ostrzegają, że jeśli wojna w Ukrainie znacząco wpłynie na współpracę USA i Rosji w zakresie energetyki jądrowej, to taka sytuacja najmocniej uderzy w dwa programy: przedsięwzięcie Xe-100 w stanie Waszyngton oraz projekt Natrium w stanie Wyoming. Obydwie wskazane instalacje demonstracyjne będą dla swego działania wymagały uranu-235 wzbogaconego do poziomu niemal 20 procent. Na dziś taki materiał może dostarczyć tylko Rosja.

Budowa i sprzedaż reaktorów atomowych oraz dedykowanego paliwa zagranicznym partnerom stała się jednym z filarów rosyjskiego eksportu, który Moskwa chciałaby jeszcze mocniej pompować. Wśród klientów rosyjskiego sektora jądrowego w publikacji theconversation.com wskazane są przykładowo takie kraje jak Egipt, Ukraina czy Węgry. Bezpardonowa napaść Rosji na Ukrainę oraz wszelkie związane z tym konsekwencje polityczne i gospodarcze powinny jasno uświadomić krajom europejskim, że uzależnienie od rosyjskiego atomu jest tak samo niekorzystne i niebezpieczne, jak poleganie na rosyjskich dostawach ropy bądź gazu.

Jakóbik: Atom dla Polski. Obawy przed Rosatomem to nie rusofobia