Żydok: Transformacja energetyczna to wyzwanie, ale i wielka szansa KGHM (ROZMOWA)

18 października 2021, 07:30 Energetyka

– Dla KGHM transformacja energetyczna to szereg wyzwań, przede wszystkim pod kątem redukcji emisji. Jednak transformacja to również szansa, ponieważ świat będzie potrzebował surowców, w produkcji których jesteśmy w globalnej czołówce – mówi Radosław Żydok, dyrektor departamentu analiz regulacyjnych i strategicznych w KGHM, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

Radosław Żydok. Fot. zydok.com. Grafika: Gabriela Cydejko.
Radosław Żydok. Fot. zydok.com. Grafika: Gabriela Cydejko.

BiznesAlert.pl: Jak KGHM postrzega unijną transformację energetyczną? Jest to szansa czy raczej wyzwanie?

Radosław Żydok: Z jednej strony mówimy o szansach, które płyną z dekarbonizacji całej gospodarki światowej, która wpływa na wzrost popytu na metale, które KGHM produkuje, czyli m.in miedź, srebro czy ołów. Z tej perspektywy wszystko wygląda bardzo dobrze, bo na rynku z dużą pewnością wystąpi deficyt. Są już deficyty metali ziem rzadkich, co jest problemem przy produkcji np. półprzewodników czy magnesów stałych. Jednak coraz częściej pojawiają się deficyty tych surowców, w których się specjalizujemy jako KGHM. Mogłoby się wydawać, że nie będzie to problemem w świecie o tak zdywersyfikowanej i dużej produkcji, sięgającej 24 mln ton miedzi rocznie. Jednak popyt, który pojawił się ze strony całkiem nowych branż, zachwiał dotychczasową równowagą rynkową.

Analizy wielu podmiotów, m.in. Tesli, wskazują, że obecne prognozy, nawet te ambitne, są już kompletnie nieaktualne. Jeżeli przyjmujemy za cel do osiągnięcia całkowitą dekarbonizację i neutralność klimatyczną, to konieczne będą takie inwestycje w OZE czy instalacje wodorowe, które o rząd wielkości zwiększą zapotrzebowanie na surowce. Przykładem niech będzie polski przemysł stalowy, który w celu całkowitej dekarbonizacji mówi o wzroście zapotrzebowania na energię z 6 do 36 TWh. Skądś ta energia będzie musiała pochodzić. Dla nas to jest świetna perspektywa.

Z drugiej strony, te inwestycje, w odpowiednio mniejszej skali, również sami będziemy musieli wykonać. OZE, wodór, elektryfikacja – to dzieje się też w KGHM.

Jak KGHM przygotowuje się, aby podołać tym wyzwaniom?

Jeżeli mówimy o procesie dekarbonizacyjnych to najłatwiej wyjść od tego, ile emisji musimy zredukować. KGHM emituje nieco ponad trzy miliony ton CO2 rocznie i to są zarówno emisje bezpośrednie, czyli to co rzeczywiście trafia do atmosfery z naszych hut czy pojazdów, jak i pośrednie, czyli wynikające z kupowanej energii. Emisje bezpośrednie to niespełna 40 procent, pośrednie – ponad 60 procent. W zakresie emisji pośredniej, czyli energii, mówimy o budowie OZE, jak również o energetyce jądrowej. Planujemy w przyszłości dojść do punktu, w którym cała energia przez nas zużywana będzie energią wolną od emisji. Mamy nadzieję, że stanie się to w dużej mierze w oparciu o nasze własne źródła wytwórcze.

Trend jest taki, że udział emisji pośrednich cały czas rośnie wraz ze wspomnianą wcześniej elektryfikacją procesów produkcyjnych. Ona może nam rozwiązać nawet w 80% kwestie emisji bezpośrednich. Kluczem jest zamiana obecnie wykorzystywanych pieców na paliwa kopalne piecami na wodór lub elektrycznymi. Oczywiście wodór lub prąd muszą być w takim wypadku zielone i przystępne cenowo.

Mają Państwo taki piec elektryczny w Głogowie…

Tak, zgadza się. Piec tego typu najpierw był wykorzystywany w Hucie Miedzi Głogów II, podobny został wybudowany w Hucie Miedzi Głogów I w latach 2015-2018. Największym problemem teraz jest fakt, że te inwestycje były planowane kilka lat temu, kiedy ceny energii elektrycznej były całkiem inne, w związku z tym inna była też ekonomika takiego przedsięwzięcia. Obecnie energia elektryczna jest jednym z najdroższych typów energii.

Patrząc na ścieżkę redukcji emisji bezpośrednich, największym wyzwaniem będzie zredukowanie ostatnich 20-30 procent emisji procesowych w sposób opłacalny biznesowo.

Problemem w przypadku KGHM jest też rodzaj rudy miedzi, którą Państwo wydobywacie. Ona zawiera w sobie węgiel. Jak sprostać temu wyzwaniu?

To rzeczywiście jest wyzwanie, chociaż jeszcze nie na ten czy kolejny rok, a raczej w perspektywie następnych dwóch-trzech dekad. Obecnie pracujemy nad Polityką Klimatyczną KGHM, która ma być swego rodzaju mapą drogową dekarbonizacji spółki. To jest jedno z głównych zagadnień, czyli co zrobić z rudą i węglem w niej zawartym. Na pewno nie zamierzamy rezygnować z wydobycia, bo górnictwo to podstawa naszego biznesu i najważniejsza część naszego zysku.

Natomiast technologie, które mogłyby ograniczyć te emisje, a mówimy o kilkuset tys. ton rocznie, nie są jeszcze w odpowiedniej fazie rozwoju. Na początku zeszłej dekady zleciliśmy analizę możliwości i opłacalności wykorzystania technologii wychwytu dwutlenku węgla (CCS). Wnioski z prac na tamten czas były totalnie abstrakcyjne, bo wyliczony koszt zmagazynowania wyniósł 80 euro za tonę CO2 (przy cenach uprawnień rzędu 5 euro).

Dzisiaj jednak te liczby wcale nie robią już takiego wrażenia. Ceny uprawnień wzrosły do ponad 60 euro za tonę. Dodatkowo, w ciągu dekady nastąpił poważny rozwój technologii CCS, co prawdopodobnie zmniejszyło jej koszty. Dlatego obecnie ponownie analizujemy ten obszar.

Prowadzą Państwo biznes na arenie międzynarodowej. Jak KGHM stara się wpływać na pewne procesy decyzyjne, które wypływają z Brukseli?

Nie jest to zaskakujące, ale są różne lobbies w Brukseli. Obecnie najsilniejsze jest to proklimatyczne, które jest jednocześnie bardzo ambitne. Obserwujemy z jego strony zmiany reguł gry w trakcie jej trwania, co jest szalenie trudne dla przemysłu takiego jak nasz. My planujemy swoje działania inwestycyjne i strategiczne w cyklu raczej dekad niż pojedynczych lat.

Tymczasem ze strony regulatorów mamy co kilka lat podnoszenie ambicji, czego ostatnim przykładem jest pakiet Fit for 55. Zwiększenie celu redukcji na 2030 rok na 8 lat przed tym terminem z 40 procent  do 55 procent stawia pod znakiem zapytania nie tylko wiele planów, ale też wiele inwestycji podjętych przez przemysł i energetykę w ostatnich latach.

Mimo to staramy się nie tylko kontestować rzeczywistość, ale też prowadzić poważny i racjonalny dialog. Z takimi ośrodkami najskuteczniej rozmawia się pokazując realne, rzeczywiste działania z naszej strony – te już podejmowane jak i te możliwe, planowane. Staramy się o wsparcie naszych projektów w ramach działań unijnych. Widzimy szansę np. w projektach IPCEI, które mogą sfinansować zupełnie nowe i wciąż nierentowne technologie jak wodoryzacja, CCS czy elektryfikacja przemysłów energochłonnych.

Pewną nadzieję dostrzegamy również w nowych kierunkach i trendach obecnych od kilku lat w debacie publicznej w Brukseli, a które dodatkowo uległy wzmocnieniu przez kryzys pandemiczny. Takim trendem jest hasło „strategiczna autonomia surowcowa”. Mówimy szczególnie o tych surowcach, które są konieczne do transformacji, a jako Europa jesteśmy uzależnieni od importu. Co ważne, coraz częściej w tych dokumentach mówi się nie tylko o metalach ziem rzadkich, ale także m.in. o miedzi, która dzisiaj w ponad 50 procent pochodzi z importu spoza UE.

Pomysł strategicznej autonomii, czyli niezależności Unii Europejskiej w strategicznych gałęziach przemysłu jest dla nas potencjalnie źródłem wsparcia legislacyjnego i finansowego w naszej transformacji ale też w tworzeniu zupełnie nowych projektów, takich jak zapowiedziana przez nas zeroemisyjna kopalnia Bytom Odrzański. Jestem przekonany, że te projekty wpisują się w obecną agendę klimatyczną i mogą być wielkim, autentycznym wkładem KGHM i całej Polski w dążenia i cele Unii Europejskiej. Warto, żebyśmy używali też takich argumentów w dyskusji o dzieleniu się obciążeniami wynikającymi z dekarbonizacji naszego kontynentu. W końcu bez naszej miedzi nie ma ona racji bytu.

Rozmawiał Mariusz Marszałkowski

Ernst: Miedź musi uczestniczyć w transformacji energetycznej