Kanclerz Niemiec przyznała, że Nord Stream 2 to projekt polityczny. Czy jest to skutek polityki amerykańskiej przeciwko Rosji?
Przełom?
Rafał Bajczuk, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, pytany przez portal BiznesAlert.pl czy stanowisko Niemiec względem Nord Stream 2 i przyznanie, że może on mieć znaczenie polityczne, to zmiana stanowiska czy jednak retoryka użyta na potrzeby rozmowy z prezydentem Ukrainy, Petro Poroszenko, powiedział, że słowa Kanclerz Merkel to już „coś więcej niż tylko kurtuazja na potrzeby wizyty prezydenta Ukrainy”. – Była to oficjalna wypowiedź, która jest powielana i widnieje na oficjalnej stronie rządu Niemiec. Wcześniej Merkel i rząd niemiecki powtarzali, że jest to projekt gospodarczy – powiedział Bajczuk.
Dodał, że instrumenty przedstawione prezydentowi USA przez kongres, które mogą zostać użyte do wprowadzenia nowych sankcji, a także ostatnie sankcje nałożone na oligarchów rosyjskich i niektóre firmy, mogą być jednymi z czynników, które wpłynęły na zmianę tonu w wypowiedziach niemieckiej Kanclerz. – Sankcje nie wpłyną bezpośrednio na firmy, które realizują ten projekt, partnerów, ale wpłyną na możliwość finansowania tego projektu. Firmy, które stały się kredytodawcami na realizację projektu przez Nord Stream 2 AG, w zawartych umowach już zobowiązały się do współfinansowania projektu o tej samej nazwie. Chodzi więc o pozyskanie funduszy z instytucji finansowych na rzecz Nord Stream 2 – podkreślił Rafał Bajczuk w rozmowie z portalem BiznesAlert.pl.
Nie przełom?
W opinii Wojciecha Jakóbika, redaktora naczelnego BiznesAlert.pl cytowanego przez Polską Agencję Prasową, deklaracja Merkel to żaden przełom. Jak zauważa ekspert, po wypowiedzi niemieckiej kanclerz Gazprom powtórzył, że może się zgodzić na utrzymanie dostaw na poziomie 10-15 mld m sześc. rocznie. „Pierwszy raz takie rozwiązanie proponował jeszcze wicekanclerz Sigmar Gabriel znany z deklaracji ze stenogramów Kremla, że nie pozwoli Komisji Europejskiej mieszać się do Nord Stream 2” – dodał.
Jak zauważył Jakóbik już w czerwcu 2016 roku Gazprom obiecał utrzymać minimalne dostawy na poziomie deklarowanym obecnie.
– Dlatego dzisiaj jego prezes Aleksiej Miller nie do końca mija się z prawdą, kiedy mówi, że Gazprom nigdy nie chciał porzucić dostaw przez Ukrainę. Chciał, ale zrewidował stanowisko wskutek rozmów z partnerami niemieckimi co najmniej dwa lata temu. Niemcy i Rosja dążą więc obecnie z dawna ustalonym kierunku, a ich deklaracje nie są żadnym ustępstwem, choć tworzą takie wrażenie. To realizacja planu – podkreślił.