(Financial Times/Japan Times/Sigma Live/Patrycja Rapacka)
Prezydent Rosji Władimir Putin w sobotę 19 września wyraził ponownie zainteresowanie uruchomieniem rosyjskiej bazy lotniczej na Białorusi. Mińsk daje odczuć Kremlowi, że nie jest zainteresowany rosyjską propozycją ale jest w trudnej sytuacji przez zależność od rosyjskich kredytów i surowców.
Plan budowy bazy na Białorusi został przedstawiony przez ministra obrony narodowej Siergieja Szojgu już w 2013 roku i jest realizacją porozumienia z 2009 roku, dotyczącego wspólnej obrony przestrzeni powietrznej oraz granic zewnętrznych Rosji i Białorusi. Putin polecił własnemu ministerstwu obrony i spraw zagranicznych rozpocząć rozmowy ze stroną białoruską, celem podpisania stosownego porozumienia rozpoczynającego negocjacje oraz proces decyzyjny dotyczący budowy nowej bazy.
Według rosyjskich wojskowych, w bazie mają stacjonować samoloty Su-27. Kilka maszyn tego typu przebywa już na Białorusi, Rosja posiada stację radarową i komunikacyjną Marynarki Wojennej w tym kraju, ale nowa baza byłaby pierwszą w pełni rosyjską instalacją. Strona białoruska nie skomentowała tych informacji, choć wiadomo, że prezydent Aleksandr Łukaszenko spotkał się z Putinem w Soczi. Położenie Białorusi ma dla Kremla znaczenie strategicznie, gdyż graniczy ona z Litwą, Łotwą i Polską – członkami NATO i Unii Europejskiej.
Obecnie, poza dążeniem do poprawy relacji z Zachodem, Łukaszenka stara się zachować neutralność wobec konfliktu na Ukrainie. Niedzielna deklaracja, która zbiega się z napiętą sytuacją na linii Rosja – Zachód wokół konfliktu na Ukrainie i w Syrii, może być kolejnym sygnałem, że Kreml zamierza utrzymać Białoruś w swojej strefie wpływów. Budowa bazy na Białorusi może być też sygnałem dla Zachodu, że Rosja nie będzie tolerować żadnej ekspansji na obszarze krajów b. Związku Sowieckiego.
W odpowiedzi na aneksję Krymu, Polska i państwa bałtyckie zwróciły się o stałą obecność wojsk NATO na ich terytorium, będącego wschodnią flanką Sojuszu.