(Rosinvest/Piotr Stępiński)
Białoruś rozważa możliwość eksportu energii elektrycznej do Polski – powiedział dziennikarzom białoruski wiceminister energii Leonid Szenec.
– Obecnie energia elektryczna jest eksportowana głównie na Litwę. Są to z reguły dostawy w przypadku wystąpienia sytuacji awaryjnej. Pomagamy w takich sytuacjach również i Rosji. Możliwość eksportu do Polski jest omawiana, są prowadzone rozmowy – powiedział Szenec.
Zauważył, że w najbliższym czasie ,,w białoruskim bilansie energetycznym pojawi się energia jądrowa, która będzie pochodziła z elektrowni w Ostrowcu (uruchomienie pierwszego bloku jest planowane na 2018 rok – przyp. red.)”.
– Zamierzamy wycofać nasze nieefektywne moce – powiedział wiceminister dodając, że obecne zużycie energii wynosi ok. 37 mld kWh. – W prognozowanym bilansie zużycie ma wzrosnąć do 41-42 mld kWh. Wzrost ten nastąpi zarówno w przemyśle, jak i w gospodarstwach domowych – stwierdził Shenets.
Odniósł się także do tematu importu energii elektrycznej z Rosji, który jego zdaniem należy rozpatrywać z punktu widzenia ekonomii. – Jeśli w 2012 roku importowaliśmy ok. 7,9 mld kWh, to obecnie już tylko ok. 2,5 mld kWh (z Rosji – przyp. red.). Było to możliwe dzięki oddaniu do użytku wysoce efektywnych mocy wytwórczych oraz zmniejszenia kosztów wytworzenia energii – podkreślił Shenets.
Litwa jest jednym z najbardziej zaciekłych przeciwników budowanej na Białorusi elektrowni. Znajdujący się w odległości 50 km od Wilna obiekt budzi zastrzeżenia i obawy Litwinów o bezpieczeństwo. Ponadto w ubiegłym roku minister energetyki Litwy Rokas Masiulis skierował do ministrów państw bałtyckich, Finlandii oraz Polski pismo, w którym wezwał do ograniczenia importu energii elektrycznej z niebezpiecznych elektrowni w Białorusi oraz w obwodzie kaliningradzkim.
W rozmowie z 28 kwietnia z BiznesAlert.pl minister energii Krzysztof Tchórzewski zapytany o to, czy Polska poprze apel Litwy i nie będzie kupowała energii z elektrowni w Ostrowcu stwierdził, że jest ,,za wcześnie, aby się do tego ustosunkowywać. Perspektywa jest odległa. Jeżeli weźmiemy pod uwagę cykl inwestycyjny przeciętnej elektrowni jądrowej, który obecnie wynosi 10 lat, to uwarunkowania i priorytety polityczne mogą się poważnie zmienić”.