Krasnodębski: Dyrektywa gazowa do zbadania, a Nord Stream 2 do zablokowania

14 lutego 2019, 13:00 Energetyka

W ostatni piątek Rada nagle przyśpieszyła prace nad dyrektywą gazową. Po prawie rocznym milczeniu ze strony państw członkowskich  prezydencja rumuńska postanowiła wrócić do tej kwestii. Wspólne stanowisko państwo członkowskich zostało przyjęte niemal w ostatnim momencie, który stwarzał szansę na przyjęcie tej dyrektywy przez Parlament Europejski jeszcze w tej kadencji – pisze prof. Zdzisław Krasnodębski, poseł do Parlamentu Europejskiego z Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Niepełny sukces

Dlatego zespół parlamentarny odpowiedzialny za negocjacje z Radą musiał niezwłocznie, praktycznie z dnia na dzień, do nich przystąpić. Jako kontr-sprawozdawca występowałem w tych ramach z ramienia mojej grupy politycznej – Europejskich Konserwatystów i Reformatorów.

Od początku prac nad nowelizacją dyrektywy gazowej dążyłem do wprowadzenia w niej takich obwarowań prawnych dla nowych gazociągów, aby nie mogły powstawać instalacje sprzeczne z prawem obowiązującym w UE, a także z zasadą solidarności w polityce energetycznej i międzynarodowej. Spośród moich poprawek, w stanowisku Parlamentu znalazł się m.in. zapis o państwach trzecich objętych sankcjami gospodarczymi, których projekty infrastrukturalne nie mogłyby liczyć na okresowe zwolnienia z niektórych unijnych wymogów.

Porozumienie osiągnięte w negocjacjach z Radą i Komisją zakłada objęcie gazociągu Nord Stream 2 tzw. trzecim pakietem energetycznym, w tym przede wszystkim obowiązkiem rozdziału działalności przesyłowej od produkcji i dostaw surowca. To rzeczywiście znaczny krok naprzód, gdyż do tej pory tego typu przedsięwzięcia nie były regulowane przepisami wspólnotowymi w przeciwieństwie do instalacji wewnątrzunijnych.

Nie udało się jednak w pełni zapewnić większego nadzoru Komisji Europejskiej nad derogacjami od stosowania przepisów, które przyznaje się istniejącym gazociągom. Nie możemy mieć pewności, że powstający obecnie NS2 nie zostanie uznany w tych ramach za już istniejący – dyrektywa niestety nie określa precyzyjnie momentu, w którym projekt staje się „istniejący”.

Ponadto osiągnięty kompromis został oparty na założeniu, że tylko państwo, w którym gazociąg się kończy (Niemcy w przypadku Nord Stream 2) jest uprawnione do występowania o ewentualne zwolnienia ze stosowania przepisów, unijne derogacje, czy wręcz negocjowania umowy międzyrządowej z państwem trzecim. Pierwotny projekt, którego broniliśmy, zakładał również udział pozostałych państw udostępniających na morzu swoje wody terytorialne, a nawet tylko wyłączne strefy ekonomiczne dla podwodnego połączenia przesyłowego.

Z tego powodu oraz w związku z ogólną oceną, że porozumienie jest głównie po myśli Rady i nie obejmuje wielu istotnych postulatów Parlamentu, nie mogłem w ramach negocjacji się pod nim podpisać.

Zastrzeżenia pozostają w mocy

Po dogłębnej analizie tekstu grupa EKR podejmie ostateczną decyzję. Jeśli uznamy, że nowelizacja dyrektywy gazowej miałaby służyć jedynie usankcjonowaniu spornego projektu zagłosujemy przeciw.

Na pewno będziemy także uważnie monitorować wdrażanie zmienionych zapisów. W przyszłości okaże się, czy – tak jak przekonuje Komisja – w przypadku ukończenia NS2 dojdzie do rozdziału właścicielskiego na całej jego długości. Zgodnie ze znowelizowanymi przepisami taki projekt nie mógłby liczyć na żadne zwolnienie w tym zakresie. Obawiamy się jednak, że fakt wyłączenia z procesu ustalania z Rosją warunków budowy i funkcjonowania gazociągu innych państw poza Niemcami może pozwolić na komfortową kontynuację projektu, stąd nasze stanowisko.

Dyrektywa gazowa nie może powstrzymać budowy Nord Stream 2. Może tylko poddać ten gazociąg regulacjom europejskim, które uczynią go mniej niebezpiecznym dla UE i dla Polski.

Trzeba jednak zdawać sobie sprawę, że nawet jeżeli dojdzie do rozdziału właścicielskiego, kontrola niemiecko-rosyjska nad nim może być zachowana – istniejące prawo umożliwia stworzenia rosyjsko-niemieckiej spółki joint-venture, która przyjęłaby np. zarządzanie operowaniem gazociągu.

W dodatku po zastosowaniu się do reguł dyrektywy Nord Stream 2 będzie zgodny z prawem UE. Nadal więc musimy walczyć o to, by Niemcy i uczestniczące w tym projekcie przedsiębiorstwa europejskie po prostu go zaniechały. Pomóc w tym mogą zapowiedziane przez USA sankcje. Nie ma wszak żadnego  powodu, by Europejczycy miliardami euro wspierali reżim Władimira Putina, który stanowi realne, wielkie  zagrożenia dla Europy i całego świata zachodniego.