KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Pomimo sporów politycznych o to, co Polska powinna zrobić, by ustabilizować sytuację na Ukrainie, pole działania pozostaje oczywiste. To gospodarka, a w szczególności energetyka. Europa może zaproponować konkretne rozwiązania, które przynajmniej w części powinni opłacić przedstawiciele reżimu odpowiedzialnego za masakrę na ulicach Kijowa.
Z niepokojem obserwowałem spór polskich komentatorów na temat sytuacji na Ukrainie. Niejeden ostrzegał przed odrodzeniem banderyzmu. Inni odwrotnie – przed biernością wobec cierpienia braci Ukraińców. W celu weryfikacji tez głoszonych w tej dyskusji, zwróciłem się o informację do źródła – do Ukraińców protestujących na Majdanie. Młodzi ludzie z którymi się kontaktowałem nie mają wątpliwości, że walczą – nie o Wielką Ukrainę ani członkostwo w Unii Europejskiej ale o przyszłość dla siebie oraz swoich dzieci. Tę przyszłość odebrał im prezydent Wiktor Janukowycz uginając się pod presją Rosji i nie podpisując umowy stowarzyszeniowej z Unią. W ten sposób symbolicznie zatrzymał zachodni kurs, którym od Pomarańczowej Rewolucji kroczyła pewniej, lub mniej pewnie Ukraina. Dla młodych ludzi oznacza to brak perspektyw, stagnację i marazm.
W polskich komentarzach mających udowodnić, że uczestnicy Euromajdanu to faszyści sponsorowani przez siły zewnętrzne, pojawił się argument wyposażenia protestujących. Skąd mieli kaski i kamizelki kuloodporne? Na pewno sponsoruje ich podziemie banderowskie. Otóż mój kolega z Kijowa, jednocześnie ekspert Centrum Politycznych Studiów i Analizy – Aleksander Lemenov – deklaruje, że sam ufundował kilka kasków dla protestujących, a większość sprzętu jest organizowana właśnie dzięki datkom obywateli na czele z biznesmenami związanymi z opozycją. W podobny sposób aktywiści Majdanu zbierają żywność i leki. Aleksander przekonuje, że ekstrapolowanie ekstremizmu na cały Euromajdan to celowy zabieg władzy, która chce zdelegetymizować protesty. Tymczasem młodzi ludzie z Majdanu chcą uzdrowienia państwa. Wypowiedzi do których dotarłem każą wnioskować, że ruchowi Euromajdanu dużo bliżej, niż banderowskich bojówek, do polskiej Solidarności.
– Ludzie zrozumieli, że chcą zmian, że mają potencjał owych zmian wymagać i walczyć o nie – powiedziała mi Kateryna Kruk, aktywistka Euromajdanu świadcząca dramatyczną relację z zajść na Majdanie Niezależności na Twitterze. Jej doniesienia cytują największe zachodnie media. – Trzy ostatnie miesiące sprawiły, że ludzie na Ukrainie przestali się bać, bo rozumieją, że największą szkodę może przynieść ich własna obojętność. Jestem więc przekonana, że będą walczyć – ocenia działaczka.
Nadiya Dobryanska, na co dzień prawnik-ekspert Centrum Polityczno-Prawnych Reform w Kijowie, obecnie protestująca na Majdanie wypowiada się w podobnym tonie: „Jesteśmy zszokowani tym, jak mocno ludzie chcą się organizować”. Podkreśla jednak, że Majdan „nie jest monolitem” i ciężko będzie na jego bazie stworzyć ruch polityczny. – Nie wiemy gdzie nas zaprowadzą te protesty – mówi Nadiya.
Ukraińcy liczą na Zachód. Część z nich wręcz sporządza listy oczekiwań: chcą sankcji dla ludzi Janukowycza, zablokowania ich funduszy w Europie i wycofania wiz. – Ludzie na Maidanie wymagają sankcji wobec władz, a także jednozancznego stanowiska co do przyszłości Ukrainy w Unii, czy są szansze na członkowstwo – mówi Kateryna Kruk. Obecnie Zachód wprowadza sankcje. Ukraińcy obawiają się teraz interwencji Rosji. Moi rozmówcy zgodnie sygnalizowali, że po zakończeniu Igrzysk Olimpijskich w Soczi zwiększy się ryzyko ingerencji Moskwy, która powstrzyma narastający chaos nad Dnieprem ale jednocześnie spacyfikuje ruchy obywatelskie. – Rosja jest postrzegana w kilku wymiarach: jako imperium zła, które zagraża niepodległości Ukrainy, ale także jako kraj, w którym mieszkają ich przyjaciele i rodzina. Jest to więc dość trudny temat – podkreśla Kruk. Tak postrzegają Rosję Ukraińcy, pomimo faktu, że ten kraj w dniach protestów pozycjonuje się w roli obrońcy ukraińskiej suwerenności. Rosyjska postawa jest analogiczna do chińskiej w sprawie Afryki. Pekin uznaje nieinterwencję za nadrzędną zasadę stosunków międzynarodowych, szczególnie w odniesieniu do Czarnego Lądu. W praktyce jednak prowadzi desant firm surowcowych, które kolonizują tamtejsze sektory gospodarki. Czy w przypadku Rosji, która nawet w czasie gdy Ukraina była składową sowieckiego imperium bezdusznie grabiła ją, jest inaczej?
Młodzi Ukraińcy nie zamierzają opuszczać Majdanu. Liczą na happy end. – Najlepszy wynik protestów na Majdanie to wczesne wybory (prezydenckie, parlamentarne oraz lokalne). W tym przypadku, ukraińcy wybraliby nowe władze, które miałyby proeuropejską postawę. Ale to idealny scenariusz. Bardziej realistyczny – to że władza oraz opozycja będzie w stanie znaleźć kompromis, stworzyć nowy rząd i poświęcić rok 2014 dla odpowiedzi na pilne problemy społeczne oraz gospodarcze. A już w 2015 roku przeprowadzą demokratyczne wybory prezydenckie. Najgorszy scenariusz zakłada, że strony nie zgadzają się, zamieszki uliczne zaczynają się ponownie. Aktywnie włączają się w proces gracze zewnętrzni. Może to doprowadzić do rozlewu krwi . Ale jedno wiem na pewno: Majdan ma wygrać w każdym przypadku! – mówi Wasyl Mokan, politolog i ekspert grupy analitycznej Lewiatan, również biorący udział w protestach. Po ucieczce Wiktora Janukowycza wiadomo już, że wybory odbędą się wcześniej, a najczarniejszy scenariusz się nie spełnił.
Jednak zanim doszło do zmian miał miejsce rozlew krwi. W starciach z siłami bezpieczeństwa zginęło prawie sto osób. Pełna liczba ofiar nie jest jeszcze znana. Ich krew utorowała drogę do kompromisu pod patronatem Polski, Francji i Niemiec. Bez niego ofiar byłoby jeszcze więcej, co wynika z planów pacyfikacji odnalezionych w dokumentach pozostawionych w Kijowie przez prezydenta Wiktora Janukowycza. Werchowna Rada dokonała jego impeachmentu. On, podobnie jak jego najwyżsi urzędnicy, uciekł ze stolicy. Należy podkreslić, że opozycja nie dotrzymała umowy zawartej z władzą pod patronatem Trójkąta Weimarskiego i Rosji. Poszła o krok dalej, niż to zapisano w ustaleniach. Dlatego polski prezydent Bronisław Komorowski ocenia, że zmiana władzy miała charakter rewolucyjny. Rosjanie z pewnością wykorzystają ten fakt do dyskredytowania nowej ekipy.
Brak realnej oferty, brak działania to właśnie pole do popisu dla bardziej zdecydowanego i pewnego swoich celów gracza – Rosji. Przed Majdanem Moskwa świetnie wykorzystała bierność Europejczyków, czego owocem jest obecne zaognienie sytuacji nad Dnieprem. Rosjanom udało się podpisać z Ukraińcami umowę gazową, która krótkofalowo uchroni Kijów przed bankructwem, ale długofalowo uzależni go od cokwartalnych renegocjacji ceny surowca. Jeżeli polityka Ukrainy się na Kremlu nie spodoba, gaz znów będzie drogi, a ekipa w Kijowie będzie miała problem. Cyrograf został jednak podpisany, bo alternatywą były niemrawe i prawie szeptem artykułowane propozycje Europy. Zamiast korzystać z istniejących narzędzi europejscy politycy krygowali się, delikatnie sugerowali, a generalnie mieli gdzieś rodzący się kryzys na Ukrainie.
W obliczu ostatnich zmian powstaje pytanie jaką ofertę powinniśmy przedstawić teraz? Komisja Europejska rozpoczęła 20 lutego negocjacje na temat wejścia Gruzji do Europejskiej Wspólnoty Energetycznej. To narzędzie, które w przeciwieństwie do Partnerstwa Wschodniego, może zmienić sytuację geopolityczną krajów dawnego Związku Radzieckiego, które chcą uniezależnić się od Rosji na czele z Ukrainą. Jest ona bardziej inkluzywna, niż Unia Europejska, ponieważ należą do niej także państwa spoza Unii, jak Albania, Bośnia i Hercegowina, Kosowo, Macedonia, Mołdawia, Czarnogóra, Serbia i Ukraina. Tak się składa, że w tym roku prezydencję w tej organizacji objął właśnie nasz wschodni sąsiad. O możliwości wykorzystania EWE słusznie wspomniał Paweł Kowal. Wspólnota ma w założeniu promować stworzenie wspólnego rynku energii na terenie Unii Europejskiej. Sposobem na realizację tego celu jest implementacja dyrektyw unijnych reformujących sektor elektroenergetyczny, gazowy i odnawialny krajów członkowskich. Ukraińcy weszli do Wspólnoty przede wszystkim dlatego, że mieli nadzieję na ograniczenie negatywnego wpływu Gazociągu Południowego (South Stream) na tranzyt gazu przez ich terytorium. Przekierowanie w przyszłości eksportu gazu z Ukrainy na Bałkany pozbawiłoby Kijów istotnych przychodów z tytułu opłat tranzytowych.
W obliczu zajść na Ukrainie, istotna – choć na razie potencjalna – rola EWE w zmianie pozycji geopolitycznej krajów b. ZSRR jest tym bardziej widoczna. Prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz zrezygnował z podpisania umowy z Unią ze względu na szantaż gospodarczy Rosji. Koronnym narzędziem wpływu Rosjan na Ukraińców jest cena gazu ziemnego. Oklepany jest już slogan, że oba kraje są identyczne jak dwie butelki wody, z tym, że tylko jedna z nich jest gazowana. Ukraiński sektor gazowy jest subsydiowany przez państwo i stanowi poważne obciążenie dla budżetu. Rachunki za gaz dla gospodarstw domowych są objęte dopłatami rządowymi. Mimo to Ukraińcy nie płacą rachunków, a Naftogaz jest zmuszony zatrzymywać dostawy do sieci w wielu regionach kraju. Ze względu na długi obywateli, rosną długi ukraińskiej firmy gazowej u Rosjan. Dlatego nowa umowa gazowa zaproponowana przez Gazprom uwzględnia niską cenę ($268,5/1000m3) która musiała skusić prezydenta Janukowycza czekającego na wybory. W zamian za tani surowiec, Ukraińcy zgodzili się na cokwartalną renegocjacje umowy, co daje szerokie pole do nacisków Rosji a okazję do nich co trzy miesiące. Podobny manewr zastosowano odnośnie transz pożyczki wartej ogólnie 15 mld dolarów ale przyznawanej po kawałku, w zależności od postępowania Ukrainy.
Oferta o której wszyscy mówią musi zatem uwzględniać modernizację ukraińskich gazociągów oraz wprowadzenie europejskiej firmy – może PGNiG/Gaz-System – do konsorcjum zarządzającego tymi rurami. Pożyczki Międzynarodowego Funduszu Walutowego powinny zostać przeznaczone na zmniejszenie energochłonności ukraińskiej energetyki, która jest najwyższa na świecie oraz na reformę systemu dopłat do rachunków za gaz, który dławi ukraiński budżet. Należy także zapewnić bezpieczny rozwój ukraińskiego sektora łupkowego. Na terenie kraju działają już Eni, Chevron i Shell. Nie powinniśmy dopuścić, aby niepokoje polityczne wypchnęły te firmy poza Ukrainę. Być może to Europejska Wspólnota Energetyczna powinna przedstawić te konkretne rozwiązania, które złagodzą i zrekompensują negatywne skutki realizacji dyktowanych przez nią reform na Ukrainie. Możliwe, że będzie to narzędzie bardziej skuteczne od Partnestwa Wschodniego, które nie spełniło w całości oczekiwań Europejczyków, czego dobitnym dowodem jest obecna destabilizacja kraju nad Dnieprem. O czym mówił wprost w Polskim Radio minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski, reformy mogłyby być częściowo sfinansowane z europejskich kont bonzów odpowiedzialnych za poczynania poprzedniego reżimu na Ukrainie. Wtedy za zmiany okupione krwią protestujących na Majdanie zapłacą w większym stopniu oligarchowie, a w mniejszym umęczone społeczeństwo.