icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: KE na straży solidarności energetycznej

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Podobnie jak przy ostatnich negocjacjach gazowych Polska-Rosja, tak w kluczowych tematach europejskiego sektora gazowego obecnie, Komisja Europejska staje się ostateczną instancją obrony kruszącej się solidarności energetycznej Europy.

Rosjanie domagali się, aby rozmowy na temat ukraińskiego długu w formacie Gazprom-Naftogaz zostały zakończone 10 czerwca czyli w dniu, na który zapowiedzieli wprowadzenie przedpłat za dostawy surowca. Ich wprowadzenie w praktyce oznaczałoby, że Ukraina nie dostanie gazu, jeżeli za niego wcześniej nie zapłaci. Tymczasem Kijów nie ma pieniędzy, więc 10 czerwca pozycja Naftogazu w rozmowach byłaby już żadna. Spotkanie w formacie KE-Ukraina-Rosja miało się odbyć już po rozniesieniu Ukraińców, 11 czerwca. Komisja, która w założeniu miała być arbitrem sporu, przy takim rozwoju wypadków stałaby się jedynie listkiem figowym potwierdzającym sukces Moskwy osiągnięty przy użyciu szantażu. Tymczasem Komisja Europejska zdecydowała, że rozmowy pod jej auspicjami odbędą się jeszcze dziś o godzinie 19-tej, w ten sposób ratując Kijów przed samotnymi negocjacjami z silniejszym partnerem.

Obecność komisarza ds. energii UE Gunthera Oettingera przy rozmowach będzie decydującą kartą przetargową. W weekend premier Bułgarii Plemen Oreszarski zdecydował się ratować koalicję i zatrzymać realizację rosyjskiego projektu South Stream na swoim terytorium. Koalicjanci zagrozili wyjściem z rządu, jeżeli Oreszarski nie zrezygnuje z budowy rury w celu potwierdzenia aktualności „proatlantyckiego kursu” Sofii. Bułgarski przywódca zatrzymał projekt do czasu decyzji KE o odmrożeniu rozmów na ten temat. Zostały one zatrzymane właśnie ze względu na kryzys ukraiński. W ten sposób dziś wieczorem o interesy ukraińskiego sektora gazowego będzie skutecznie walczył, nie minister energetyki tego kraju Jurij Prodan, a unijny komisarz, w dodatku Niemiec na progu niebytu politycznego, co dodaje dodatkowej pikanterii rozmowom.

Interwencja Komisji Europejskiej uratowała Polskę przed podpisaniem jeszcze gorszych, niż obecnie obowiązujące, warunków umowy gazowej z 2010 roku. Była to lekcja dla polskiej dyplomacji, która każe jej obecnie przy użyciu postulatów Unii Energetycznej walczyć o wpisanie instytucji unijnych w rozmowy gazowe. KE jest ostatecznym gwarantem, że negocjacje gazowe z Rosją będą odbywać się z poszanowaniem unijnych standardów i interesów państw, które są zależne od dostaw surowca rosyjskiego. Jak pokazują wymienione wyżej przykłady, obecnie toczy się walka o to, czy w ten sposób rozumiana solidarność energetyczna jest możliwa.

Bułgaria zrezygnowała z partykularyzmu tylko wobec widma upadku rządu. Jak zachowają się Węgrzy, którzy także prowadzą zaawansowane prace przy South Stream i projektach atomowych przy udziale Rosjan? Jak zachowają się Niemcy, którzy nie chcą słyszeć o wspólnej platformie zakupów gazu ani transparentności umów gazowych z Rosją?

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Podobnie jak przy ostatnich negocjacjach gazowych Polska-Rosja, tak w kluczowych tematach europejskiego sektora gazowego obecnie, Komisja Europejska staje się ostateczną instancją obrony kruszącej się solidarności energetycznej Europy.

Rosjanie domagali się, aby rozmowy na temat ukraińskiego długu w formacie Gazprom-Naftogaz zostały zakończone 10 czerwca czyli w dniu, na który zapowiedzieli wprowadzenie przedpłat za dostawy surowca. Ich wprowadzenie w praktyce oznaczałoby, że Ukraina nie dostanie gazu, jeżeli za niego wcześniej nie zapłaci. Tymczasem Kijów nie ma pieniędzy, więc 10 czerwca pozycja Naftogazu w rozmowach byłaby już żadna. Spotkanie w formacie KE-Ukraina-Rosja miało się odbyć już po rozniesieniu Ukraińców, 11 czerwca. Komisja, która w założeniu miała być arbitrem sporu, przy takim rozwoju wypadków stałaby się jedynie listkiem figowym potwierdzającym sukces Moskwy osiągnięty przy użyciu szantażu. Tymczasem Komisja Europejska zdecydowała, że rozmowy pod jej auspicjami odbędą się jeszcze dziś o godzinie 19-tej, w ten sposób ratując Kijów przed samotnymi negocjacjami z silniejszym partnerem.

Obecność komisarza ds. energii UE Gunthera Oettingera przy rozmowach będzie decydującą kartą przetargową. W weekend premier Bułgarii Plemen Oreszarski zdecydował się ratować koalicję i zatrzymać realizację rosyjskiego projektu South Stream na swoim terytorium. Koalicjanci zagrozili wyjściem z rządu, jeżeli Oreszarski nie zrezygnuje z budowy rury w celu potwierdzenia aktualności „proatlantyckiego kursu” Sofii. Bułgarski przywódca zatrzymał projekt do czasu decyzji KE o odmrożeniu rozmów na ten temat. Zostały one zatrzymane właśnie ze względu na kryzys ukraiński. W ten sposób dziś wieczorem o interesy ukraińskiego sektora gazowego będzie skutecznie walczył, nie minister energetyki tego kraju Jurij Prodan, a unijny komisarz, w dodatku Niemiec na progu niebytu politycznego, co dodaje dodatkowej pikanterii rozmowom.

Interwencja Komisji Europejskiej uratowała Polskę przed podpisaniem jeszcze gorszych, niż obecnie obowiązujące, warunków umowy gazowej z 2010 roku. Była to lekcja dla polskiej dyplomacji, która każe jej obecnie przy użyciu postulatów Unii Energetycznej walczyć o wpisanie instytucji unijnych w rozmowy gazowe. KE jest ostatecznym gwarantem, że negocjacje gazowe z Rosją będą odbywać się z poszanowaniem unijnych standardów i interesów państw, które są zależne od dostaw surowca rosyjskiego. Jak pokazują wymienione wyżej przykłady, obecnie toczy się walka o to, czy w ten sposób rozumiana solidarność energetyczna jest możliwa.

Bułgaria zrezygnowała z partykularyzmu tylko wobec widma upadku rządu. Jak zachowają się Węgrzy, którzy także prowadzą zaawansowane prace przy South Stream i projektach atomowych przy udziale Rosjan? Jak zachowają się Niemcy, którzy nie chcą słyszeć o wspólnej platformie zakupów gazu ani transparentności umów gazowych z Rosją?

Najnowsze artykuły