KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
W lipcu tego roku Ukraina sprowadziła 221 mln metrów sześciennych gazu z Europy. W tym czasie z Polski przypłynęło nad Dniepr 118 mln m3 a z Węgier 103 mln m3. Cały import gazu do Ukrainy wyniósł w tamtym miesiącu 2,126 mld m3. W ciągu siedmiu miesięcy 2014 roku konsumpcja gazu na Ukrainie spadła o 15 procent.
We wrześniu planowane jest uruchomienie rewersowych dostaw gazu ze Słowacji. Źródła Reutersa na Ukrainie wyrażają niezadowolenie z poziomu importu surowca z Zachodu. Podkreśla, że dostawy z tego kierunku spadły o połowę w stosunku do poziomu z czerwca. W zeszłym miesiącu minister energetyki Ukrainy Jurij Prodan oskarżył rosyjski Gazprom o blokowanie importu gazu z Europy. Wciąż ważą się losy dużego rewersu gazowego ze Słowacji, który mógłby pozwolić na import nawet 30 (!) mld m3 gazu ziemnego rocznie, czyli teoretycznie pokrywać całe zapotrzebowanie na import gazu na Ukrainę. Mały rewers, który pozwoli na import 5-6 mld m3 ma ruszyć we wrześniu, jeżeli nie pojawią się nowe przeszkody dające Bratysławie pretekst do blokowania tranzytu na Wschód zgodnie z wolą Gazpromu.
Tymczasem od 16 czerwca, kiedy Gazprom wprowadził przedpłaty, zatrzymane są dostawy surowca z Rosji. Naftogaz niechętnie zgadza się na rozpoczęcie rozmów na temat pośrednictwa firm europejskich w kupnie gazu dla Ukrainy. W takim scenariuszu spółka z Europy kupowałaby rosyjski gaz na granicy rosyjsko-ukraińskiej i sprzedawała go zadłużonemu Naftogazowi. Ukraińcy obawiają się, że taka firma w poszukiwaniu korzyści narzuciłaby swoje marże a gaz z tego kierunku byłby drogi, nawet jeżeli kupiłaby go tanio u Rosjan. Mimo to, Kijów nalega na szybką reanimację rozmów gazowych w formacie Komisja Europejska-Ukraina-Rosja.
Komisarz ds. energii Gunther Oettinger odwiedzi w ostatnim tygodniu sierpnia Rosję, aby przygotować takie rozmowy, które mogłyby się odbyć we wrześniu. Kijów rozważa wprowadzenie obowiązku zakupu części surowca przez firmy ukraińskie od dostawców europejskich. Wtedy kupowałyby surowiec z Zachodu, nawet gdyby był on droższy od oferty rosyjskiej. Gazprom wycenia dług Naftogazu na poziomie 5,3 mld dolarów. Ukraińcy twierdzą, że nie są w stanie go spłacić. Dlatego dostawy zagwarantowane przez kupno gazu przez Europejczyków jeszcze na granicy Ukrainy z Rosją wykluczyłyby praktycznie Kijów z rozmów o tranzycie przez ich terytorium. Następnym krokiem byłoby pożądane przez Ukraińców wpuszczenie firm zachodnich do konsorcjum zarządzającego ich gazociągami. Taka „europeizacja” ukraińskiej infrastruktury gazowej sprawiłaby, że stabilność ukraińskiego sektora gazowego zależałaby od relacji Unia Europejska-Rosja a nie Ukraina-Rosja. To dobrze dla stabilności, gorzej dla perspektyw projektu South Stream i suwerenności Ukrainy w jej sektorze gazowym. Jednak w obliczu problemów z Rosją należy rozważyć, czy jest ona jeszcze w ogóle możliwa.
Kijów sam niweczy szanse na rozwój krajowego wydobycia gazu ziemnego, który zmniejszyłby jego zależność od importu gazu. Jak podaje Ukraiński Łącznik, od 1 sierpnia na Ukrainie obowiązuje czasowy podatek w wysokości 1,5 proc. od dochodów osób fizycznych. Środki będą przeznaczone na funkcjonowanie armii. Zwiększono także podatki od wydobycia surowców – rudy żelaza z 5 do 8 proc., ropy z 39 do 45 proc. oraz gazu ziemnego (w zależności od głębokości złoża podatek może wynosić nawet 55 proc.). Podwyższone stawki oraz podatek wojenny będą obowiązywać do początku przyszłego roku. Firma JKX Oil and Gas Plc już zadeklarowała, że podejmie środki operacyjne i finansowe aby bronić swoich interesów w odpowiedzi na nowe podatki. Jej prace na terenie Ukrainy nie zostały dotknięte przez walki na wschodzie kraju. Wysoki podatek gazowy może jednak wypłoszyć tę firmę.
Poszukiwania gazu łupkowego na wschodzie Ukrainy zostały zatrzymane ze względu na działania wojskowe prowadzone w okolicach prac. Shell posiada koncesje w okolicach, w których ukraińska armia ściera się z rosyjskimi bojownikami. Firma odwołuje się do zasady siły wyższej, która pozwala bez konsekwencji zapisanych w kontrakcie zatrzymać poszukiwania.
Sektor gazu łupkowego na Ukrainie nie rozwija się także ze względu na protesty społeczne w niektórych częściach kraju, biurokrację i korupcję. Z moich rozmów z ukraińskim specjalistami wynika także, że reformy sektora gazowego stoją w parlamencie, ponieważ politycy coraz bardziej skłaniają si ku populizmowi, ze względu na rosnące niezadowolenie społeczne.
Tymczasem jak podaje Washington Post, problemy ze zbieraniem podatków przez rząd oraz opłat za gaz przez i tak zadłużony Naftogaz, rośnie deficyt Kijowa. Miał on wynieść 8,5 procent, tymczasem według Międzynarodowego Funduszu Walutowego wyniesie 10,1 procent. Spadek PKB wyniesie zamiast 5 procent – 6,5 procent. Według różnych szacunków ekspertów, Ukraina będzie z tego tytułu potrzebować dodatkowych pożyczek na sumę 3-5 mld dolarów, oprócz już przyznanych 17 mld dolarów w różnych pakietach zachodniej pomocy. Jednak bez reform sektora gazowego, obiecanych przez Kijów, czyli swoistej „europeizacji” na poziomie prawnym, MFW i inne zachodnie fundusze nie prześlą nad Dniepr ani dolara więcej. Ukraińcy dążą do zabezpieczenia dostaw gazu ziemnego do Europy poprzez napełnianie swoich magazynów gazem ziemnym. Znajduje się w nich obecnie 14,9 mld m3 surowca. Potrzeba jeszcze od 3 do 5 mld aby tranzyt był technicznie możliwy. Im dłużej trwa wojna z rosyjskimi bojownikami trwa, tym mniejsze są szanse na rozwój ukraińskiego sektora gazowego, o rewolucji łupkowej nie wspominając.